Przejdź do treści
2024.10.23 Poznan
Pilka nozna Ekstraklasa sezon 2024/2025
Lech Poznan - GKS Katowice
N/z Ali Gholizadeh Mikael Ishak Patrik Walemark gol radosc bramka Radoslaw Murawski Joel Pereira
Foto Pawel Jaskolka / PressFocus

2024.10.23 Poznan
Football Polish Ekstraklasa season 2024/2025
Lech Poznan - GKS Katowice
Credit: Pawel Jaskolka / PressFocus

Polska Ekstraklasa

Lider mocny, lecz powinien się poprawić, czyli Lech szykuje się do wiosny

W porównaniu z sytuacją sprzed roku zima przy Bułgarskiej upływa sielankowo. Zamiast trenerskiego zawirowania jest fotel lidera i stabilna sytuacja personalna. To jednak nie oznacza, że wyzwań na najbliższe tygodnie trzeba w Poznaniu szukać na siłę. Chociaż Lech spogląda z góry na resztę ligi, nie ma drużyny na miarę mistrzostwa.

Konrad Witkowski

Braki Kolejorza obnażył finisz jesiennej części rozgrywek – jedyny etap rundy, na którym zespół Nielsa Frederiksena nie odniósł zwycięstwa w dwóch kolejnych spotkaniach. Lech wyhamował, i to dosłownie: 23 listopada przeciwko GKS Katowice zaliczył najlepszy w sezonie występ w aspekcie intensywności gry, by sześć dni później w Gliwicach zaprezentować się pod tym względem najgorzej od miesięcy.

Rok zamknęła porażka w Zabrzu i w efekcie po okazałym triumfie nad Legią Warszawa lider tabeli zgarnął mniej niż połowę z dziewięciu dostępnych punktów. Zadyszka z przełomu listopada i grudnia pozbawiła wielkopolską drużynę szansy wypracowania względnie spokojnej przewagi; patrząc na sprawę z innej perspektywy, lepiej dla Kolejorza, że słabszy moment nadszedł w końcówce rundy, a nie sezonu. Przy Bułgarskiej panuje bowiem przekonanie, że losy tytułu rozstrzygną się w ostatnich pięciu kolejkach.

W klubie rundę ocenia się mianem dobrej, choć doświadczenia z poprzednich lat nakazują trzymać się z dala od euforii. Bo nawet mistrzowskie rozgrywki 2021-22 kosztowały Lecha bardzo wiele, na różnych płaszczyznach. W Poznaniu przede wszystkim nie zapomniano, gdzie zespół znajdował się siedem miesięcy temu. W ubiegłym sezonie Kolejorz przegrał sam ze sobą. Dziś drużyna jest w zupełnie innym punkcie, ale i konkurencja urosła. W stolicy Wielkopolski nie zamierzają jednak oglądać się za siebie: Lech ma poczucie własnych możliwości, siły, a także – mimo nieudanego finiszu na Górnym Śląsku – stabilności. Przez korytarze przy Bułgarskiej rozgoryczenie kilkoma złymi występami idzie pod rękę z przeświadczeniem, że tabela nie odzwierciedla różnicy w jakości piłkarskiej. Krótko mówiąc: jesteśmy mocni, lecz powinniśmy się poprawić. A w tym kontekście kluczowy będzie styczeń.

ASYSTENT, JAKIEGO NIE BYŁO

Dotychczasowa praca trenera Frederiksena nie wywołuje obaw o zimowy okres przygotowawczy. Duńczyk dał się poznać jako fachowiec, potrafiący przestawić drużynę na intensywny styl grania – choć końcówka rundy sugeruje umieszczenie przy tej tezie małego znaku zapytania. Jednak faktem jest, że Lech, który wiosną osiągał co najwyżej średnie wyniki fizyczne, po dwóch-trzech miesiącach pracy 54-latka stał się liderem ligi we wszystkich parametrach. Frederiksen zaskoczył przełożonych tym, że niemal tę samą kadrę, którą miał do dyspozycji Mariusz Rumak, potrafił przygotować do znacznie większych obciążeń i nakłonić do wzmożonego wysiłku. A to świadczy o skali potencjału, jaki zmarnowano w pierwszym półroczu.

