Przejdź do treści

Polska 1 Liga

Janukiewicz: Zaoramy boisko w Gdyni

Z piekła do piłkarskiego raju w przeciągu czterech dni przenieśli się piłkarze Pogoni Szczecin. Po środowej porażce z Zawiszą Bydgoszcz, w niedzielę podopieczni Ryszarda Tarasiewicza nie dali szans Wiśle Płock i po koncertowej grze wygrali 3:0, wskakując na trzecie miejsce w ligowej tabeli.
W niedzielę przy Twardowskiego istniała tylko jednak drużyna. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza od pierwszego gwizdka sędziego ruszyli do frontalnych ataków i długimi momentami w ogóle nie schodzili z połowy rywala. W ciągu dziewięćdziesięciu minut Portowcy przeżyli zaledwie jeden kryzys. Na tyle jednak poważny, że mógł zupełnie odmienić losy meczu.

– Sami sobie sprokurowaliśmy nerwową końcówkę tego meczu. W zasadzie mogliśmy rozstrzygnąć wszystko już w pierwszej połowie, bo okazji bramkowych było bez liku. Zamiast tego obijaliśmy jednak ich bramkarza i musieliśmy do końca drżeć o wynik. Gdyby w ostatnich minutach piłka [po strzela zawodnika Wisły – przyp.red] nie uderzyła w słupek, ale wpadła do bramki, mecz mógł ułożyć się zupełnie inaczej. Chwała jednak chłopakom, że nie odpuścili i ostatecznie strzelili jeszcze dwie bramki – tłumaczy Radosław Janukiewicz, bramkarz Pogoni Szczecin.

Pojawienie się doświadczonego goalkeepera między słupkami było powrotem do łask trenera Tarasiewicza. Po kilku błędach w spotkaniu z Kolejarzem Stróże, były bramkarz GKP Gorzów na trzy mecze musiał zadowolić się rolą rezerwowego i ustąpić miejsca Bartoszowi Fabiniakowi. Dotychczasowy nr 2 nie spełnił jednak pokładanych w nim nadziei i po fatalnym kiksie w meczu z Zawiszą Bydgoszcz zamienił się z Janukiewiczem miejscami.

– Bartek bronił w trzech meczach, z czego w dwóch zachował czyste konto. W spotkaniu z Zawiszą szczęście mu nie dopisało, stąd może taka decyzja trenera. Ja byłem gotowy przez cały gotowy do grania, bo taka jest moja rola. Nie obrażałem się, tylko ambitnie pracowałem. Pozostaje się cieszyć, że szansa na grę przyszła tak szybko – przyznaje bramkarz Pogoni.

Wychowanek Śląska Wrocław nudził się do tego stopnia, że w pewnym momencie postanowił pojawić się… w polu karnym drużyny z Płocka. Po drugiej bramce strzelonej przez Bartosza Ławę, ruszył sprintem w kierunku kolegów z zespołu, by wspólnie z nimi cieszyć się z końcowego zwycięstwa. Jak sam tłumaczy – poniosły go emocje.

– Emocje były ogromne. Wszystkim nam bardzo zależało na zwycięstwie i trzech punktach, które dawały szanse na awans. Po drugiej bramce praktycznie wiedziałem, że jest już po meczu. Stąd ta wielka radość i rajd na drugi koniec boiska. Chciałem się cieszyć razem z kolegami.

O tym, że Radosław Janukiewicz jest postacią niezwykle emocjonalną, kibice w całej Polsce przekonali się już kilka miesięcy temu. Wówczas, po porażce z Olimpią Elbląg, w jednym z  wywiadów pojawiły się wypowiedzi bramkarza Pogoni, których wulgarność wstrząsnęła nie tylko kolegami z drużyny, ale także kibicami i dziennikarzami.

– Nie wiem, czy te słowa pomogły chłopakom. Nie chciałbym do tego wracać, bo wspomnienia po meczu z Elblągiem nie są zbyt dobre. Przegraliśmy z bardzo słabym zespołem, więc w przypływie emocji padły takie, a nie inne wyrażenia. Każdy z nas doskonale zdaje sobie sprawę, dlaczego gra w Pogoni. Naszym celem jest awans i musimy go wywalczyć – zapowiada szczeciński bramkarz.

Do realizacji przedsezonowych założeń, podopiecznym Ryszarda Tarasiewicza brakuje trzech punktów, które pozostały do zdobycia w meczu przeciwko Arce Gdynia. Jeśli piłkarze Dumy Pomorza wygrają z odwiecznym rywalem, a Piast Gliwice nie przegra z bydgoskim Zawiszą, wówczas Portowcy powrócą do Szczecina jako gracze T – Mobile Ekstraklasy.

– Zaoramy tam boisko, żeby wywalczyć ten awans – obiecuje Janukiewicz. – Jesteśmy tak naprawdę o krok od awansu, więc nie ma siły, która by nas powstrzymała. Przed nami prawdopodobnie najważniejszy mecz w karierze, więc nie możemy go zepsuć.

Dla bramkarza Pogoni Szczecin uczucie awansu nie jest jednak obce. Przed laty ulubieniec szczecińskiej publiczności święcił już podobne tryumfy m.in. w sezonie 2007/08, kiedy występował w bramce Śląska Wrocław.

– Chciałoby się powiedzieć „do trzech razy sztuka”. W swoim życiu przeżyłem już dwa awanse i mam nadzieję, że za tydzień wywalczę trzeci. Aktualnie nie towarzyszą mi jakieś szczególne emocje. Dopóki nie znaleźliśmy się w gronie dwóch najlepszych drużyn obecnego sezonu, nie mamy o czym rozmawiać – kończy Radosław Janukiewicz.

Grzegorz Lemański, Piłka Nożna

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 2/2025

Nr 2/2025