Zaczęło się wyśmienicie, skończyło fatalnie. Polacy, choć prowadzili z Belgią, w Brukseli sromotnie przegrali.
Belgowie już od początku meczu dali próbkę swoich możliwości technicznych. W pierwszych minutach stworzyli sobie kilka dobrych okazji, z których jedna zakończyła się nawet w siatce Bartłomieja Drągowskiego, ale gol nie został uznany z powodu spalonego. Podopieczni Roberto Martineza imponowali rozegraniem akcji, z łatwością potrafili rozmontować obronę reprezentacji Polski. Forma dopisywała szczególnie Kevinowi de Bruyne, który każdym zagraniem pokazywał klasową jakość. Aktywny był także Michy Batshuayi. Napastnik Besiktasu w swojej pierwszej sytuacji trafił w słupek, a minutę później mógł cieszyć się z bramki, lecz znajdował się na ofsajdzie.
Można powiedzieć, że Belgowie grali, a my strzeliliśmy gola. Z jednej strony to jednak lekkie uogólnienie, bo piłkarze Czesława Michniewicza również potrafili przeprowadzić obiecującą akcję, ale z pewnością robili to rzadziej niż gospodarze, którzy przynajmniej jedną ze swoich sytuacji z początku spotkania powinni wykorzystać. W 28. minucie Piotr Zieliński przeprowadził świetny rajd z piłką, podał do Sebastiana Szymańskiego, który fenomenalnie obsłużył Roberta Lewandowskiego, a ten opanował futbolówkę w polu karnym i przechytrzył Simona Mignoleta sprytnym strzałem przy lewym słupku.
Po zdobytej bramce Biało-Czerwoni lekko się cofnęli, co niestety skończyło się straconym golem. W 41. minucie zakotłowało się w polskim polu karnym, obrońcy nie zdołali wybić piłki po interwencji Bartłomieja Drągowskiego (uderzał de Bruyne), a do futbolówki przed polem karnym doskoczył Axel Witsel. Zawodnik Borussii Dortmund pewnym i precyzyjnym strzałem doprowadził do wyrównania.
Po przerwie ataki Belgów przybierały na sile, aż w końcu w 59. minucie de Bruyne świetny występ skwitował bramką. Piłkę na własnej połowie stracił Lewandowski, wykorzystali to zawodnicy Czerwonych Diabłów, a piłkarz Manchesteru City otrzymał futbolówkę w polu karnym praktycznie już tylko do finalizacji akcji. Kilka minut wcześniej dwoma fantastycznymi interwencjami popisał się Drągowski. W tej sytuacji nie miał jednak nic do powiedzenia.
13 minut później było już 1:3. W polu karnym z polskimi obrońcami zabawił się Leandro Trossard, który jednak zamarkowaniem strzału przechytrzył zarówno Jana Bednarka, jak i Kamila Glika. Ten gol pójdzie na konto tego pierwszego, które przedtem przegrał jeszcze pojedynek z Batshuayiem. Raptem chwilę potem mogliśmy przegrywać już trzema bramkami, ale napastnika Besiktasu po raz drugi w tym meczu zatrzymał słupek.
Co się odwlecze, to (niestety) nie uciecze. Na dziesięć minut przed regulaminowym czasem gry dublet skompletował Trossard. Piłkarz Brighton popisał się fenomenalnym uderzeniem z narożnika pola karnego. Drągowski wyciągnął się jak struna, ale piłka wylądowała w samym okienku polskiej bramki.
Na tym strzelanie Belgów się nie skończyło. Zaledwie 240 sekund po golu Trossarda, Drągowskiego pokonał Leander Dendoncker. Piłkarze grający na co dzień w Premier League mieli dziś dzień konia, gdyż po prostu wszystko im wychodziło. Po kapitalnym trafieniu zawodnika Brighton, gracz Wolves również spróbował szczęścia z dystansu i jego atomowe uderzenie znalazło się w siatce. Przykro patrzyło się na grę polskiej reprezentacji, która kompletnie opadła z sił i nie potrafiła przeciwstawić się gospodarzom. Podopieczni Roberto Martineza nie byli atakowani, Biało-Czerwoni popełniali proste błędy, które na tym poziomie są niewybaczalne. Belgom pozostało tylko je wykorzystać.
W doliczonym czasie gry Polacy zostali skarceni po raz szósty. Gola na swoje konto zapisał napastnik Vitesse, Lois Openda, który na czwartym metrze podciął piłkę nad bezradnym Drągowskim.
Po pierwszej połowie nic nie zapowiadało takiej lekcji futbolu. Czesław Michniewicz przegrywa swoje pierwsze spotkanie w reprezentacji Polski. Przed meczem z Holandią, który już w najbliższą sobotę, zdecydowanie trzeba poprawić grę w defensywie, bo inaczej kibice w Rotterdamie mogą być świadkami podobnego wyniku.
jkow, PiłkaNożna.pl