Trener z Odense szybko poukładał drużynę, nie zrobił tego jednak w żaden nadzwyczajny sposób. Frederiksen pozostaje wierny swojemu warsztatowi, działa podobnie jak choćby w Broendby. Robi to, co wcześniej, a jego metody sprawdzają się w warunkach Ekstraklasy. Tylko i aż. Na boisku treningowym jedną z podstaw pracy szkoleniowca stanowi minimalizacja bezproduktywnego czasu – w trakcie zajęć ma być jak najmniej przerw. To przekłada się na tempo rozgrywania spotkań. Duńczyk pokazuje zdolność konstruowania i rozwijania kolektywu; inaczej niż na przykład John van den Brom, u którego progres indywidualny (Michał Skóraś, Kristoffer Velde) niekoniecznie szedł w parze z postępem zespołowym. 54-latek nie należy do trenerów stosujących wobec kogokolwiek taryfę ulgową. Nie buduje szczególnie bliskich relacji, cechuje go raczej skandynawski chłód, co ułatwia mu egzekwowanie. Skuteczność Frederiksena jako menedżera wynika także z umiejętnego wykorzystywania talentów współpracowników. Szczególnie ważną funkcję w sztabie pełni Sindre Tjelmeland, który wyrobił sobie markę taktycznego eksperta. Szefowie Kolejorza mówią wprost: takiego asystenta jeszcze nie widzieliśmy. Jego rolę podkreślają również piłkarze, z którymi 35-latek regularnie prowadzi indywidualne rozmowy. Generalny podział obowiązków jest następujący: Frederiksen zarządza, czuje dynamikę szatni, rozwiązuje problemy, podczas gdy Tjelmeland odpowiada za strategię boiskową. Co ciekawe, 21 czerwca Lech był blisko skompletowania sztabu, lecz ostatecznie postanowiono zaczekać na Norwega, którego dwa tygodnie później pozyskano z IFK Goeteborg.

RACHUNEK PRAWDOPODOBIEŃSTWA

Cel Kolejorza na nadchodzące tygodnie to zwiększenie prawdopodobieństwa zdobycia mistrzostwa. Czyli podniesienie jakości zespołu. Lech nie chce poszerzać kadry – nie potrzebuje zawodników, którzy rozegrają kilkanaście minut w rundzie, ma już ludzi stanowiących zabezpieczenie na wypadek poważnych kłopotów zdrowotnych.

Słowo klucz na styczeń to przekonanie. Przy Bułgarskiej zamierzają sprowadzić wyłącznie piłkarzy wartych determinacji. Jeżeli w komitecie transferowym zapanuje pełne przeświadczenie, że dany gracz wpłynie na podwyższenie standardów na danej pozycji, wówczas zostanie zakontraktowany. Lech jest gotowy sięgnąć dość głęboko do kieszeni, ale tylko w przypadku zawodników mogących realnie przyczynić się do wywalczenia tytułu. Tacy zostali wskazani w istniejącym od dłuższego czasu planie na zimowe okno transferowe.

W Poznaniu mają raczej złe doświadczenia w kwestii zimowych transferów, choć zdarzały się wybory trafne, jak Jesper Karlstroem, Antonio Milić czy Bartosz Salamon. Pozyskanie wartościowego zawodnika w środku sezonu to potężne wyzwanie, gdyż klubom – zwłaszcza walczącym o coś – zwyczajnie nie opłaca się sprzedawanie ważnych postaci. Graczy interesujących i dostępnych nie ma, trzeba ich wręcz wyrwać. Na liście życzeń Kolejorza byli piłkarze wyróżniający się w Ekstraklasie, jednak ich ściągnięcie pomiędzy rundami graniczy z cudem. Niektóre kluby w ogóle nie podejmują rozmów. Lech nie ma szans na sprowadzenie z ligowej konkurencji na przykład napastnika; nawet jeśli zawodnikowi wygasa umowa po sezonie, jego obecny pracodawca żąda zaporowej kwoty.

