Rozpędzony Juventus walczy o spełnienie marzenia, jakim jest przeskoczenie przeklętego ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Na drodze stanie mu jednak AS Monaco – zaskakujący pogromca Arsenalu. Żaden z zawodników obu klubów nie chce zapeszać, ale to w wypowiedziach graczy z Turynu można wyczuć więcej pewności siebie. Już dziś wieczorem pierwsze ćwierćfinałowe starcie na Juventus Stadium!
Siłą Juventusu nie są indywidualności, a silna grupa
Obie drużyny miały drobne problemy w fazie grupowej, ale ostatecznie znalazły się w najlepszej szesnastce elitarnych rozgrywek. Tam czekały już na nie nieco silniejsze ekipy. Juventus miał się zmierzyć z fantastyczną (w LM) Borussią Dortmund, natomiast AS Monaco – z nie do końca przewidywalnym Arsenalem. Pierwsze starcia zakończyły się pomyślnie zarówno dla podopiecznych Massimiliano Allegriego, jak i Leonardo Jardima. Drudzy zostawili za sobą świetne wrażenie, pokonując bezradnych Kanonierów 3:1, i to na Emirates Stadium. Mało kto dawał w rewanżu szansę Anglikom, ale ci – walcząc bardzo ambitnie – byli blisko awansu. Zabrakło im jednej bramki, a po zakończeniu wielu kibiców żałowało, że piłkarze Arsene’a Wengera nie wywalczyli sobie przepustki do ćwierćfinału.
Tę wywalczyli oczywiście gracze z Turynu. W rewanżowym spotkaniu z Borussią nie dali jej żadnych szans i przypomnieli Niemcom fatalną pierwszą część sezonu w Bundeslidze. Carlosa Teveza z tamtego wieczoru chyba nikt nie byłby w stanie zatrzymać.
Gdy los – na spółkę z losowaniem – skojarzył turyńczyków i piłkarzy ze stadionu Ludwika II, nikt z przedstawicieli obu klubów nie chciał się otwarcie wypowiadać o szansach na awans do półfinału. Od początku jednak lekkim faworytem zdawał się być Juventus.
– Szanse oceniam na 50 procent dla obu zespołów, ale z innymi drużynami byłoby to mniej – tak swój umiarkowany entuzjazm wyrażał Andrea Barzagli.
Tymczasem Joao Moutinho przypominał graczom z Turynu, że wraz z kolegami odprawił już jedną faworyzowaną ekipę. – Arsenal również był faworytem. Bianconeri mają bardzo dobrą drużynę i nie ma znaczenia, że nie zagra Paul Pogba. Zrobimy wszystko, by wygrać w Turynie, a następnie dowieźć przewagę do końca dwumeczu – odgrażał się Portugalczyk.
Jeszcze więcej optymizmu mieli tifosi Starej Damy. Szczególnie ci, którzy pamiętali półfinał Ligi Mistrzów z 1998 roku. Wówczas dwumecz dla bianconerich praktycznie sam wygrał Alessandro Del Piero, strzelając w nim cztery gole. Na Stadio delle Alpi uraczył widownię hat-trickiem.
Wtedy jednak Juventus był topową ekipą, a w finale tamtej edycji LM nieznacznie uległ Realowi Madryt. Po aferze Calciopoli – poddawanej ostatnio w wątpliwość – Włosi co roku walczą o powrót na europejski piedestał, ale nie mogą przeskoczyć wyżej niż ćwierćfinał. W 1/2 finału Champions League grali ostatnio w sezonie 2002/2003. Na tym etapie rozgrywek wyeliminowali wielki Real Madryt, a w finałowym meczu zostali pokonani przez krajowego rywala – AC Milan.
Do wtorkowego boju turyńczycy podejdą w znakomitych nastrojach – do gry po ponadmiesięcznej przerwie gotowy jest Andrea Pirlo. W pierwszym składzie powinien się też znaleźć Claudio Marchisio, o którego kontuzję darli ostatnio koty przedstawiciele Starej Damy oraz były szkoleniowiec Juventusu i selekcjoner reprezentacji Włoch w jednej osobie – Antonio Conte. Idealnie byłoby, gdyby w kadrze mógł się znaleźć także Paul Pogba, ale Francuz wróci na boisko dopiero za miesiąc.
Jak przedstawia się sytuacja kadrowa u podopiecznych Jardima? Na pewno nie będzie mógł zagrać tylko Lacina Traore, a bardzo prawdopodobne jest, że nie zobaczymy również Tiemoue Bakayoko. Poza tym wszyscy są zdrowi i gotowi do szaleńczego boju. I mimo że eksperci większe szanse dają bianconerim, gracze z Księstwa nie zamierzają odpuszczać. Początek ćwierćfinałowego starcia na Juventus Stadium we wtorek o godzinie 20:45.
Wtorek, 14 kwietnia (Juventus Stadium) JUVENTUS FC – AS MONACO (20:45)