Przejdź do treści
Hit hit hitem pogania

Ligi w Europie Premier League

Hit hit hitem pogania

Czwartek był tłusty, piątek – jesienny. Jaki będzie nadchodzący weekend? Jeśli chodzi o boiska angielskiej ekstraklasy – hitowy.



Czym zakończy się powrót Jose Mourinho na Stamford Bridge? (fot. Reuters)

 
 

A przynajmniej tak głosi terminarz zaplanowanych nań spotkań. Spośród tych na pierwszy plan wysuwa się potyczka Chelsea z Tottenhamem, lecz ani starcie Leicester z Manchesterem City, ani mecz pomiędzy Arsenalem a Evertonem nie ustępują jej w stopniu znaczącym. Ba, jedno z nich kojarzy ze sobą drużyny plasujące się w tabeli wyżej niż ekipy z Londynu. Co finalnie okaże się daniem głównym dwudziestej siódmej serii gier?

DEJA VU

Bardzo mocnym kandydatem do owego miana są wspomniane derby stolicy. Nie dość bowiem, że naprzeciw siebie staną dwa z sześciu największych – choć już niekoniecznie najlepszych – klubów Premier League, nie dość, iż miejsca przy linii bocznej zajmą dawni partnerzy, kompani, a nawet przyjaciele – Frank Lampard oraz Jose Mourinho, to w dodatku stawką rywalizacji jest czwarta lokata w stawce. Nie pierwszy zresztą w bieżącym sezonie raz.

W uderzająco podobnych okolicznościach oba zespoły spotkały się tuż przed Świętami Bożego Narodzenia, 22 grudnia ubiegłego roku. Wówczas The Blues mieli trzy oczka przewagi nad Kogutami, lecz zarówno forma, jak i bilans bramkowy przemawiały na korzyść tych drugich. Mimo to, Willian i spółka zdołali utrzymać stanowisko tuż za podium, a Lampard po raz drugi w swojej bądź co bądź krótkiej karierze szkoleniowej przechytrzył The Special One.

Tym razem różnica między Chelsea i Tottenhamem wynosi tylko jeden punkt na korzyść gospodarzy. W pozostałych dwóch czynnikach ponownie górują goście, którzy strzelili dotąd 43 gole, tracąc przy tym 34 (saldo przeciwnika wynosi 43 do 36), a w lidze wygrali 4 spotkania z rzędu (seria rywala to 0 triumfów na przestrzeni minionych 4 kolejek). Należy jednak przy tym pamiętać, że ci muszą sobie aktualnie radzić nie tylko bez Harry’ego Kane’a, ale także bez Heung-min Sona. Zważywszy na fakt, iż Anglik i Koreańczyk byli odpowiedzialni za blisko połowę (20) trafień Kogutów na poziomie Premier League, jest to spore osłabienie.

 


 

Czy rezultat wpisze się w motyw deja vu z poprzedniej potyczki obu ekip? Mourinho zrobi wszystko, by do tego nie doszło. W przeciwnym wypadku przypomni mu się nie tylko owo niedzielne popołudnie, lecz również środowy wieczór 4 grudnia. Wtedy to Portugalczyk wrócił na Old Trafford i poniósł porażkę. Ze Stamford Bridge chce wywieźć zwycięstwo.

PRÓBA GENERALNA

Drugim silnym pretendentem do tytułu wydarzenia weekendu w piłkarskiej Anglii jest potyczka Leicester z Manchesterem City. Dla pierwszego jest ona szansą na przełamanie się po trzech występach bez wygranej i udowodnienie, iż strefa komfortu, zbudowana na przewadze punktowej nad resztą stawki, nie pozbawiła piłkarzy determinacji do zwyciężania. Dla drugiego – próbą generalną przed najważniejszym meczem w najnowszej historii klubu.

Doprawdy trudno o przywołanie istotniejszego spotkania od tego, które może rozstrzygnąć o tym, czy The Citizens nadal będą wierzyć w triumf w Lidze Mistrzów, czy może marzenie Szejka Mansoura trzeba będzie odłożyć o kolejne dwa lata. Jeśli bowiem podopieczni Pepa Guardioli nie wyeliminują Realu Madryt, a Trybunał Arbitrażowy do spraw Sportu (CAS) nie zmieni decyzji UEFA o ukaraniu drużyny z Etihad Stadium, noga tejże prędko w najbardziej prestiżowych rozgrywkach klubowych na Starym Kontynencie nie postanie.

I choć King Power Stadium – z całym szacunkiem – nijak ma się do Santiago Bernabeu, trzecie w tabeli Lisy winny zapewnić Kevinowi de Bruyne i spółce niezłe przetarcie przed bojem z Królewskimi. Tego nie mógł dać mecz z West Hamem, w którym sam Rodri zaliczył więcej celnych podań niż wszyscy zawodnicy Młotów razem wzięci (178 do 169). Mimo to, za sprawą pokonania londyńczyków City wysłało sygnał: chcemy dominować i jesteśmy na to gotowi. W sobotę zechce to zapewne potwierdzić.

