Łapy precz od futbolu! [FELIETON]
W „Gazecie Wyborczej” z 16 sierpnia br. Rafał Stec i Radosław Leniarski dają sążnistą analizę przyczyn słabego wyniku naszej reprezentacji podczas Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Nie zamierzam polemizować z zasadniczo słusznymi tezami znanych dziennikarzy, ale uważam, że do jednego zdania tekstu Steca i Leniarskiego trzeba się właśnie na łamach „Piłki Nożnej” koniecznie odnieść.
Leszek Orłowski
Oto ono: „Rozmawialiśmy z socjologami sportu wiejskiego i specjalistami akademickimi, z których wynika, że z powodu wykluczenia komunikacyjnego i ekonomicznego oraz tzw. futbolozy, odcięliśmy się od naturalnego rezerwuaru talentów – wsi”.
FUTBOLOZA
Coś na ten temat wiem. Sam dorastałem na wsi, dawno temu wprawdzie, ale wykluczenie komunikacyjne było wtedy znacznie mniejsze. Nie tylko z jego powodu jako dziecko nie miałem dostępu do żadnego profesjonalnie przygotowanego trenera od jakiejkolwiek dyscypliny sportu, co oznacza, że nawet jeśli miałbym talent sportowy, to sportowcem nie mógłbym zostać. Pragnę się przyczepić tylko do jednego słowa: „futboloza” mianowicie.
Stec i Leniarski nie są łaskawi wyjaśnić, cóż to jest owa futboloza – czyżby zakładali, że nie trzeba, bo wszyscy wiedzą, bo problem jest ogólnie znany i panuje powszechna zgoda, że to owa tajemnicza choroba – końcówka „oza” nie pozostawia wątpliwości, że jako chorobę ją tu wymieniają – paraliżuje rozwój polskiego sportu? Nie muszę się wszakże domyślać, o co chodzi, bo Leniarski już wcześniej tym terminem szermował, pisząc – niestety nie pomnę kiedy, bodaj w lipcu, już wyrzuciłem gazety z tamtego czasu – że jakiś nauczyciel wuefu tłumaczył mu, że młodzi ludzie nie uprawiają innych sportów, bo liczy się tylko piłka nożna.
SPORT NARODOWY?
Nie chcą biegać, skakać, pływać, dźwigać, siłować się, bo media innych, jakże wspaniałych dyscyplin, nie promują, nie robią im PR-u, nie ma też trenerów itd.: wszystko kręci się w naszym kraju wokół piłki nożnej. I to jest złe.
Ja rozumiem zazdrość i frustrację przedstawicieli innych dyscyplin wywołaną tym, że premierzy kolejnych rządów, kiedy im sport zaczyna być propagandowo potrzebny, ogłaszają budowę iluś tam nowych orlików, a nie ogłaszają budowy nowych kortów, sal treningowych, parcourów, torów kolarskich (basenów to akurat nawet w mniejszych ośrodkach powstało sporo, w zasadzie można by też mówić o basenozie). Pewnie istotnie byłoby sprawiedliwiej raz zbudować to, a raz tamto.
Problem, a raczej rzecz w tym, że uprawianie piłki nożnej najbardziej dzieciaki kręci. Granie w piłkę nożną jest bowiem najprzyjemniejsze, nie ma w niej czegoś takiego jak wysoki próg dostępu, to znaczy istnieje możliwość sprawiającej zadowolenie rywalizacji bez długotrwałych i nużących treningów technicznych czy siłowych. W piłkę trochę lepiej bądź trochę gorzej, ale każde dziecko grać może.
LOKOMOTYWA
Gdy zaś po doświadczeniach z podwórka pójdzie na trening, to nie zrezygnuje po miesiącu, podczas gdy średnia liczba zajęć z judo na przykład, zanim kandydat przestanie uczęszczać, to, jak słyszałem, kilka. Tak jest i z tym trzeba się pogodzić.
Doprawdy, kochani przedstawiciele innych dyscyplin: z piłką nożną nie ma co wojować, bo się nie wygra, trzeba się z nią zaprzyjaźnić. Trzeba podpytać trenera piłkarskiego, czy nie ma w grupie jakiegoś chłopak bez talentu do futbolu, ale za to szybkiego, silnego, wytrzymałego, wysokiego i poprosić o podesłanie na zajęcia z zapasów, biegów, skoków, koszykówki. Bo kto raz połknie sportowego bakcyla, uzależni się od endorfin – a najłatwiej to zrobić na boisku piłkarskim, potem chętniej zajmie się inną dyscypliną, do której ma większe predyspozycje.
