Raheem Sterling został pierwszym Anglikiem w dziejach europejskiego czempionatu, który zdobył trzy premierowe bramki Synów Albionu podczas turnieju. (fot. Reuters)
Turniej dobiegł końca. Po jego zasadniczej części stwierdziliśmy, że prawie każde z trzydziestu sześciu spotkań wzbudziło silne emocje, napisało interesującą opowieść i wiązało się z ustanowieniem rekordu statystycznego. Nie inaczej było na etapie play-offów. Jak wtedy, tak i teraz przedstawiamy zbiór subiektywnie najciekawszych osiągnięć historycznych sfinalizowanej fazy zmagań. Do ich wyselekcjonowania niezbędne były dane udostępniane przez portal Opta.
JAK NAJDŁUŻEJ
Wiele napisano już i powiedziano o bezprecedensowej liczbie goli samobójczych, których w trakcie Euro 2020 było ostatecznie aż jedenaście. W nienotowanej wcześniej częstotliwości dochodziło jednak również do dogrywek. W samej tylko ⅛ finału były ich aż cztery. To rekord, jeśli chodzi o pojedynczą fazę strefy pucharowej.
W ćwierćfinałach, półfinałach i finale do rozstrzygnięć potrzebne były dodatkowe cztery przedłużenia gry przynajmniej do 120. minuty. Łącznie było ich więc osiem. Żadne z poprzednich mistrzostw Europy nie przyniosło więcej. Jak widać, nie tylko kibice nie chcieli, by ten spektakularny turniej się skończył.
ZMIANY, ZMIANY, ZMIANY
Jednym z najbardziej zaciętych i obfitujących w zwroty akcji widowisk było starcie Chorwacji z Hiszpanią. Na boisku w Kopenhadze padło osiem goli. Wynik niestandardowy, ale nie obcy turniejom z lat ubiegłych. Co innego liczba zmian. Zlatko Dalić i Luis Enrique w pełni wykorzystali pandemiczne przepisy dokonywania roszad i jako pierwsi w dziejach Euro wpuścili na murawę łącznie dwunastu piłkarzy z ławki rezerwowych. Czas pokaże, czy na którejś z przyszłych imprez taka sytuacja się powtórzy. Oby nie, wszak wiązałoby się to albo z kolejnym trudnym czasem dla ludzkości, albo niełatwą do przetrawienia stałą zmianą reguł futbolu.
Rywalizacja Hrvatskiej z La Roją nie byłaby jednak tak trzymająca w napięciu, gdyby nie Mislav Orsic. Zawodnik Dinama Zagrzeb wszedł do gry w 67. minucie, kiedy na telebimie ukazującym wynik widniało 1:2. Po gwizdku sędziego, oznajmiającym koniec podstawowego czasu zmagań, było natomiast 3:3. Orsic zdobył bramkę i zaliczył asystę. Wcześniej nie udało się to żadnemu chorwackiemu rezerwowemu podczas dużej imprezy.
MODA NA GŁOWĘ
Po dośrodkowaniu Orsicia do siatki Hiszpanów głową trafił Mario Pasalic. Trzeba przyznać, że był to bardzo popularny sposób umieszczania piłki w bramce w trakcie zakończonego turnieju. Przy użyciu tej części ciała strzelono aż 27 goli. Absolutny rekord mistrzostw Europy.
ZARÓWNO W DEFENSYWIE, JAK I W OFENSYWIE
Mistrzami główkowania znów – na mundialu w Rosji była to jedna z ich najgroźniejszych broni – okazali się Anglicy. W potyczce z Ukrainą zdobyli cztery bramki, z czego trzy z „telewizora”, jakby to ujął Kamil Glik. Najpierw trafił Harry Maguire, potem Harry Kane, a następnie Jordan Henderson. Synowie Albionu zostali tym samym pierwszym uczestnikiem Euro w historii, który w trakcie jednego meczu strzelił trzy gole głową.
Podopieczni Garetha Southgate’a zebrali jednak więcej pochwał nie za grę w ofensywie, a za postawę w defensywie. I słusznie. W końcu zaczęli turniej od zanotowania pięciu kolejnych czystych kont, co wcześniej nie udało się nikomu. Jordan Pickford skapitulował dopiero w półfinale, po zjawiskowym uderzenie Mikkela Damsgaarda bezpośrednio z rzutu wolnego, ale i tak sięgnął po Złotą Rękawicę.
