– Byliśmy przygotowani optymalnie. Tyle, ile można było wydobyć z zespołu, tyle wydobyliśmy – mówił po klęsce z Kolumbią, która przekreśliła szanse na awans z grupy, selekcjoner reprezentacji Polski. Zdaniem Adama Nawałki operacja mistrzostwa świata 2018 przebiegła zgodnie z planem, tylko rywale pokrzyżowali plany biało-czerwonym, bo pod względem piłkarskim okazali się zbyt mocni. Kto chce, niech wierzy.
PRZEMYSŁAW PAWLAK
Kluczem do fatalnego w naszym wykonaniu turnieju nie był jednak mecz z Kolumbią. Że zespół z Ameryki Południowej jest silny, dla nikogo nie mogło być tajemnicą. Najważniejszy był mecz numer jeden – z Senegalem. Sztab szkoleniowy doskonale zdawał sobie z tego sprawę, piłkarze również. Kilka ostatnich miesięcy to jasny przekaz z obozu kadry narodowej, że pierwszego spotkania w żadnym wypadku nie można przegrać, że dniami i nocami trwa niemalże nieustanna praca nad przygotowaniem zespołu do starcia z Afrykanami. Tak było, trudno cokolwiek w tym względzie zarzucić Nawałce. Najważniejsze pytanie brzmi więc: dlaczego w tak arcyważnym meczu reprezentacja Polski zaprezentowała się słabo do tego stopnia, że porażka z Kolumbią była pewna jak w banku? Bo po starciu z Senegalem nie można było znaleźć logicznych argumentów za tym, że w meczu o być albo nie być na mundialu ten zespół będzie w stanie cokolwiek ugrać. Nie było nadziei. I skąd wrażenie, że selekcjoner się pogubił?
Linia obrony
Po marcowych meczach towarzyskich można było usłyszeć, że zapadła decyzja o grze na mundialu w systemie 1-3-4-3. W głowie selekcjonera dojrzewała również wyjściowa jedenastka na spotkanie z Senegalem. Co ważne – bez Arkadiusza Milika i Jakuba Błaszczykowskiego. Nawałka i jego ludzie wiedzieli, że podyktowany kontuzjami brak regularnej gry tych zawodników odbije się na ich formie w trakcie mistrzostw świata. Nie było trudno dojść do wniosku, że dla Milika i Błaszczykowskiego szykowana jest rola zmienników, obaj znaleźli się jednak w wyjściowym składzie na Senegal. Selekcjoner z pełną świadomością postawił na zawodników, którzy nie byli gotowi do gry na sto procent możliwości.
– Nie winiłbym Adama Nawałki i jego sztabu. Czy od Euro 2016 zmienił się trener reprezentacji Polski? Czy zmienili się jego ludzie od przygotowania fizycznego? Nie. A co się zmieniło? Sytuacja się zmieniła. Pojawiły się kontuzje, mniejsza liczba minut rozegrana przez zawodników w klubach – mówi Zbigniew Jastrzębski, odpowiedzialny za przygotowanie motoryczne reprezentacji Polski na mundialu w Niemczech przed dwunastoma laty. – Podejrzewam, że selekcjoner pomny doświadczeń z 2006 roku nie chciał dokonać rewolucji w kadrze, jak to uczynił Paweł Janas. Nawałka postawił na sprawdzonych graczy. Być może było to błędem, ale też niekoniecznie. Nie wiemy, jak inni piłkarze zagraliby z Senegalem, wiemy za to, że z Kolumbią sobie nie poradzili.
Po meczu z Kolumbią linia obrony Nawałki była oparta na tezie o mniejszej liczbie rozegranych minut przez piłkarzy w klubach – to dlatego zespół miał wyglądać gorzej niż w trakcie finałów mistrzostw Europy. Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniew Boniek mówił, że jeśli dwa-trzy ogniwa pierwszego składu reprezentacji Polski wyglądają gorzej, od razu odbija się to na grze zespołu. Miał rację, podobnie jak rację miał Nawałka, mówiąc o mniejszej liczbie minut rozegranych w klubach przez niektórych zawodników. Tylko nie wszystko w tej teorii do końca się zgadza – w meczu z Senegalem słabych ogniw nie mieliśmy trzech, ale przynajmniej dziewięć. Na czele z Łukaszem Piszczkiem. Występ obrońcy Borussii Dortmund został solidarnie ogłoszony jego najgorszym w reprezentacji Polski. Piszczek miał problemy, żeby dobrze przyjąć piłkę, celnie ją podać, rzadko włączał się do akcji ofensywnych, popełnił błąd przy bramce na 0:1. A on akurat rozegrał w minionym sezonie porównywalną liczbę minut do tej sprzed finałów ME. Gdyby więc pod formą byli tylko Błaszczykowski czy Milik, tłumaczenie selekcjonera można byłoby przyjąć (zrozumienie wystawienia ich w wyjściowym składzie już tak łatwo by nie przyszło), natomiast jeśli nie funkcjonował cały zespół, w tym już w pierwszym meczu zawodnik słynący z wydolności, coś musiało pójść nie tak w trakcie przygotowań bezpośrednio poprzedzających turniej.
(…)
CAŁY TEKST ZNAJDZIECIE W NOWYM (27/2018) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”