Zapomnijmy, proszę, o słowie futboloza. Potraktujmy futbol nie jako chorobę, lecz lokomotywę, do której można podczepić wiele sportowych wagonów.
To ja rozwinę myśł, żeby pewne kwestie stały się jaśniejsze.
Poza określeniem ” futboloza” słyszałem jeszcze inne :
– sport polski trzeba „odpiłkarzyć”,
– „tam gdzie się piłka nożna pojawia w mieście / wsi tam trawa nie rośnie”
– ” jeżeli jakieś inne dyscypliny sportowe się w jakiejś wsi/ mieście rozwijają to prawdopodobnie jest tam piłka nożna w zaniku, albo nie ma jej wcale.
I te wypowiedzi sprowadzają się do jednej zasadniczej kwestii jaką jest fakt, że ” piłka nożna ze swoimi klubami, piłkarzami, działaczami oraz politykami chcącymi się w jej świetle ogrzać lub wypromować jest tworem zdolnym pożreć i przeżreć, każdą kwotę pieniędzy jaką mozna przeznaczyć na sport w danym mieście / wsi. I prawie zawsze odbywa to się kosztem innych dyscyplin sportu.
Innymi słowy jeżeli w mieście jest drużyna piłki nożnej to na nią idzie olbrzymia większość pieniędzy. Pieniędzy, które nader często wydawane są na sport zawodowy , pensje piłkarzy, a których nie ma już na sport młodzieżowy, a jak już w końcu trzeba wydać na sport młodzieżowy to się wydaje na drużynę piłki noznej młodzieżowej niekiedy tylko po to by ” tylnym wejściem” zapewnić finansowanie zawodowej drużynie piłkarskiej, która akurat jest w finansowych kłopotach.
To w Polsce właścicielami klubów w tym z Ekstraklasy są Gminy , które środki na te kluby wydawane powinny przeznaczać , na łatanie dróg , służbę zdrowia lub chociażby ten sport młodzieżowy. I z tych gminnych pieniędzy płaci się pensje zawodowym piłkarzom często dużo wyższe niz wynosi pensja prezydenta / burmistrza w danym mieście , co samo w sobie jest przypadkiem dośc osobliwym.
I te wydawane na piłkę nożną pieniadze , których ciągle jest mało zwykle wystarczają na utrzymanie x innych klubów gdzie uprawia się inne dyscypliny sportu, a podział dotacji w mieście przypomina często proporcje – 90 % na piłkę i 10 % wszystkie pozostałe dyscypliny sportu .
I z tych powodów piłka nozna nie stanie się dla innych dyscyplin lokomotywą, bo ona jest obciążeniem.
I te wszystkie pieniądze przeznaczane na piłkę nożną w Polsce od kilkunastu lat w żaden sposób nie przekładają się na sukcesy piłki nożnej w Europie i na świecie . Chyba, że sukcesem jest 23 miejsce w Europie i 2 kluby w najniższych rozgrywkach europejskich.
Młodzież faktycznie jeszcze garnie się do piłki. Gry zespołowe faktycznie sa w trenowaniu przyjemniejsze od kilometrów przebieganych / przepływanych na stadionie / basenie, setek godzin na rzutni / skoczni. Ale Pan Redaktor zapomina o jednym . Znaczna ich część trenuje w piłkę nożną wspierani przez ich rodziców w nadziei, że będą tymi wybranymi , którzy dostąpią zarabiania tych niebotycznych pieniedzy jaki na całym świecie za zawodowe uprawianie piłki nożnej się płaci.I nie jest to wyłącznie przyjemność, a próba ustawienia się przynajmniej na kilka lat , a niekiedy na całe życie.
Poza tym Pan Redaktor nie zauważa, że piłka nożna owszem jest nadal bardzo popularna i krążą w niej ogromne pieniadze , ale jest też faktem , że jej popularność jednak spada i organizacje piłkarskie robią sporo by ten negatywny trend odwrócić.