Nie oznacza to rzecz jasna, iż w ataku Wyspiarze nie mieli się czym pochwalić. Wprost przeciwnie. Jedną z gwiazd Euro 2020 był przecież Raheem Sterling, który został pierwszym Anglikiem w dziejach europejskiego czempionatu, który zdobył trzy premierowe bramki Synów Albionu podczas turnieju. Kiedy zaś skrzydłowego Manchesteru City wsparli jego koledzy, Anglia po raz pierwszy w historii występów w fazie pucharowej zmagań o prymat na Starym Kontynencie strzeliła cztery gole w jednym spotkaniu. W półfinale wyręczył ją Simon Kjaer, dzięki któremu reprezentanci kraju królowej stali się beneficjentami trafienia samobójczego. Jeśli chodzi o mistrzostwa Europy, dotąd było to dla nich odczucie nieznane.
Identycznie było zresztą z awansem do finału. Southgate jest pierwszym selekcjonerem, który wprowadził do niego Anglików. Ci są zaś jedyną drużyną w dziejach Euro, która w trakcie jednego turnieju rozegrała sześć meczów na tym samym stadionie. Wembley opuścili tylko raz.
BEZRADNI
Jednym z największych rozczarowań imprezy była Holandia. Po zgromadzeniu kompletu oczek w grupie gracze Franka de Boera potknęli się na pierwszej przeszkodzie, jaką napotkali w fazie pucharowej. Czesi zagrali bardzo mądrze, a nade wszystko zdyscyplinowanie. Nie pozwolili rywalowi na oddanie choćby jednego celnego strzału. Odkąd portal Opta analizuje turnieje piłkarskie, Holandia nie była równie bezradna w ataku.
DIABELSKI ATAK
Nieco lepiej od swoich sąsiadów wypadli Belgowie, których w ćwierćfinale zatrzymali Włosi. Romelu Lukaku nie sięgnął po Złotego Buta, jak wielu przed startem zmagań zakładało, ale cztery gole strzelił. Stał się dzięki temu najskuteczniejszym reprezentantem swojego kraju w historii mistrzostw Europy. Ma w dorobku sześć trafień.
Z dobrej strony w ofensywie pokazał się także Thorgan Hazard. Piłkarz Czerwonych Diabłów pokonał golkiperów Danii oraz Portugalii. Jako że w rywalizacji z Finlandią na boisku się nie pojawił, został pierwszym Belgiem, który zdobywał bramki w dwóch kolejnych występach podczas Euro.
NA DWÓCH BIEGUNACH
Pisząc o drużynie prowadzonej przez Roberto Martineza nie sposób nie wspomnieć o Jeremym Doku. Piłkarz Rennes był najjaśniejszym punktem Czerwonych Diabłów w potyczce z Italią. Ustanowił przy okazji dwa rekordy. Został najmłodszym (19 lat i 36 dni) Belgiem w dziejach, który zaczął mecz fazy pucharowej mistrzostw Europy w wyjściowym składzie. Nie zawiódł, notując osiem skutecznych dryblingów. Wcześniej na Euro nie udało się to żadnemu nastolatkowi.
Szersza publiczność poznała się też na talencie Pedriego. Pomocnik Barcelony był jednym z najważniejszych zawodników w układance Luisa Enrique. Ten uczynił 18-latka najmłodszym graczem w historii europejskiego czempionatu, który znalazł miejsce w pierwszej jedenastce podczas spotkania fazy play-off. I jedynym, jaki w tym wieku wystąpił od początku w aż pięciu starciach.
Nieco starszy, bo 19-letni, jest Bukayo Saka. Nie przeszkodziło mu to jednak w zostaniu najmłodszym Anglikiem, który w półfinale Euro wybiegł na boisko w podstawowym składzie.
Na drugim biegunie znaleźli się Leonardo Bonucci, Giorgio Chiellini i Cesar Azpilicueta. Pierwszy stał się najstarszym strzelcem gola w finale mistrzostw Europy. Drugi jest od niedzieli najbardziej wiekowym piłkarzem, który rozpoczął finał Euro w roli kapitana. Trzeci to natomiast najstarszy zdobywca bramki dla La Roja w historii jej uczestnictwa w czempionacie na Starym Kontynencie.
