Lew, czarownica i nowy stadion
Jeśli dotychczas ktoś nie słyszał o klubie Estudiantes de La Plata, to po wielkiej fecie, do której doszło w drugi weekend listopada zapewne dowiedział się o jego istnieniu. Przy okazji otwarcia przebudowanego stadionu zachwycano się bowiem filmikiem, na którym hologram wielkiego płonącego lwa przechadzał się po dachu obiektu noszącego nazwę Jorge Luis Hirschi.
Juan Sebastian Veron (z prawej) w towarzystwie Christiana Karembeu na gali The Best.
Nazywają się Estudiantes, gdyż na początku XX wieku zostali założeni przez studentów, a lew pojawił się w efektownej wizualizacji, bo jest jednym z symboli klubu. Jak ważną rolę odegrał w dziejach argentyńskiego futbolu, najlepiej świadczy to, że do trzech ostatnich medali mistrzostw świata doprowadzili reprezentację tego kraju byli zawodnicy i trenerzy drużyny z La Platy. To legendarny
Carlos Bilardo, który triumfował z Albiceleste na Mexico ’86 i zajął drugie miejsce cztery lata później na mundialu we Włoszech oraz
Alejandro Sabella, który doprowadził Argentynę do wicemistrzostwa World Cup 2014. Pierwszy z nich ze względów zdrowotnych nie mógł przybyć na uroczystości otwarcia odrestaurowanego obiektu, drugi zaś poprowadził jeden z zespołów podczas meczu pokazowego legendarnych graczy Estudiantes.
KLAN VERONÓW
Stadion w La Placie został ze względów bezpieczeństwa zamknięty 14 lat temu, więc nic dziwnego, że z takim utęsknieniem czekano na jego ponowne otwarcie. W ogólnokrajowym dzienniku „La Nacion” przedstawiono program dwudniowej fiesty, w której nie brakowało występów artystów, zawodów sportowych i wielu innych atrakcji. Architekt Miguel Menno powiedział, że stadion posiada najwyższe standardy jakości i zastosowano przy jego budowie najnowocześniejsze technologie. Z kolei inżynier Juan Jose Calderon poinformował, że to nie jest zwykły prostokąt służący do gry w piłkę nożną, ale budowla zintegrowana świetnie z miastem. To przede wszystkim pierwszy stadion na świecie, który otrzymał certyfikat środowiskowy EDGE. Obiekt posiada szatnię z jacuzzi, centrum sportowe, bary i restauracje, muzeum, sklepy, olbrzymi parking, sale konferencyjne i biura. Przy układaniu murawy zastosowano nowoczesny system hybrydowy, połączono trawę naturalną i syntetyczną, nie ma też żadnych barier i płotów odgradzających boisko od widowni. Trybuna dla VIP-ów jest podobna do tej na słynnej Bombonerze w Buenos Aires, czyli na obiekcie Boca Juniors.
– Dziękuję wszystkim, że tutaj przyszli i są z nami – powiedział cieszący się z otwarcia stadionu ubrany w elegancki szary garnitur, czarną koszulę i szary krawat prezydent Estudiantes, Juan Sebastian Veron – To ekscytujące widzieć was tutaj, gdy możemy się cieszyć powrotem do domu po tylu latach wędrówki. Tutaj rodziły się wielkie przyjaźnie i zawiązywały tradycje rodzinne. Cieszę się, że kontynuujemy coś, co zapoczątkowano tak naprawdę już dwadzieścia lat temu. Specjalny hołd pragnę złożyć Carlosowi Bilardo, który ma już pomnik przed odnowionym stadionem Estudiantes.
Veron ma 44 lata, ale jeszcze do niedawna sam był piłkarzem klubu, któremu teraz przewodzi jako prezydent. Zresztą La Brujita, czyli mała czarownica, w La Placie się urodził i w Estudiantes zaczął bogatą karierę piłkarską. Tyle że jej najlepszy okres spędził jednak w Europie. W 1996 roku trafił bowiem do Włoch, gdzie najpierw przez dwa sezony grał w Sampdorii Genua, potem rok w Parmie, następnie dwa lata był w Lazio Rzym i postanowił zmienić klimat na angielski. W latach 2001-03 kopał piłkę w Manchesterze United, później przez sezon był zawodnikiem Chelsea Londyn, po czym zatęsknił za Italią i na dwa lata został wypożyczony do Interu Mediolan. Wreszcie w 2006 roku wrócił do Estudiantes, ale nie za darmo, macierzysty klub musiał zapłacić za niego ponad 2 miliony euro. Łącznie, wliczając przejście z Boca Juniors (spędził tam tylko kilka miesięcy) do Sampdorii, jego ruchy transferowe kosztowały kolejne kluby około 120 milionów euro. A do Włoch środkowy pomocnik został wysłany w tak młodym wieku, żeby nie miał na niego wpływu grający wtedy również w Boca Diego Maradona, którego nienawidził ówczesny selekcjoner reprezentacji Argentyny – Daniel Passarella.
