Leganes coraz bliżej spadku do Segunda Division
Eibar bezbramkowo zremisował na własnym stadionie w spotkaniu z CD Leganes w ramach trzydziestej piątej kolejki La Liga. Podział punktów ani trochę nie polepszył wręcz beznadziejnej sytuacji gości.
Powiedzieć, że położenie CD Leganes w tabeli Primera Divison przed serią gier numer „35” było ze wszech miar fatalne, to tak naprawdę nic nie powiedzieć. Popularne „Ogórki’ na cztery kolejki przed zakończeniem bieżącego sezonu traciły do bezpiecznego miejsca aż siedem punktów.
Dla nikogo zatem nie ulegało żadnej wątpliwości, że dzisiejsze starcie z Eibarem, skądinąd również walczącym o utrzymanie, będzie w istocie rywalizacją o być albo nie być w hiszpańskiej ekstraklasie. „Nigdy – mimo naszych słabości i ograniczeń – nie przestaniemy wierzyć w happy-end na finiszu kampanii w naszym wykonaniu” – przyznał nietracący wiary w ligowy byt Javier Aguirre.
Prowadzeni przez niego piłkarze os pierwszego gwizdka sędziego Eduardo Prieto Iglesiasa prezentowali chęć do zgarnięcia kompletu punktów. Jednak, jak powszechnie wiadomo, cechy wolicjonalne nie mogą w zupełności wystarczyć do osiągnięcia wygranej. W parze z niepohamowanymi ambicjami muszą iść także piłkarskie umiejętności.
A tych ekipie z przedmieść Madrytu po prostu brakowało. Dzisiejszego wieczora byliśmy świadkami nader wyrównanej konfrontacji. Ani Eibar, ani Leganes nie byli w stanie w trakcie pełnych dziewięćdziesięciu minut przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść.
Bezbramkowy remis bez dwóch zdań pozycjonuje w korzystniejszej sytuacji ekipę z Estadio Ipurua. Drużyna dowodzona przez Jose Luisa Mendilibara w dalszym ciągu, co prawda, nie mogą być pewni utrzymania w stu procentach, ale nadal znajdują się ponad czerwoną kreską oznaczającą spadek i są zależni wyłącznie od siebie.
Z kolei Aguirre i spółka muszą liczyć na cud. W tym stwierdzeniu nie ma ani cienia przesady. Przedostatnie „Ogórki” dzieli od siedemnastego Deportivo Alaves sześć punktów. Co więcej – ich nadchodzący terminarz jest nad wyraz trudny. Zmierzą się bowiem kolejno z Valencią, Athletikiem Bilbao i Realem Madryt. Spadek to w ich przypadku jedynie kwestia czasu.
Jan Broda