Przejdź do treści
2024.10.20 Zabrze
Pilka nozna PKO BP Ekstraklasa Sezon 2024/2025
Gornik Zabrze - Stal Mielec
N/z Patrik Hellebrand, strzal, bramka, gol, radosc, radosc po golu, radosc po bramce
Foto Marcin Bulanda / PressFocus

2024.10.20 Zabrze
Football Polish PKO BP Ekstraklasa League Season 2024/2025
Gornik Zabrze - Stal Mielec
Patrik Hellebrand, strzal, bramka, gol, radosc, radosc po golu, radosc po bramce
Credit: Marcin Bulanda / PressFocus

Polska Ekstraklasa

Hellebrand: Górnik wiosną może być jeszcze lepszy i piąć się w tabeli! [WYWIAD]

Chociaż był pierwszym przedsezonowym transferem, początkowo nie zapowiadał się na pierwszoplanowego piłkarza Górnika. Jak sam przyznaje, odczuł zetknięcie z realiami Ekstraklasy. Za to w drugiej części rundy jesiennej – wciąż pozostając nieco w cieniu – czeski pomocnik wyrósł na jedną z kluczowych postaci drużyny z Zabrza.

Konrad Witkowski

Występy Górnika są najczęściej oglądanymi meczami w pana rodzinnym domu?

Nie tylko w naszym, ale również w domach wielu znajomych – mówi Hellebrand. – Zresztą bliscy chcą oglądać Górnika nie tylko w telewizji. Przyjeżdżają na stadion: rodzina mieszka w Zlinie, skąd do Zabrza jedzie się dwie godziny. Przy okazji każdego spotkania potrzebuję dziesięć biletów. Świetnie jest mieć takie wsparcie. Bardzo im się tu podoba, podkreślają, że na grę Górnika patrzy się z przyjemnością.

A wiedzą, co mówią, jako że pochodzi pan z piłkarskiej rodziny.

Obaj dziadkowie grali w piłkę, choć na niższym poziomie. Z kolei tata występował w czeskiej ekstraklasie. Futbolem zajmują się również trzej młodsi bracia. Najstarszy z nich ma 22 lata, jest zawodnikiem drugoligowej Zbrojovki Brno. Z kolei bliźniacy, z rocznika 2007, występują w drużynie U-19 FC Zlin. Wszyscy idą moim śladem, grają jako pomocnicy.

Regularnie odwiedza pan rodzinne strony?

Dwa razy w miesiącu. Jeżeli gramy mecz w piątek, a w następnej kolejce dopiero w niedzielę, mamy dwa dni dla siebie. Wtedy jadę do domu. Natomiast kiedy dysponuję jednym wolnym dniem, to odwiedzam rodzinę mieszkającą bliżej, obok Ostrawy. Bardzo mi to odpowiada. Nawet grając w rodzimej lidze, niekiedy miałem dalej do domu: na przykład droga z Czeskich Budziejowic zajmowała trzy i pół godziny.
Niewielka odległość była jednym z argumentów, którymi kierował się pan przy wyborze Górnika?
Postrzegałem to jako bonus. Ale nie pojawiłem się w Zabrzu dlatego, że mam niedaleko do domu rodzinnego. Znałem Górnika, wszyscy w Czechach zdają sobie sprawę, iż to duży klub.

Postać Lukasa Podolskiego miała wpływ na przyjęcie propozycji z Zabrza?

Mistrz świata oddziałuje na wyobraźnię. Obecność Lukasa uważałem za wielki plus, miało dla mnie znaczenie, że Górnik daje możliwość gry u boku takiego piłkarza. Kiedy przyjechałem do klubu, wręcz nie wierzyłem, że w szatni naprawdę jest Podolski.

Bywał pan w Polsce przed transferem?

