LM: Atalanta zwycięska na Anfield!
Atalanta Bergamo – niczym wytrawny bokser – zadała Liverpoolowi dwa zabójcze ciosy. Po dwóch golach autorstwa Jospia Ilicicia i Robina Gosensa włoska drużyna odniosła zasłużone zwycięstwo na Anfield w meczu czwartej kolejki fazy grupowej Champions League.
Mission complete. (fot. Reuters)
Dla obydwu drużyn środowa rywalizacja w rozgrywkach Ligi Mistrzów miała istotne znaczenie. Liverpool w przypadku zwycięstwa mógł zapewnić sobie awans da fazy pucharowej. Dla Atalanty trzy punkty były równie potrzebne także w kontekście walki o wyjście z grupy.
Warto odnotować, że pierwszy gwizdek hiszpańskiego sędziego Carlosa Grande poprzedziła minuta ciszy. Nie mogło być inaczej. Zaledwie na około cztery godziny przed rozpoczęciem meczu w Liverpoolu futbolowy świat obiegła wyjątkowo smutna informacja o śmierci legendarnego Diego Maradony.
W pierwszej połowie byliśmy świadkami wyrównanego widowiska ze wskazaniem na piłkarzy prowadzonych przez Gian Piero Gasperiniego. To właśnie oni w dziewiątej minucie stworzyli sobie najlepszą okazję do objęcia prowadzenia, lecz mocny strzał Robina Gosensa w efektowny sposób obronił Alisson.
Po zmianie stron przewaga przybyszów z Bergamo wyraźnie uległa powiększeniu. Gracze Atalanty zmaterializowali ją w postaci dwóch strzelonych goli. Najpierw w sześćdziesiątej minucie Josip Ilicić z bliskiej odległości umieścił futbolówkę między słupkami, a cztery minuty później to samo zrobił Gosens.
Liverpoolczycy szybko się otrząsnęli po stracie dwóch trafień w krótkim czasie i przypuścili szturm na bramkę strzeżoną przez Pierluigiego Golliniego, lecz byli oni bezradni w obliczu dobrze funkcjonującej formacji defensywnej przeciwników, która nie dopuściła ich do oddania w całym meczu choćby jednego celnego strzału (!).
Atalanta wywiozła z Anflied w pełni zasłużone trzy punkty. Dzięki zwycięstwu Gasperiniego i spółkę od liderującego w grupowej klasyfikacji Liverpoolu dzielą raptem dwa oczka. Mistrzowie Anglii muszą się mieć na baczności, ponieważ po piętach depta im dodatkowo Ajax Amsterdam. Dalsza rywalizacja w grupie D zapowiada się doprawdy pasjonująco.
Jan Broda