Ligowy klasyk dla Borussii Dortmund!
Ależ to było spotkanie, ale to były emocje! Wielki klasyk Bundesligi dla Borussii Dortmund. Lider tabeli dwukrotnie odrabiał straty w starciu z Bayernem Monachium, by na końcu zadać nokautujący cios. Dwa gole swojej byłej drużynie strzelił Robert Lewandowski, jednak na końcu wszystkich rachunków nic to nie dało, ponieważ z wygranej mogli się cieszyć piłkarze BVB (3:2)
Klasyk Bundesligi dla Borussii Dortmund (fot. Leon Kueleger / Reuters)
Starcia na linii Dortmund – Monachium elektryzują kibiców nie tylko w Niemczech, ale właściwie na całym świecie. O ile jednak w ostatnich sezonach dominacja Bayernu na boiskach Bundesligi nie podlegała dyskusji, to w trakcie trwającej kampanii aktualny mistrz spisuje się poniżej oczekiwań i dlatego do sobotniego meczu na Signal Iduna Park nie podchodził w roli faworyta.
Borussia Dortmund pod wodzą Luciena Favre’a gra bowiem znakomicie i zachwyca swoją grą nie tylko w lidze niemieckiej, ale także na arenie międzynarodowej. To właśnie gospodarze podchodzili do tego spotkania w roli lidera tabeli z zapasem czterech punktów nad swoim najgroźniejszym przeciwnikiem. Gdyby więc BVB odniosła zwycięstwo, wtedy jej przewaga nad zespołem z Bawarii wzrosłaby do siedmiu „oczek”.
Polscy kibice spoglądali na Dortmund z zaciekawieniem, ale nie mogło być inaczej skoro po dwóch stronach barykady stanęli naprzeciw siebie wspomniany Robert Lewandowski i Łukasz Piszczek.
Ku zaskoczeniu miejscowych kibiców, na boisku od początku dominował Bayern, który rozpoczął zawody z wielkim animuszem i długimi fragmentami nie pozwalał rywalowi na opuszczenie własnej połowy. Borussia nie potrafiła sobie poradzić z tak dobrze grającym przeciwnikiem i wydawało się, że jest jedynie kwestią czasu, kiedy piłka wpadnie po raz pierwszy do bramki, której strzegł Marwin Hitz.
Co ciekawe, mimo tak dużej dominacji Bayernu, pierwszą „setkę” miała Borussia. Szybki wypad sprawił, że niemal w sytuacji sam na sam z Manuelem Neuerem znalazł się Marco Reus, który jednak uderzył zbyt słabo, by zaskoczyć tak znakomitego fachowca jak golkiper gości.
Kilka chwil później w polu karnym BVB doszło do sporej kontrowersji, ponieważ upadł tam powstrzymywany przez rywala Robert Lewandowski. Sędzia uznał, że Polak nie był faulowany i takie samo zdanie w tym temacie mieli arbitrzy VAR. „Lewy” nie mógł się z taką decyzją pogodzić, jednak niczego nie wskórał.
Co się jednak odwlecze… jak głosi stare przysłowie, ponieważ w 26. minucie Bayern dopiął w końcu swego i otworzył wynik. Sztuki tej dokonał Robert Lewandowski, który wykorzystał dobrą wrzutę przed bramkę od Serge’a Gnabry’ego i uderzeniem głową pod poprzeczkę posłał piłkę do siatki.
Po niebywałej przewadze Bayernu w pierwszej połowie, chyba nikt się nie spodziewał, że druga część meczu rozpocznie się od kompletnego trzęsienia ziemi i podyktowania rzutu karnego dla gospodarzy. Marco Reus pognał za piłkę w pole karne gości i dopadł do niej w tej samej chwili co interweniujący Neuer. Sędzia uznał, że kapitan Borussii był faulowany, jednak dokładne powtórki pokazały, że o przewinieniu mowy być nie mogło. Mimo tego – i mimo obecności VAR-u – decyzja nie uległa zmianie, a „jedenastkę” na gola zamienił sam Reus i cała zabawa na Signal Iduna Park zaczęła się od nowa.
Radość piłkarzy BVB nie trwała zbyt długo, ponieważ w 52. minucie swojego drugiego gola strzelił Robert Lewandowski, który strzałem głową z bliska wykończył koronkową akcję Bayernu. Przeciwnicy sygnalizowali pozycję spaloną jednego z zawodników mistrza Niemiec, jednak i tym razem sędziowie byli nieugięci.
Borussia nie zamierzała się jednak poddawać i stworzyła sobie dwie znakomite okazje, które mogły… a właściwie powinny zakończyć się golami. Najpierw z najbliższej odległości do siatki nie trafił Reus, którego strzał w ostatniej chwili zablokował
Thomas Mueller, a kilka minut później dwa metry przed bramką Bayernu znalazł się
Paco Alcacer, który jednak zamiast uderzyć mocno z pierwszej piłki, próbował ją przekładać na drugą nogę i jak się okazało, był to błąd, ponieważ ten właśnie ułamek sekundy pozwolił na interwencję
Boatengowi.
Nie udało się wykorzystać dwóch „setek”, udało się zamienić na gola akcję, która była kończona strzałem z trudnej pozycji. W roli głównej wystąpił oczywiście Marco Reus, który w 67. minucie zdecydował się na uderzenie po świetnym dośrodkowaniu od Piszczka i jak się okazało – trafił idealnie. Neuer wyciągnął się jak długi, ale nie zdołał obronić.
Borussia Dortmund ewidentnie poczuła wiatr w żagle i na kwadrans przed końcem zawodów wyszła na prowadzenie. Alcacer otrzymał znakomite podanie z głębi pola, uniknął pozycji spalonej i znalazł się oko w oko z Manuelem Neuerem. Snajper BVB wykazał się wielkim spokojem, wyczekał bramkarza Bayernu i bez problemów posłał futbolówkę do siatki. 3:2 dla gospodarzy. Nieprawdopodobna historia!
Bawarczycy próbowali odrobić straty, ale Borussia już do samego końca udanie się broniła. W doliczonym czasie gry do siatki trafił co prawda Lewandowski, jednak jego trafienie nie zostało uznane, ponieważ Polak został złapany na spalonym. Wynik nie uległ więc już zmianie i kibice na Signal Iduna Park mogli po końcowym gwizdku wznieść ręce w geście triumfu. Lider Bundesligi wybrał klasyk i po sobotnim spotkaniu ma już siedem punktów przewagi nad Bayernem.
gar, PiłkaNożna.pl