Wobec tego przy Bułgarskiej celują w przypadki podobne do Velde, którego pozyskano w styczniu 2022 za ponad milion euro. Skrzydłowy był w gronie uważnie śledzonych piłkarzy, a gdy pojawiła się okazja do transferu, wielkopolski klub działał bez wahania. Dlatego w kontekście stycznia mówi się przede wszystkim o szybkości i elastyczności – jeżeli gdzieś otworzy się furtka, Kolejorz zamierza być tam pierwszy. Swoją drogą raczej nie należy spodziewać się kolejnych wzmocnień z północy kontynentu; Lech nie chce dopuścić do tego, aby szatnia została zdominowana przez Skandynawów.

Może zdarzyć się tak, że lider Ekstraklasy dokona zimą transferu z myślą o kolejnym sezonie. W Poznaniu nie wyklucza się opcji zapłacenia za piłkarza, który zasiliłby drużynę dopiero za pół roku. W przypadku paru zawodników, na których Lechowi szczególnie zależy, klub byłby skłonny przystać na takie rozwiązanie.

KTO ZA FORTUNĘ, A KTO BEZ ŻALU?

W osobach Antoniego Kozubala oraz Michała Gurgula widzi się przy Bułgarskiej przyszłych liderów. Obaj mają być filarami zespołu w rozgrywkach 2025-26; Kolejorz chce, aby wychowankowie w pewnym sensie oddali klubowi to, co od niego otrzymują, a jednocześnie w pełni przygotowali się na zagraniczne wyzwania. Dlatego, choć mowa o najwyżej wycenianych na rynku piłkarzach Lecha, nie ma tematu ich transferów – ani w styczniu, ani po sezonie.

Do gabinetów docierają sygnały o zainteresowaniu młodymi zawodnikami, jednak klub pozostaje zamknięty na propozycje. W Poznaniu kalkulują, że zaliczenie kilkudziesięciu dobrych występów na krajowych boiskach oraz zebranie doświadczenia w europejskich pucharach znacząco podniesie wartość Kozubala i Gurgula. Kwoty rzędu pięciu, sześciu milionów euro nie są już postrzegane przy Bułgarskiej jako satysfakcjonujące. Kolejorz nie zamierza sprzedawać wychowanków za taką cenę, chyba że szefowie klubu umówią się z zawodnikiem na konkretny moment odejścia, wtedy oferta na tym poziomie może zostać zaakceptowana.

Istnieje tylko jedna okoliczność, która sprawi, że Kozubal bądź Gurgul opuszczą stolicę Wielkopolski wcześniej niż za rok lub półtora. Historia transferu Jakuba Modera do Brighton pokazała, że może znaleźć się ktoś, kto przedstawi ofertę nie do odrzucenia. Zwłaszcza w przypadku pomocnika musiałaby to być ogromna suma, jako że kontrakt 20-latka obowiązuje aż do 2028 roku.

Bardzo prawdopodobne jest rozstanie po sezonie z Afonso Sousą. Za sześć miesięcy pomocnik będzie mieć 25 lat oraz rok do końca umowy. Te okoliczności będą upoważniać Portugalczyka do myślenia o mocniejszym otoczeniu, zwłaszcza jeżeli utrzyma formę z pierwszej części rozgrywek. Kolejorz bierze jednak pod uwagę opcję, że Sousa nie odejdzie, nawet w razie niepodpisania nowego porozumienia. Klub wolałby bowiem zachować jakościowego piłkarza na jeszcze jeden sezon niż dostać za niego na przykład dwa i pół miliona euro. Tak było w przypadku Lubomira Satki.

