Gol Kaputa na wagę punktu! Śląsk traci zwycięstwo w ostatniej akcji meczu!
Śląsk Wrocław już witał się z gąską. Podopieczni Ante Simundzy mieli na wyciągnięcie ręki pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w tym sezonie, ale pod koniec doliczonego czasu gry drugiej połowy wynik na 1:1 ustalił Michał Kaput.
Filip Trokielewicz
fot. Tomasz Jastrzebowski / PressFocus
Kogo mniej łupie w krzyżu?
Himalajów futbolu się w sobotnie popołudnie nie spodziewaliśmy. Śląsk Wrocław, który znajduje się w beznadziejnym położeniu, przed tygodniem przyjął trójkę od Piasta Gliwice. Z kolei Radomiaka Radom w poprzedniej kolejce rozjechał walec Adriana Siemieńca, aplikując pięć bramek.
Ante Simundza szuka sposobów, aby obudzić w swoim zespole ducha. Na mecz do Radomia wrocławianie udali się pociągiem, a nie autobusem, jak to zwykle bywa. Słowem – tonący brzytwy się chwyta.
Wyrób meczopodobny
To Radomiak w pierwszych 45 minutach częściej meldował się pod szesnastką gości, lecz Śląsk schodził na przerwę z prowadzeniem. W 10. minucie Petr Schwarz zamienił rzut karny na bramkę po tym, jak Paulo Henrique przypadkowo zdzielił Piotra Samca-Talara po głowie, walcząc o futbolówkę.
Trudno nie odnieść jednak wrażenia, że dużo wynikało w poczynaniach „Warchołów” z przypadku. Aktywny był między innymi Rafael Barbosa. W środku pola brać odpowiedzialność na swoje barki próbował Bruno Jordao. Portugalczyk pod koniec pierwszej połowy miał jedną z lepszych okazji, ale po indywidualnej akcji przestrzelił.
Trzeba też przyznać, że Śląsk nieźle bronił dostępu do własnej bramki. Jeśli radomianie mieli jakieś okazje, to nie były one klarowne. Z niezłej strony zaprezentował się Aleksander Paluszek, którego przed tygodniem zabrakło w kadrze wicemistrza Polski. Trener Simundza niejako przyznał się do błędu, odstawiając Jehora Macenkę na boczny tor. Warto zwrócić również uwagę na Jose Pozo, który zaliczył obiecujący debiut w barwach WKS-u
Radomiak wyrównał w 94. minucie za sprawą Michała Kaputa, który odnalazł się w polu karnym po wrzucie z autu Jana Grzesika. Kto wie, czy nie jest to gwóźdż do trumny wrocławian, którzy mają na swoim koncie tylko jedenaście punktów…