Nie wiem, z jakiego powodu, ale nigdy wcześniej nie byłem w Polsce. Mimo to czuję się tutaj niczym w domu, nie jak za granicą. Ominęły mnie jakiekolwiek problemy z aklimatyzacją. Jestem szczęśliwy. Codzienne życie pod każdym względem bardzo przypomina to, które znam z mojego kraju. Gdyby mnie pan zapytał, co jest w Czechach, a czego brakuje w Polsce, to nie wiedziałbym, na co wskazać.

Nie miał pan żadnych trudności z nauczeniem się języka?

Polski jest w dużym stopniu podobny do czeskiego, jednak przez miesiąc czy dwa miałem trudności z wypowiadaniem się, chociaż rozumiałem prawie wszystko. Do moich językowych postępów istotnie przyczynił się Dominik Szala, z którym jeżdżę na treningi. Początkowo mówiłem do niego po angielsku, aż w końcu stwierdził, że muszę przejść na polski. Wiele mnie nauczył, za co jestem mu bardzo wdzięczny.

Coś pana zaskoczyło na boisku?

Liga czeska charakteryzuje się wyższym tempem gry, jest więcej biegania oraz walki. Kładzie się też nieco mocniejszy akcent na taktykę – możliwe, że właśnie to przekłada się na lepsze wyniki najsilniejszych klubów w europejskich pucharach. Natomiast jeśli chodzi o indywidualne umiejętności, w Polsce bez wątpienia są lepsi piłkarze. Potrzebowałem kilku tygodni, aby przystosować się do wymogów Ekstraklasy, początkowe kolejki nie były łatwe.

Na czym polegały trudności? Zaczął pan sezon w podstawowym składzie, ale po 45 minutach meczu w Poznaniu wylądował na ławce.

Przed sezonem mierzyliśmy się w sparingach wyłącznie z drużynami z innych lig. Ostatni raz przeciwko polskiemu zespołowi grałem rok wcześniej, to był mecz kontrolny z Cracovią. Na dodatek w inauguracyjnej kolejce trafiliśmy na rywala z górnej półki. Odczułem różnicę między ligami, z mojej perspektywy dużą. W Czechach zawodnik przeciwnej drużyny nieustannie jest przy tobie, cały czas czujesz na plecach jego oddech. Tutaj wygląda to inaczej. Otrzymując podanie, myślisz, że masz sporo przestrzeni. Decydującą rolę odgrywa pierwszy kontakt z piłką: jeśli nie jest odpowiedniej jakości, momentalnie masz obok siebie rywala. Przeciwnicy czekają na błąd, choćby najmniejszy, i wówczas idą do pojedynku. Jako że przywykłem do czeskiego stylu grania, musiałem się przestawić.

Który występ w koszulce Górnika uważa pan za najbardziej udany?

Jeśli mam wyróżnić jakieś spotkanie, wybiorę konfrontację ze Stalą Mielec. To był dla mnie ważny moment, ponieważ strzeliłem pierwszego gola w barwach Górnika. Szczególnie ucieszył mnie fakt, że ta bramka padła w domowym meczu, bo nasi kibice są niesamowici. Według mnie atmosfera w Zabrzu jest lepsza nawet od tej na obiekcie Slavii Praga.

Jaką ocenę wystawia pan sobie za debiutancką rundę w Ekstraklasie?

Moja dyspozycja szła w górę z kolejki na kolejkę. W ostatnich tygodniach czułem się na murawie bardzo dobrze. Zresztą cała drużyna prezentowała się korzystnie, a to stanowi priorytet. Nasza sytuacja w tabeli wygląda nieźle, jednak aktualne miejsce nie satysfakcjonuje nas w pełni. Chcemy wygrywać wszystko, drużyna ma charakter i właściwe nastawienie. Dla mnie to wyraźny sygnał, że jesteśmy na dobrej drodze.

Na przełomie sierpnia i września zaliczyliście serię trzech porażek. Z czego wynikał słabszy okres?