W kontekście zarobkowym Lech nie ma już żadnych oczekiwań związanych z Adrielem Ba Louą. Jeden z najdroższych graczy w historii został definitywnie umieszczony na półce z nieudanymi inwestycjami. Kontrakt skrzydłowego jest ważny do czerwca, ale 28-latek może opuścić Wielkopolskę już teraz. Ba Loua już latem prosił o zgodę na odejście, jednak Lech postawił weto. Oferty rzędu 200 tysięcy euro w żaden sposób nie przekonywały, a jeszcze niejasna była sytuacja z pozostałymi graczami na tę pozycję. Wspólnie z trenerem uznano, że Iworyjczyk przyda się w początkowych kolejkach. Dzisiaj Ba Loua jest w hierarchii skrzydłowych za 18-letnim Kornelem Lismanem i nie pojechał na obóz do Turcji.

PRZYMIARKI DO LATA

 Tabela daje poznańskiemu klubowi podstawy, by sięgać wzrokiem nieco dalej niż na wiosnę. Kolejorz chce dysponować możliwie najsilniejszym zestawem personalnym w lipcu oraz sierpniu.

Między innymi dlatego zdecydowano się na przedłużenie kontraktu z Mikaelem Ishakiem, mimo że po sezonie kapitan będzie mieć na karku już 32 lata. W tej chwili trudno wyobrazić sobie optymalną jedenastkę na pucharowe kwalifikacje bez Patrika Walemarka. Spośród zawodników sprowadzonych zeszłego lata to Szwed jest tym, wobec którego Lech ma największe oczekiwania. Te jednak są proporcjonalne do ceny.

Przy Bułgarskiej przygotowują się do tego, żeby móc wykupić piłkarza z Feyenoordu. Czy ostatecznie Kolejorz wykona ten ruch, rozstrzygnie nadchodząca runda. Klub ustalił obiektywne warunki – miejsce w tabeli, a także liczba bramek i asysty – od których uzależnia wyłożenie sporych pieniędzy na 23-latka. Decyzja leży w całości po polskiej stronie. Wartość klauzuli oraz warunki przyszłego kontraktu są już ustalone.

POPRZECZKA W GÓRĘ

Druga odsłona sezonu jawi się jako zdecydowanie większe wyzwanie. Nie tylko z uwagi na niespotykany w ostatnich latach poziom rywalizacji w czołówce. Grupa pościgowa będzie jeszcze mocniejsza: Raków Częstochowa wciąż dysponuje znaczną częścią środków ze sprzedaży Ante Crnaca, na zakupy najprawdopodobniej ruszą także Jagiellonia Białystok i Legia, napędzone przychodami z europejskich pucharów. W Poznaniu panuje przekonanie, że kontynuacja dotychczasowej pracy, zwłaszcza przy zimowym podniesieniu jakości składu, powinna doprowadzić do triumfu w maju.

Lech nie postrzega zdobycia mistrzostwa jako sytuacji czarno-białej. Ewentualne fiasko nie spowoduje chaotycznych reakcji i nie wywoła rewolucji w klubie. Przy Bułgarskiej nikt nie uzależnia kontynuowania pracy przez Frederiksena od wygrania ligi. Z zastrzeżeniem, że to obecna perspektywa. Jeśli tytuł nie wróci do stolicy Wielkopolski, wszelkie oceny i decyzje uwarunkowane będą czynnikami, które do tego doprowadziły. 

guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Wbudowane opinie
Zobacz wszystkie komentarze
Zbyszek
Zbyszek
7 stycznia, 2025 14:58

Jeżeli Lech będzie miał tak duże wachania formy i nie będzie porządnych transferów które realnie wzmocnią kadrę to.nie zdobędzie mistrza Polski 2025 roku.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 1/2025

Nr 1/2025