Liga Narodów: Bezbramkowy remis na Stade de France
Francja na własnym terenie bezbramkowo zremisowała z Portugalią w trzeciej kolejce Ligi Narodów. Tym samym na szczycie grupy trzeciej w dywizji pierwszej zostało zachowane status quo.
Spodziewanej zemsty za porażkę sprzed czterech lat nie było. (fot. Reuters)
Wydawać by się mogło, że rywalizacja Francji z Portugalią będzie obfitowała w wiele akcji, goli i emocji. No, przecież piłkarze obu drużyn to odpowiednio aktualni mistrzowie świata i Europy.
Mało tego! Przed nieco ponad czterema laty na monumentalnym Stade de France Didier Deschamps i spółka doznali bolesnej porażki przeciwko ekipie prowadzonej przez Fernando Santosa w finale EURO 2016. Chęć powetowania sobie tamtej przegranej po stronie francuskiej była aż nadto oczywista.
Oczekiwania to jedno, rzeczywistość – drugie. I gospodarze, i goście zaprezentowali nielicznej publiczności zgromadzonej na wspomnianym obiekcie wątpliwej jakości widowisko.
Można powiedzieć, że dobrze się stało, iż kibice w obliczu koronawirusowych obostrzeń nie mogą w pełni zapełniać stadionowych trybun, bowiem oglądanie dzisiejszej konfrontacji francusko-portugalskiej dla obserwatorów piłki nożnej oczekujących rozgrywki było, kolokwialnie rzecz ujmując, męczarnią.
Bezbramkowy remis w całości oddaje przebieg boiskowych wydarzeń na przestrzeni dziewięćdziesięciu minut. Zarówno „Trójkolorowi”, jak i „Nawigatorzy” niespecjalnie mocno angażowali się w konstrukcję akcji ofensywnych.
Zresztą, niech przemówią liczby, w końcu one – w przeciwieństwie do ludzkich odczuć – nie subiektywizują rzeczywistości. W całym spotkaniu byliśmy świadkami raptem czterech strzałów w światło bramki, z czego tylko jeden z nich padł w pierwszych czterdziestu pięciu minutach. Komentarz zbędny.
Podział punktów oznacza, że w grupie trzeciej na poziomie pierwszej dywizji status quo zostało zachowane. Portugalczycy pozostali liderami, zaś Francuzi – wice. Jednocześnie obie drużyny narodowe przedłużył swoje serie kolejnych meczów bez porażki.
Jan Broda