Kolejny raz Messiego. Rekord w sobotę, rekord we wtorek
Ależ źli muszą być Cristiano Ronaldo i jego zwolennicy: akurat kiedy elektorzy ostrzą ołówki, by postawić krzyżyk na liście kandydatów do tytułu piłkarza roku, Leo Messi zaczął bić strzeleckie rekordy wszech czasów: w poprzednią sobotę Telmo Zarry w Primera Division, a w miniony wtorek Raula w Champions League. O tym musiało zrobić się głośno nawet na Samoa Zachodnim. I jak kapitan tej reprezentacji, dla przykładu, może oddać głos na kogoś innego, zwłaszcza gdy sobie uświadomi, że Messi został też wicemistrzem świata?
Leo Messi bije rekord za rekordem
Niebezpieczna gra Realu Madryt. Kiedy polityka i religia miesza się z futbolem – KLIKNIJ!Leszek ORŁOWSKI
Tak to już jest, że czegokolwiek by dokonał jeden, to zaraz pojawia się w tle drugi. W tym przypadku zresztą skojarzenie jest oczywiste, bo Raula
ścigali obaj. Messi dopadł go i połknął pierwszy.
Co się liczyZrobiłby to zresztą już trzy tygodnie wcześniej, strzelając dwa gole Ajaksowi Amsterdam, gdyby nie… pewien Polak.
Rzecz działa się w sezonie Ligi Mistrzów 2010-11. 6 marca Real podejmował na własnym stadionie Leeds United.
W 59 minucie tego ważnego meczu, przy stanie 2:2, Raul Gonzalez pokonał Nigela Martyna. Cały świat widział, że zrobił to ręką. Tylko jeden człowiek tego nie zauważył, a mianowicie sędzia meczu, Ryszard Wójcik. Uznał gola Raulowi. To dlatego ma ich w Lidze Mistrzów 71 (w 142 meczach), a nie 70. Dla porównania: Messi swoje
74 strzelił w 91 spotkaniach.
Zaczął 2 listopada 2005 roku w meczu z Panathinaikosem. To był już jego piąty występ w Lidze Mistrzów. W 34 minucie podwyższył prowadzenie na 3:0. Tego dnia jednak bohaterem był Samuel Eto’o, który strzelił trzy gole. To wtedy wszystko się zaczęło. By prześledzić, jak przebiegało, odsyłamy do statystyk obrazujących dokonania snajperskie Messiego w Lidze Mistrzów. Bohater jak zwykle nie ekscytował się publicznie swoim rekordem. „Jestem szczęśliwy z wyprzedzenia tak znakomitego piłkarza jak Raul. Najważniejsze jednak, że gole przybliżyły nas o krok do finału w Berlinie, który jest naszym wielkim celem. Będziemy dalej wszyscy pracować, by go osiągnąć” – napisał. To ciekawe, swoją drogą, że Messiemu udało się przekonać cały świat, iż wszelkie trofea indywidualne go nie interesują, a liczy się dla niego tylko interes zespołu. Cristiano Ronaldo nie zdołał tego dokonać, choć ostatnio bardzo się stara. Ale zbyt późno zaczął.
Cały artykuł można przeczytać w najnowszym numerze Tygodnika „Piłka Nożna”