LE: Za wysokie progi dla Rakowa
Portugalia nie jest łaskawa dla polskich klubów. Raków Częstochowa poległ w starciu ze Sportingiem, co stanowi trzecią klęskę w fazie grupowej Ligi Europy. Mistrz Polski stracił szanse na wyjście z grupy i pozostaje mu walka o miękkie lądowanie w Lidze Konferencji Europy.
Raków znów pokazał swoje słabsze oblicze (fot. Jakub Ziemianin / 400mm.pl)
To był kolejny mecz który potwierdził, że Raków Częstochowa nie jest gotowy do rywalizacji w fazie grupowej Ligi Europy. Po słabym spotkaniu, choć z przebłyskami niezłej gry, mistrz Polski przegrał ze Sportingiem 1:2.
Raków pierwsze minuty zagrał odważnie i zaprosił Sporting do otwartej gry, co nie skończyło się dobrze dla Polaków. Portugalczycy błyskawicznie przejęli inicjatywę i już na samym początku bombardowali bramkę Kovacevicia. Defensywa Rakowa popełniała bardzo proste błędy i pomagała przeciwnikowi w stwarzaniu okazji strzeleckich.
W 12. minucie Bogdan Racovitam zatrzymał rywala we własnym polu karnym. Arbiter początkowo nie wskazał karnego, jednak po analizie VAR pokazał na jedenasty metr i pokazał czerwoną kartkę graczowi Rakowa. Decyzja wywołała sporą kontrowersję, ponieważ przewinienie należało do niezwykle miękkich i rzut karny był dość mocno dyskusyjny. Pedro Gocalves pewnie wykorzystał rzut karny i Raków musiał odrabiać wynik w osłabieniu.
Praktycznie cała, pierwsza połowa przebiegła pod dyktando Portugalczyków. Raków nie istniał, nie oddał nawet celnego strzału w kierunku bramki przeciwnika.
Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. W 51. minucie piłka niefortunnie odbiła się od ręki Rundicia i arbiter po raz drugi w tym meczu pokazał na wapno. Goncalves silnym strzałem znów pokonał Kovacevicia.
Gospodarze zmniejszyli tempo i od 70. minuty gry Raków budził się do życia. Mistrz Polski w ciekawy sposób rozegrał rzut wolny. Fran Tudor zamiast zagrywać piłkę dośrodkowaniem podał prostopadle do wybiegającego Cebuli. Ten zagrał w okolice bramki i dzięki błędowi bramkarza Sportingu piłka trafiła do Milana Rundicia. Ten pewnym uderzeniem z pierwszej piłki trafił do siatki.
Dalsza część tekstu pod filmem…
Świetnie w tym meczu spisywał się Vladan Kovacević, bramkarz Rakowa w 83. minucie obronił uderzenie Daniela Braganca. Bośniak zaliczył kilka innych interwencji, które uratowały Raków przed stratą bramki.
Ostatecznie to Sporting świętował wywalczenie trzech oczek. Raków Częstochowa po czterech meczach ma tylko punkt, co już teraz wskazuje, że nie ma szans na awans do fazy pucharowej Ligi Europy. Pozostaje tylko walka o grę w Lidze Konferencji Europy.
młan, PiłkaNożna.pl