Lewandowski w pogoni za ikonami i rekordami
W ubiegłym sezonie się nie udało, ale kiedy Robert Lewandowski zapowiedział, że nie złożył broni w sprawie poprawienia osiągnięcia Gerda Muellera, to wcale nie rzucał słów na wiatr. Snajper Bayernu Monachium udowodnił to po raz kolejny w trakcie poniedziałkowego meczu z Arminią Bielefeld.
Lewandowski o krok od wyrównania osiągnięcia Fischera (fot. Reuters)
Sezon Bundesligi dobił już do 21 kolejki, a Lewandowski pewnym krokiem zmierza po tytuł króla strzelców, dystansując wszystkich rywali. Reprezentant Polski ma już w dorobku 25 goli na koncie i o siedem wyprzedza Andre Silvę z Eintrachtu Frankfurt, a o aż dziesięć Erlinga Haalanda z Borussii Dortmund.
Tak pokaźny dorobek bramkowy oznacza, że Lewandowski stał się pierwszym piłkarzem w historii Bundesligi, któremu przed półmetkiem sezonu udało się zapisać na swoim koncie tyle goli. Wysoka forma 32-latka sprawiła, że niczym bumerang wrócił temat pobicia przez niego najlepszego wyniku w historii Bundesligi, który należy od dekad do wspomnianego Gerda Muellera.
Legendarny Niemiec w sezonie 1971-72 zdobył aż 40 goli i mimo tego, że w lidze występowało od tej pory wielu znakomitych napastników, to żadnemu nie udało się nawiązać do tego osiągnięcia.
W poprzedniej kampanii Robert Lewandowski był blisko, ale ostatecznie jego dorobek zatrzymał się na 34 bramkach, co jest jego osobistym rekordem. Patrząc na to w jakim tempie Polak powiększa swój dorobek w tym sezonie, można się spodziewać, że przypuści jeszcze atak i spróbuje wymazać historyczny wynik z tabel.
To jednak wciąż nie wszystko. Napastnik Bayernu zbliżył się już na dystans siedmiu trafień do Klausa Fischera, który plasuje się na drugim miejscu w klasyfikacji wszech czasów, jeśli chodzi o najskuteczniejszych graczy Bundesligi. Nieco więcej dzieli „Lewego” od pierwszego Muellera, ale 104 gole to wcale nie jest jest różnica, której w ciągu kilku najbliższych sezonów – o ile zdrowie dopiszę – nie dałoby się zniwelować.