Historyczne spotkanie na Old Trafford
Pokaz siły, deklasacja, dominacja. Tak należy podsumować dzisiejszy występ Manchesteru United, który nie dał szans Leeds United.
Bruno Fernandes zdobył dwie bramki i zaliczył asystę. (fot. Reuters)
Czerwone Diabły były jedną z najbardziej krytykowanych drużyn angielskiej ekstraklasy w początkowej fazie sezonu. I słusznie, wszak ekipa z Old Trafford nie grała na miarę wiązanych z nią oczekiwań. Zaliczyła falstart.
Minione tygodnie – biorąc pod uwagę wyłącznie zmagania ligowe – są jednak w jej wykonaniu więcej niż dobre. Bruno Fernandes i spółka nie przegrali żadnego z poprzednich sześciu spotkań. Po dzisiejszym występie w starciu z Pawiami już nawet siedmiu. Dopisawszy kolejne trzy punkty, awansowali na pozycję numer trzy. Są więc wyżej niż rewelacje rozgrywek w postaci Tottenhamu i Southampton, wyżej niż wymieniani w gronie ścisłych kandydatów do zdobycia tytułu mistrzowskiego Manchester City oraz Chelsea.
Potyczka Manchesteru United z Leeds United była pod wieloma względami wydarzeniem historycznym. Po pierwsze dlatego, iż rywalizacja obu klubów jest jedną z najbardziej zaciętych i pikantnych w całej piłkarskiej Anglii. Podtekstów i smaczków w niej więcej niż w niejednych zestawieniach typowo derbowych.
Po drugie, trzecie i czwarte z powodów stricte boiskowych. Scott McTominay, który ostatnio rozegrał setne spotkanie w barwach Czerwonych Diabłów, stał się pierwszym piłkarzem w dziejach Premier League, który zdobył dwie bramki w pierwszych trzech minutach meczu. Szkot nadał tym samym ton niedzielnym poczynaniom całego zespołu.
Po 20 minutach ten prowadził już trzema golami. Po raz ostatni taka sztuka udała mu się w 2006 roku. Na przerwę obie drużyny udały się przy rezultacie 4:1. Pawie pierwszy raz w historii występów w Premier League straciły w otwierających 45 minutach cztery gole.
W drugiej połowie goście, wśród których nie było już Mateusza Klicha, zainkasowali kolejne dwa ciosy. Trafienie zanotował Daniel James, dublet skompletował Fernandes. Podopieczni Marcelo Bielsy odpowiedzieli golem Stuarta Dallasa, lecz było to tylko minimalne, niewiele znaczące zmniejszenie strat.
Manchester United wkracza w okres świąteczno-noworoczny jako trzecia siła angielskiej ekstraklasy. To dla niego dobry prognostyk przed tradycyjnym maratonem spotkań.
sar, PiłkaNożna.pl