Jako piłkarz Estudiantes Veron w 1995 roku został mistrzem drugiej ligi, a po powrocie do kraju dwa razy zdobył już prawdziwe mistrzostwo Argentyny Torneo Apertura, a przede wszystkim w 2009 roku cieszył się z triumfu w Copa Libertadores. Był bowiem kapitanem zespołu prowadzonego przez Sabellę, piłkarza El Leo z kolei w latach 80. Juan Sebastian nareszcie mógł spojrzeć w oczy tacie – świetnemu napastnikowi Juanowi Ramonowi Veronowi, noszącemu przydomek La Bruja (Czarownica), który także urodził się w La Placie i z Estudiantes triumfował w Pucharze Wyzwolicieli trzy razy z rzędu w latach 1968-70. W 1968 roku zdobył też z macierzystym tym klubem Puchar Interkontynentalny, po wygraniu dwumeczu z Manchesterem United – 1:0 na La Bombonera w Buenos Aires oraz 1:1 na Old Trafford. Wkrótce jednak na dwa lata wyjechał do Panathinaikosu Ateny. Innym czołowym piłkarzem Studentów był w tamtym czasie właśnie wspomniany pomocnik Bilardo. Natomiast z ławki trenerskiej zespół świetnie prowadził Osvaldo Zubeldia. Szkoleniowiec, który przywiązywał ogromną wagę do taktyki, dokładnie rozpracowywał rywali, ćwiczył wykonywanie stałych fragmentów i stosował pułapki ofsajdowe. Teraz takie zachowanie jest normą, ale wtedy było czymś nowatorskim. Spadkobiercą jego pomysłów został Bilardo, który niemal prosto z boiska przesiadł się na ławkę trenerską, na której zastąpił swojego mistrza, ale gdy po kilku miesiącach pracy nie udało się zdobyć czwarty raz z rzędu Copa Libertadores po przegraniu w finale z Nacionalem Montevideo, na pewien czas stracił zapał do trenerki.
Szybko jednak wrócił do tej profesji i był trenerem Estudiantes, gdy 9 marca 1975 roku urodził się Juan Sebastian Veron. Ma to o tyle znaczenie, że przez lata krążyła plotka, że nie poinformował o tym jego ojca Juana Ramona, który akurat przebywał na klubowym zgrupowaniu przed derbami z Gimnasią. Prawda jest jednak taka, że w ośrodku był tylko jeden telefon i Bilardo stwierdził, że poinformuje kolegę o tej radosnej nowinie dopiero rano. La Bruja po otrzymaniu informacji pojechał do szpitala, zobaczył żonę i potomka – potem wrócił, żeby zagrać mecz. Wkrótce rodzina Veronów wyjechała do Kolumbii, gdzie ojciec grał w Atletico Junior Barranquilla i Deportivo Cucuta, zresztą do tego kraju przeniósł się również Bilardo, gdzie najpierw był trenerem Deportivo Cali, a potem został selekcjonerem reprezentacji Kolumbii.
Przełomowy dla Bilardo okazał się rok 1982, gdy po powrocie do La Platy poprowadził Estudiantes do mistrzostwa kraju w rozgrywkach Metropolitano, a kilka miesięcy później objął drużynę narodową Argentyny. Początkowo dawał szansę piłkarzom dobrze sobie znanym z klubu z La Platy, ale Sabella, Miguel Angel Russo, Julian Camino i Jose Daniel Ponce nie załapali się na meksykański mundial, który Albiceleste wygrali. Z byłych graczy Estudiantes do tego sukcesu przyczynił się w dużym stopniu Jose Luis Brown oraz w minimalnym Marcelo Trobbiani. Co ciekawe pięć lat temu na brazylijskim mundialu Sabella też miał w składzie piłkarzy, których poznał podczas pracy w Estudiantes: Marcosa Rojo i Enzo Pereza.
OFICJALNE OTWARCIE
Pierwszy mecz ligowy na pachnącym świeżością stadionie Estudiantes rozegra 30 listopada, a rywalem będzie Atletico Tucuman. Trenerem zespołu z La Platy jest były argentyński reprezentacyjny obrońca – Gabriel Milito, który jako piłkarz był w ojczyźnie związany z Independiente de Avellaneda, a w Hiszpanii grał w Realu Saragossa i Barcelonie. Natomiast Veron zna go dobrze ze wspólnej gry w reprezentacji. Teraz ekipa El Leo jest na siódmym miejscu w tabeli ligowej, mówi się, że niedługo w zespole pojawi się słynny pomocnik Javier Mascherano. Zresztą w zespole są też inni doświadczeni piłkarze, jak bramkarz Mariano Andujar, który co jakiś czas wraca tutaj między wyjazdami do Włoch, chilijski obrońca Gonzalo Jara, czy napastnik Gaston Fernandez wracający chętnie do Estudiantes po występach w klubach z różnych części Ameryki. Tyle że jeśli Veron pragnie odbudować markę także pod względem sportowym, nie może opierać zespołu na piłkarzach mających już za sobą najlepsze lata kariery. Zresztą doskonale zdaje sobie z tego sprawę, o czym mówił w jednym z wywiadów: – Mamy już stadion, więc teraz możemy więcej środków przeznaczyć na zespół piłkarski, bo wcześniej wszystko szło na wielką inwestycję.
Zbigniew MROZIŃSKI