PRZEŁAMANI

Listę zestawień aspirujących do zgarnięcia weekendowego splendoru uzupełnia starcie Arsenalu z Evertonem. Wobec rzeczonego wyroku UEFA i idącego za nim faktu, iż piąte miejsce w tabeli może wystarczyć do uzyskania prawa do gry w kolejnej edycji Ligi Mistrzów, obie strony pragną dogonić okupujący tę lokatę Tottenham. Która się do tego zbliży?

Choć The Toffees nie przegrali żadnego z poprzednich pięciu meczów i mają nad Kanonierami dwa punkty przewagi, minimalnie większe szanse na dopięcie swego zdają się mieć gospodarze. Wszystko dzięki przełamaniu się kluczowych graczy ofensywnych – w spotkaniu z Newcastle Nicolas Pepe, Mesut Oezil i Alexandre Lacazette zanotowali łącznie trzy trafienia i tyleż samo asyst, a w potyczce z Olympiakosem ostatni z wymienionych dorzucił kolejnego gola – oraz eksplozji talentu Bukayo Saki. 18-latek przyznał niedawno, że od zawsze marzył, by grać na skrzydle, lecz nie ma problemu z podporządkowaniem się woli szkoleniowca, który wystawia go na lewej obronie. Ta wyraźnie mu służy, albowiem Anglik zaliczył w tym sezonie najwięcej finalnych podań (9), jeśli chodzi o nastoletnich reprezentantów Premier League, a do tego stał się pierwszym przedstawicielem swojej nacji, który na poziomie Ligi Europy uzbierał takowych pięć.

 


 

Wiele wskazuje na to, że następną ofiarą ofensywnych harców podopiecznych Mikela Artety może stać się były klub Hiszpana. Tym bardziej, że posiada on najmniej szczelną defensywę spośród ekip z górnej połowy tabeli.

POEUROPEJSKI KAC

Nieco inny cel niż wyżej wymienione zespoły stawiają przed sobą Manchester United oraz Liverpool. Szlagierowy blichtr nie znajduje się w kręgu ich zainteresowań. Wyleczenie poeuropejskiego kaca – wprost przeciwnie.

W czwartek Czerwone Diabły tylko zremisowały z Club Brugge, choć biorąc pod uwagę ich występ na Jan Breydel Stadium należałoby może użyć partykuły aż. Przez znakomitą większość owego spotkania gracze Ole Gunnara Solskjaera nie mieli pomysłu na sforsowanie defensywy rywala, bali się podejmować odważne decyzje, a ich akcje przeprowadzane były w iście ślimaczym tempie. Obraz gry przyjezdnych zmienił dopiero Bruno Fernandes, lecz na uzyskanie wygranej było już zbyt późno. W meczu z Watfordem Portugalczyk pojawi się jednak na boisku od pierwszej minuty i to właśnie w tym tkwi największa szansa United na natychmiastową rehabilitację.

Tej pragną również The Reds, którym nie powiodło się na Wanda Metropolitano. Atletico wyszło na prowadzenie już w czwartej minucie i przewagi nie oddało do ostatniego gwizdka Szymona Marciniaka. W poniedziałek o wygraną powinno być znacznie łatwiej, albowiem na Anfield zawita pogrążony w kryzysie West Ham. Wątpliwe, by Łukasz Fabiański powstrzymał rozjuszonego lidera.

Niemiłych wspomnień związanych z europejskimi pucharami nie ma za to Wolverhampton, które pokonało Espanyol (4:0), a w niedzielę podejmie ostatnie w tabeli Norwich. Poza tym, pnące się w górę stawki Burnley zmierzy się z grającym w kratkę Bournemouth, osuwające się w dół Crystal Palace stanie w szranki z równie nieefektywnym Newcastle, coraz bliższe przygód na Starym Kontynencie Sheffield United zagra ze zbliżającym się do strefy spadkowej Brighton, zaś Southampton poszuka przełamania w boju z pozostającą ponad kreską Aston Villą.

W teorii terminarz dwudziestej siódmej kolejki Premier League aż kipi od zestawień noszących znamiona hitu. Niebawem przekonamy się, czy równie spektakularnie będzie na murawach.

***

Chelsea – Tottenham
Typ PN: x

Burnley – Bournemouth
Typ PN: 1

Crystal Palace – Newcastle
Typ PN: 2

Sheffield United – Brighton
Typ PN: 1

Southampton – Aston Villa
Typ PN: 1

Leicester – Manchester City
Typ PN: 2

Manchester United – Watford
Typ PN: 1

Wolverhampton – Norwich
Typ PN: 1

Arsenal – Everton
Typ PN: 1

Liverpool – West Ham
Typ PN: 1

MACIEJ SAROSIEK

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024