Kobiety: Inauguracja zgodnie z planem
Reprezentacja Polski kobiet zgodnie z planem rozpoczęła walkę o awans na mistrzostwa świata. Biało-czerwone pokonały w Łęcznej Białoruś 4:1.
Ewa Pajor był jedną z bohaterem meczu z Białorusią (fot. Łukasz Kaczanowski / 400mm.pl)
Od kilku miesięcy trwały intensywne przygotowania polskiej kadry kobiet do meczów o stawkę, a konkretnie do eliminacji mistrzostw świata. Pierwszym rywalem reprezentacji selekcjonera Miłosza Stępińskiego były Białorusinki, a więc zespół potencjalnie słabszy od Polski. Poza tym biało-czerwone w kwietniu mierzyły się z naszymi wschodnimi sąsiadkami w meczu sparingowym, który pewnie wygrały 4:0.
Plan na inaugurację był prosty: skasować trzy punkty i w dobrych humorach wyjechać na wtorkowe spotkanie ze Szwajcarią, która jest uważana za jednego z faworytów do awansu na mundial.
Od początku spotkania widać było, że to nasza drużyna jest zdecydowanie dojrzalsza, prezentuje większą kulturę gry i po prostu wygląda na lepszą piłkarsko. To biało-czerwone były zmuszone do rozgrywania ataków pozycyjnych, a Białorusinki czekały na Polki na własnej połowie i liczyły na wyprowadzenie zabójczych kontr.
Drużyna selekcjonera Stępińskiego szybko zabrała się za wykonanie zadania. Już w 14. minucie pierwszy cios zadała Agata Tarczyńska, która dobiła strzał Agnieszki Winczo i wyprowadziła Polki na prowadzenie.
Biało-czerwone atakowały, stwarzały kolejne sytuacje, ale brakowało skuteczności. Kibice zgromadzeni na stadionie w Łęcznej – a było ich dokładnie 3740 – zdawali sobie sprawę, że kolejne gole są po prostu kwestią czasu. Białoruś nie była w stanie nam zagrozić, liczyła tylko na błędy polskiej defensywy, a tych w pierwszej połowie były dokładnie dwa, z czego jeden zakończył się bramką dla przyjezdnych.
Zanim jednak piłkarki ze Wschodu pokonały Katarzynę Kiedrzynek, to Polska wyprowadziła dwa kolejne ciosy. Najpierw świetne prostopadłe podanie wykorzystała Ewelina Kamczyk, która minęła bramkarkę i posłała futbolówkę do pustej bramki. Chwilę później trzeciego gola dla gospodyń zdobyła Ewa Pajor, która na raty wykorzystała dośrodkowanie od Kamczyk.
Chwilę przed przerwą Białoruś wysłała Polsce sygnał ostrzegawczy. Kapitalnym uderzeniem z dystansu popisała się Anastasia Schcherbachenia, która umieściła piłkę w samym okienku polskiej bramki.
Tuż po zmianie stron przyjezdne były blisko gola kontaktowego. Po dośrodkowaniu z lewej strony piłka wylądowała na poprzeczce i skończyło się tylko na strachu.
Polki wiedziały, że trzeba Białorusinkom jak najszybciej wybić z głowy marzenia o korzystnym wyniku i dorzuciły czwartego gola. Pajor stanęła oko w oko z bramkarką gości i nie dała jej żadnych szans na skuteczną interwencję.
Ostatecznie Polska zasłużenie pokonała Białoruś 4:1, choć wynik mógł i powinien być zdecydowanie wyższy. W meczu ze Szwajcarią może być zdecydowanie mniej sytuacji, więc koncentracja i skuteczność musi być na zdecydowanie wyższym poziomie.
Z Łęcznej,
Paweł Gołaszewski