Hertha na kolanach – nokaut Bayernu w Berlinie!
To była istna deklasacja. Bayern Monachium pokonał berlińską Herthę 4:0. Wszystkie bramki padły w drugiej odsłonie meczu. Pełne dziewięćdziesiąt minut rozegrał wracający po operacji Robert Lewandowski. Polski napastnik dwukrotnie kierował piłkę do siatki, jednak tylko jedno z jego trafień zostało przez sędziego uznane za zdobyte prawidłowo.
Robert Lewandowski nie przestaje strzelać. Nawet, jeśli wraca po kontuzji (fot. Reuters)
Występ Lewandowskiego w konfrontacji z Herthą Berlin do samego końca nie był przesądzony. „RL9” pod koniec ubiegłego roku poddał się bowiem operacji. Reprezentantowi Polski od dłuższego czasu doskwierała przepuklina pachwinowa, lecz sam zainteresowany nie był w stanie znaleźć odpowiedniego terminu na przeprowadzenie zabiegu.
Ostatecznie termin ustalono na końcówkę grudnia. Tuż po końcowym gwizdku arbitra w meczu z Vfl Wolfsburgiem (2:0) Lewandowski trafił prosto na operacyjny stół. Zabieg przebiegł pomyślnie i bez żadnych komplikacji. Najlepszego strzelca świata poprzedniego roku czekały mniej więcej trzy tygodnie przerwy.
Oczywistym zatem było, że Lewandowski nie poleci wraz zresztą drużyny do Kataru na coroczne zgrupowanie zimowe. Pod znakiem zapytania pozostawał jednak jego występ w konfrontacji z Herthą Berlin. Wątpliwości rozwiał na przedmeczowej konferencji prasowej Hansi Flick – szkoleniowiec Bayernu Monachium.
„To profesjonalista. Jest już gotowy do gry na niemal sto procent. Jego indywidualna praca była bardzo dobra. Podczas treningów nie miał żadnych problemów. Nie odczuwa już żadnego bólu” – powiedział Flick.
Lewandowski znalazł się w pierwszym składzie „Die Roten” i przez ani moment nie dawał po sobie poznać, że niecały miesiąc temu był operowany, a raptem kilka dni wstecz wrócił do treningów z pełnym obciążeniem.
Reprezentant Polski w pierwszych czterdziestu pięciu minutach, podobnie zresztą jak cały zespół mistrzów Niemiec, rzadko gościł w polu karnym gospodarzy. W 25. minucie Lewandowski po dwójkowej akcji z Ivanem Perisiciem znalazł się w sytuacji sam na sam w polu karnym Herthy, jednak piłka po jego uderzeniu minimalnie minęła słupek bramki.
W drugiej połowie pętla na szyi berlińczyków zaczęła zacieśniać się coraz bardziej. O ile w pierwszej odsłonie meczu podopieczni Jurgena Klinsmanna całkiem nieźle radzili sobie w destrukcji, nie dopuszczając piłkarzy Bayernu do klarownych sytuacji strzeleckich, o tyle w drugiej, w obliczu zdynamizowania gry przez Bawarczyków, byli już bezradni.
W 60. minucie pieczołowicie konstruowane akcje ofensywne „Die Roten” zmaterializowały się w postaci gola. Perisić sprytnie zgrał piłkę głową w kierunku Thomasa Muellera, który efektownym strzałem posłał piłkę między nogami interweniującego w bramce Rune Jarnsteina.
Nie upłynęły trzy minuty, a na stadionowym telebimie pod herbem Bayernu pojawiła się cyfra dwa. Benjamin Pavard dośrodkował w pole karne, gdzie na piłkę czekał Robert Lewandowski. Polski snajper głową wybił futbolówkę z rąk Jarsteina i posłał ją do pustej bramki, lecz sędziujący Tobias Stieler, po ponownym obejrzeniu całego zajścia, anulował gola, uznając, że „RL9” dopuścił się faulu na bramkarzu.
Dziesięć minut później nikt już nie miał prawa anulować trafienia autorstwa Lewandowskiego. Chwilę wcześniej Lukas Klunter sfaulował w obrębie pola karnego Leona Goretzkę. Arbiter nie miał wątpliwości – rzut karny. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł właśnie „Lewy” i ze spokojem pokonał Jarsteina. Tym samym dogonił w klasyfikacji króla strzelców Timo Wernera z RB Lipsk. Obaj mają aktualnie na swoim koncie dwadzieścia goli.
W kolejnych minutach na listę strzelców wpisali sie kolejno Thiago Alcantara i Ivan Perisić, ustalając tym samym końcowy rezultat meczu. Bayern po bardzo dobrej drugiej połowie zasłużenie wysoko pokonał Herthę, odpowiadając jednocześnie na wczorajsze, równie efektowne, zwycięstwa RB Lipsk (3:1 z Unionem Berlin) oraz Borussi Dortmund (5:3 z Augsburgiem).
Jan Broda, PilkaNozna.pl