PRAWIE JAK SCHICK
A skoro już o Hiszpanach mowa, ci są jedyną ekipą w dziejach Euro, która strzeliłą pięć goli w dwóch kolejnych meczach. Najpierw surową lekcję dostali od niej Słowacy, potem festiwal strzelecki obejrzeli z bliska Chorwaci.
Ci ostatni zmusili jednak podopiecznych Lucho do rozegrania dogrywki. W ich ślady poszli następnie Szwajcarzy oraz Włosi. La Roja została tym samym pierwszym uczestnikiem rywalizacji o tytuł futbolowego króla Starego Kontynentu, który trzy razy z rzędu przebywał na murawie przez minimum 120 minut.
Być może byłoby inaczej, gdyby nie kuriozalna sytuacja po podaniu Pedriego do Unaia Simona. Golkiper nie opanował piłki, przez co pomocnik zanotował trafienie samobójcze. Nie byle jakie trafienie samobójcze. Nie dość, iż pierwsze w historii Euro, które padło po zagraniu zza pola karnego, to jeszcze „zdobyte” z największej odległości. Piłkarz Barcy kopnął z blisko 45 metrów. Prawie jak Patrik Schick.
BRAMKOSTRZELNY CZARNY KOŃ
Nim Hiszpania wbiła po pięć goli Słowakom i Chorwatom, Dania zdobyła po cztery bramki z starciach z Rosją oraz Walią. Jeśli chodzi o mistrzostwa Europy, nigdy wcześniej się to nie zdarzyło.
Nie zdarzyło się również to, by którakolwiek z drużyn musiała czekać na awans do kolejnego półfinału aż 29 lat. Skandynawowie musieli. Po raz pierwszy w najlepszej czwórce znaleźli się w 1992 roku, kiedy sensacyjnie sięgnęli po złoto. Tym razem na ostatniej prostej do finału pokonała ich Anglia.
Duńczycy wrócili jednak do domu z podniesionymi głowami. Nie dość, że zostali czarnym koniem turnieju, to w dodatku pobili własny rekord strzelecki. Dwanaście trafień to zdecydowanie ich najlepszy wynik w trakcie Euro.
RADOŚĆ PÓŹNA I WIELKA
Powody do zadowolenia mieli także Ukraińcy. Po raz pierwszy w historii dotarli bowiem do ćwierćfinału europejskiego czempionatu. Awans zapewnił im Artem Dovbyk. 24-latek strzelił zwycięskiego gola w rywalizacji ze Szwecją w 120 minucie i 37 sekundzie. Jest to najpóźniej zdobyta bramka dająca wygraną w dziejach turnieju.
PRZEBITY SZKLANY SUFIT
Kibiców nie zawiedli też Szwajcarzy. Xherdan Shaqiri i spółka wreszcie przebili szklany sufit i zagrali w ćwierćfinale. Po raz ostatni udało im się to na mundialu w 1954 roku. Na mistrzostwach Europy – nigdy.
W ⅛ finału Helweci sprawili ogromną niespodziankę eliminując faworyzowaną Francję. Wbili jej aż trzy gole. Tyle samo, co Turcji w trzeciej kolejce fazy grupowej. Tym samym po raz pierwszy w dziejach uczestnictwa w imprezie rangi kontynentalnej zdobyli trzy bramki w dwóch kolejnych spotkaniach.
REKORDOWE ZAMKNIĘCIE
Mecz zamykający turniej także nie mógł obyć się bez rekordów. Luke Shaw otworzył wynik już w drugiej minucie. A dokładnie wtedy, gdy na zegarze widniała minuta i 57 sekund. To najszybciej strzelony gol w historii finałów Euro.
Anglicy dobrze zaczęli, ale Włosi lepiej skończyli. Po ostatnim gwizdku arbitra to oni wznieśli w górę trofeum, powtarzając osiągnięcie rodaków z 1968 roku. Na drugą koronę królów Starego Kontynentu czekali więc 53 lata. Najdłużej w dziejach mistrzostw Europy.
Maciej Sarosiek