Przed sezonem w zespole doszło do wielu zmian, skład musiał się skonsolidować, w miarę upływu czasu stawaliśmy się coraz lepsi. Natomiast podobała mi się reakcja zespołu – byliśmy skoncentrowani na najbliższym wyzwaniu, jak zawsze, nikt nie podchodził do tematu na zasadzie: musimy koniecznie zwyciężyć w czwartym spotkaniu, bo trzy ostatnie przegraliśmy.

O co Górnik może powalczyć na koniec rozgrywek?

Chcemy grać o czołowe miejsca. Działamy krok po kroku, celem zawsze jest nadchodzący mecz. Ponadto w szatni, jak i w całym klubie panuje świetna atmosfera. Jeżeli utrzymamy kierunek, w którym zmierzamy, wiosną możemy być jeszcze lepsi i dalej piąć się w tabeli.

Pańska współpraca z Damianem Rasakiem to klucz do właściwego funkcjonowania drużyny?

Cieszę się, że mogę występować w duecie z Damianem, to klasowy zawodnik. A jednocześnie bardzo pozytywny człowiek. Dobrze nam się ze sobą współpracuje. Jesteśmy kolegami, dobrze się dogadujemy, co ma przełożenie na boisko. Często wymieniamy się rolami podczas meczów. Kiedy podłączę się do akcji ofensywnej, Damian zostaje na pozycji numer sześć, natomiast gdy on uczestniczy w ataku, ja biorę na siebie asekurację.
Trudno przypisać pana do konkretnej pozycji.

W której roli w środkowej strefie czuje się pan najbardziej komfortowo?

Nigdy wcześniej nie grałem jako szóstka, występowałem na pozycjach osiem i dziesięć. Jednak szybko odnalazłem się w nowej roli. W Zabrzu stałem się lepszym, bardziej wszechstronnym zawodnikiem. W poprzednich klubach byłem zorientowany właściwie tylko na ofensywę, dzisiaj potrafię również coraz lepiej bronić. To w znacznej mierze zasługa sztabu szkoleniowego.

Jaki element chciałby pan ulepszyć w następnej kolejności?

Wszyscy mi mówią, że powinienem oddawać więcej strzałów. Mam ku temu okazje podczas meczów, jednak zazwyczaj uznaję, że kolega jest w lepszej sytuacji, więc podaję. Dysponuję dobrą techniką, więc chciałbym częściej robić z niej użytek pod bramką przeciwnika.

Jan Urban to były napastnik, ma pan tuż obok autorytet w dziedzinie finalizowania akcji.

Świetnie pracuje mi się z naszym szkoleniowcem. Cenię to, że trener Urban chce, aby jego drużyna grała w piłkę. A przy tym umie rozwijać zawodników, już zdążyłem zauważyć, że z dobrego piłkarza potrafi zrobić jeszcze lepszego.

W 2020 roku trafił pan do Slavii Praga, kosztując niemal milion euro. Dlaczego w stołecznym klubie rozegrał pan zaledwie dziesięć spotkań?

Zawodnikiem Slavii byłem dłużej, ale w Pradze spędziłem tylko pół roku. Problem polegał na tym, że przed transferem nie zebrałem wystarczającego doświadczenia w najwyższej klasie rozgrywkowej. Miałem 20 lat, brakowało mi regularnych występów, ligowej stabilności w mniej wymagającym otoczeniu. W stolicy trafiłem na mocną konkurencję, w kadrze znajdowało się wielu jakościowych piłkarzy. Byłem na paru wypożyczeniach, natomiast – co jest w Czechach powszechnie znanym faktem – w takiej sytuacji trudno wrócić do Slavii. Kiedy teraz o tym myślę, dochodzę do wniosku, że nie byłem wtedy przygotowany na wyzwanie, jakim jest tak duży klub.

guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Wbudowane opinie
Zobacz wszystkie komentarze

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 51/2024

Nr 51/2024