Jak wymagać i nie zrazić do siebie ludzi
To doprawdy interesujące, że po pierwszej konferencji prasowej nowego selekcjonera reprezentacji Polski, Paulo Sousy, więcej mówi się o jego kulturze osobistej, niż o jego planie na grę drużyny. Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, Zbigniew Boniek, reklamował Portugalczyka jako człowieka posiadającego głęboką wiedzę o naszych zawodnikach, ale po odsianiu banałów, którymi trener nakarmił opinię publiczną, trudno odnieść takie wrażenie.
PRZEMYSŁAW PAWLAK
Można wręcz dojść do wniosku, że Portugalczyk wie więcej o Janie Pawle II niż o polskich piłkarzach, nie licząc Roberta Lewandowskiego. Zapewne świadczy to nawet dobrze o człowieku Paulo Sousie, ale o selekcjonerze reprezentacji Polski Paulo Sousie niekoniecznie.
Każdy ma prawo odbierać wystąpienie Portugalczyka na swój sposób i ten numer „PN” jest tego dowodem. Felietoniści bowiem odnieśli się do tematu nowego selekcjonera reprezentacji Polski, każdy wedle własnego uznania, z każdym można się zgadzać albo spierać. Na pewno jednak zmiana na stanowisku trenera drużyny narodowej oczyściła wokół niej atmosferę, nastąpiło nowe otwarcie, Boniek otworzył okno i wpuścił do środka świeże powietrze. Nawet słowa Portugalczyka „razem będziemy walczyć o mistrzostwo Europy” zostały przyjęte z zadumą. Wyobraźmy sobie, że wypowiada je Jerzy Brzęczek – śmiechom nie byłoby końca, powiedzielibyśmy, że wariat. Za Jerzym Engelem szturm na złoto mundialu w Korei i Japonii ciągnie się do dziś. Klucz do odbioru przekazu Sousy nie tkwi w tym, co powiedział, a kiedy powiedział. Komunikację ma opanowaną, nie palnął żadnej głupoty, czuł, w które tony uderzyć. Wciąż jednak nie wiem czy Sousa będzie lepszym selekcjonerem od Brzęczka, wiem tylko, że lepiej zaprezentował się na konferencji prasowej.
Po prawdzie jednak medialne oblicze Portugalczyka nie jest sprawą najwyższej wagi państwowej. Bo selekcjonerska kadencja Sousy zostanie naznaczona już w pierwszym meczu 25 marca. Spotkanie z Węgrami jest kluczem do całej jego pracy z polskim zespołem. Sousa wracał do wagi starcia w Budapeszcie kilka razy. Dobry wynik pozwoli mu na spokój aż do finałów mistrzostw Europy, porażka od razu postawi pod ścianą. On wie, że przed meczem otwierającym kwalifikacje mundialu w Katarze będzie miał możliwość przeprowadzenia tylko jednego normalnego treningu ze wszystkimi powołanymi w marcu zawodnikami. Logicznie rozumując, szanse na to, że gra biało-czerwonych przejdzie znaczące przeobrażenie dzięki Portugalczykowi są niewielkie. Reprezentacja Polski jest zdolna do prezentowania lepszego stylu niż za kadencji Brzęczka, natomiast odwołania do przegranego po dobrej grze meczu z Niemcami w kwalifikacjach Euro 2016 są o tyle nie na miejscu, że zdarzył się on dwa lata po rozpoczęciu pracy Adama Nawałki z kadrą, był efektem procesu, zmieniły się też okoliczności. Tymczasem Sousa dostał dwa miesiące, by nie powiedzieć dwa dni na zgrupowaniu. Odpowiedzialność została więc przerzucona również na piłkarzy, w Budapeszcie od nich trzeba wymagać. Nawet w pierwszej kolejności!
FELIETON UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (NR 5/2021)