Ci piłkarze sprawiali, że Ekstraklasą, o często przygnębiającym poziomie sportowym, można było się zachwycić. I wcale nie dlatego, że wśród ślepców jednooki jest królem.
Oto tercet nominowanych w kategorii Ligowiec Roku.
Przed rokiem statuetkę dla Ligowca Roku odebrał Arkadiusz Malarz. Wybór „PN” był ze wszech miar słuszny, piłkarz Legii Warszawa uczciwie na to miano zapracował. Bramkarze jednak rzadko zdobywają podobne nagrody, co – nic nie ujmując Malarzowi – nie świadczyło dobrze o zawodnikach z pola występujących w Ekstraklasie. Na liście nominowanych za 2018 rok żadnego golkipera nie ma, znalazło się na niej dwóch pomocników i obrońca. Dalecy jesteśmy jednak od stwierdzenia, że liga stała się lepsza. Niemniej nie jest też tak, że nie ma w Ekstraklasie dobrych zawodników. Są, tyle że w mniejszości. Nie każdy też miał tak dobry czas jak nominowani, przecież choćby o Szymonie Żurkowskim nikt nie odważy się powiedzieć, że brakuje mu talentu – rzecz w tym, że nie miał aż tak dużego wpływu na grę i przede wszystkim wyniki swojego zespołu, jak kandydaci wyselekcjonowani przez „PN”. Wybieraliśmy więc z mniejszości mniejszości. Ważne jest też zastrzeżenie, iż w kategorii Ligowiec Roku nie braliśmy pod uwagę cudzoziemców występujących w Ekstraklasie – im dedykowana jest kategoria Obcokrajowiec Roku.
KAMIL DRYGAS
W 2018 roku Pogoń Szczecin była trzecią najlepiej punktującą drużyną w lidze. Rozegrała na poziomie Ekstraklasy 36 meczów, wywalczyła, sumując dorobek z wiosny i jesieni, 59 punktów, strzeliła 53 gole. Trener Kosta Runjaic, mimo kryzysu na starcie sezonu 2018-19, zbudował zespół, który wiosną zagra o start w europejskich pucharach. Drygas w Ekstraklasie rozegrał 33 mecze (nie wystąpił w spotkaniu zremisowanym 0:0 z Górnikiem Zabrze, wygranym 3:2 ze Śląskiem Wrocław wiosną, oraz jesienią nie brał udziału w porażce 0:3 z Piastem Gliwice), zdobył w nich 10 bramek, zaliczył 5 asyst, co byłoby niezłym wynikiem dla napastnika, natomiast dla pomocnika jest rezultatem bardzo dobrym. 31 razy wychodził w pierwszym składzie Portowców, 25 razy spędził na boisku 90 minut. U Runjaica jesienią był piłkarzem, który w lidze rozegrał największą liczbę minut – 1603. Ale ważnym człowiekiem dla szkoleniowca Pogoni był nie tylko na boisku, bo to on przejął opaskę kapitana pod nieobecność Adama Frączczaka. Krótko mówiąc – dla Portowców Drygas był w 2018 roku piłkarzem fundamentalnym.
MICHAŁ JANOTA
Przez lata uchodził za niespełniony talent. Problem chyba tkwił bardziej w nastawieniu niż w braku umiejętności. Jeszcze za czasów jego gry w Koronie Kielce krążyły opowieści o tym, że wychodził z założenia, iż nie za bardzo ma z kim pograć w piłkę w tym zespole. Zimny prysznic, czyli dwuletnia banicja w pierwszej lidze, wyszedł mu jednak na dobre. Dojrzał. A przy okazji trafił na trenera, który w pełni mu zaufał. Zbigniew Smółka prowadził go w Stali Mielec i zabrał ze sobą do Arki Gdynia. Ich współpraca dobrze funkcjonuje. Janota jesienią (wiosnę spędził w pierwszej lidze) strzelił dziewięć goli i zaliczył trzy asysty – nie było skuteczniejszego pomocnika od zawodnika z Gdyni. Wynik tyleż bardzo dobry, co nie do końca spodziewany – przed występami w Arce ostatnią bramkę na poziomie Ekstraklasy zdobył pod koniec maja… 2014 roku. W jego przypadku liczby to jednak nie wszystko. Jest mózgiem ofensywnych działań zespołu Smółki. Mózgiem, który w polskiej lidze jesienią 2018 roku potrafił popracować na poziomie dla innych niedostępnym.
ARTUR JĘDRZEJCZYK
Z Legią zdobywca mistrzostwa i Pucharu Polski. Na poziomie Ekstraklasy na 36 możliwych do rozegrania meczów wystąpił w 25. Warto jednak pamiętać, że początek obecnego sezonu przepadł mu nie z własnej winy. Czyli prawdopodobnie szczęśliwie dla siebie, ale niezbyt szczęśliwie dla Legii nie maczał palców w degrengoladzie w europejskich pucharach. Zespół z Łazienkowskiej w 2018 roku w lidze stracił 34 gole, czyli najmniej w całej stawce. Z Jędrzejczykiem na boisku Legia straciła 22 bramki. Gdy uczestnik mundialu pojawiał się na placu, mistrzowie Polski zagrali na zero z tyłu 11 razy, czyli w 44 procentach meczów. Z kolei gdy go brakowało, defensywie legionistów tylko trzy razy udało się uchronić przed utartą gola (27,3 procent meczów). Różnica jest więc zauważalna, choć mocno ten wynik podreperowała końcówka jesieni, kiedy drużyna z Ł3 zanotowała serię czterech meczów z rzędu na zero z tyłu. Jędza u Ricardo Sa Pinto nie gra na boku obrony, ale w jej centrum. I to jest jego pozycja. Kończąc karierę w 2013 roku, Michał Żewłakow został zapytany przez „PN”, kto będzie jego następcą na środku obrony Legii. – Jędrzejczyk! Ma wszystko, żeby mnie zastąpić – odpowiedział. Minęło długich pięć lat, aż któryś z trenerów Legii, ale nie tylko, wreszcie to zrozumiał.
Przemysław PAWLAK