Faworyci w ćwierćfinale Pucharu Anglii
Piłkarze Manchesteru City i Leicester City zameldowali się w ćwierćfinale Pucharu Anglii. Obaj przedstawiciele Premier League w środowy wieczór skromnie pokonali niżej notowany przeciwników – solidarnie, (1:0).
Sergio Aguero zapewnił Manchesterowi City awans do następnej rundy (fot. Reuters)
To miał być wieczór, podczas którego faworyci nie będą mieć problemów z wygraniem swoich meczów i awansem do kolejnej rundy Pucharu Anglii. Piłkarze Leicester City, Tottenhamu i Manchesteru City grali w końcu z dużo niżej notowanymi rywalami, za oprócz Obywateli, potentaci mieli za sobą także atut własnego boiska.
Żaden z menedżerów nie zlekceważył rozgrywek pucharowych, jednak w każdym z meczów było widać, że faworyci nie grają na sto procent swoich możliwości, a kibice, którzy zgromadzili się na stadionach nie oglądali wielkich widowisk.
Manchester City od początku starcia na Hillsborough miał zdecydowaną przewagą nad Sheffield Wednesday, ale niewiele z tego wszystkiego wynikało. Pep Guardiola wystawił do gry mocny skład, jednak faworyt potrzebował aż 53. minut, by skruszyć mur obronny rywala. Sztuki tej dokonał Sergio Aguero, który znalazł się z piłką w polu karnym i oddał płaski strzał. Joe Wildsmith zdołał odbić to uderzenie, ale zrobił to tak niefortunnie, że futbolówka po jego rękawicy wpadła do siatki.
Goście mieli jeszcze kilka szans na podwyższenie prowadzenia, jednak ani Riyad Mahrez, ani Gabriel Jesus, ani także Raheem Sterling, który wszedł na boisko w końcówce nie wykorzystali żadnej ze swoich znakomitych okazji.
Obywatele wygrali na Hillsborough jak najmniejszym nakładem, ale na tle tak słabego rywala po prostu nie było potrzeby, by podopieczni Guardioli musieli forsować tempo. Cel spełnili i nadal liczą się w walce o obronę trofeum z ubiegłego sezonu.
***
Ze swojej roli faworyta wywiązała się również drużyna Brendana Rodgersa. Leicester City bardzo długo nie potrafiło znaleźć recepty na Birmingham, jednak im dalej w mecz, tym przewaga popularnych Lisów coraz bardziej rosła. W szczytowej chwili dominacja gospodarzy pod kątem posiadania piłki wynosiła nawet 80 procent i jak się okazało, zaowocowało to w końcu golem.
W 82. minucie Marc Albrighton przejął piłkę w polu karnym The Blues i nieatakowany kompletnie przez nikogo precyzyjnie dograł ją na głową Ricardo Pereiry. Ten wyskoczył wyżej od obrońcy i strzelił gola, który finalnie dał jego drużynie awans do następnej rundy FA Cup.
***
W regulaminowym czasie gry starcia Tottenhamu z Norwich padł wynik (1:1). Do wyłonienia lepszego z tej pary potrzebna jest dogrywka.
gar, PiłkaNożna.pl