Dwa strzały i nokaut. Mistrz poległ w stolicy
Mistrz Anglii doznał szóstej porażki w tym sezonie. Manchester City przegrał w Londynie z Tottenhamem Hotspur (0:2) i ma już niewielkie szanse, by obronić tytuł.
Tottenham Hotspur lepszy od urzędującego mistrza Anglii (fot. Reuters)
Spotkanie w północnym Londynie miało być wisienką na torcie 25. kolejki Premier League. Na boisku mieliśmy bowiem zobaczyć drużyny prowadzone przez Jose Mourinho i Pepa Guardiolę, a to już samo w sobie zwiastowało spore emocje. Tottenham wciąż walczy o miejsce w TOP 4 ligi angielskiej, które jest premiowane awansem do Champions League, natomiast Manchester City cały czas liczy na dogonienie Liverpoolu, jednak wszystko wskazuje na to, że Obywatele będą musieli się finalnie zadowolić maksymalnie drugą lokatą.
Niedzielny mecz od początku stał na dobrym poziomie. Częściej przy piłce byli oczywiście goście z Manchesteru, którzy prowadzili grę i częściej gościli w okolicy pola karnego Hugo Llorisa. Jeśli zaś chodzi o Tottenham, to gospodarze – dysponujący mniejszym potencjałem – ograniczali się do kontrataków, próbując rozerwać wysoko ustawiony blok defensywny przyjezdnych.
Do niezwykle kontrowersyjnej sytuacji doszło w 12. minucie, kiedy to Raheem Sterling zaatakował wyprostowaną nogą Dele Alliego. Wydawało się, że całość jest jasna i klarowna, a skrzydłowy Manchesteru City zostanie za swoje zagranie ukarany czerwoną kartką. Do akcji wkroczył VAR, ale ku zaskoczeniu wszystkich, sędziowie uznali, że faul Anglika nie był poważny i nie kwalifikował się do tego, by wyrzucić go z boiska. Skandaliczna decyzja. Nie do wiary…
Jak się okazało, to wcale nie był koniec kontrowersji. W 37. minucie w polu karnym Tottenhamu padł Sergio Aguero, jednak zanim system VAR podjął decyzję o „jedenastce” minęło dobrych kilkadziesiąt sekund. Mike Dean ostatecznie wskazał na „wapno” a do piłki podszedł Ilkay Gundogan, którego strzał zdołał obronić Lloris. Francuz odbił futbolówkę i w pierwszej chwili wydawało się, że spowodował upadek Sterlinga, który poszedł na dobitkę. Do akcji ponownie wkroczył VAR, jednak tym razem uznano, że gościom karny się nie należał.
W takim przypadku należy zadać pytanie, czy arbiter nie powinien pokazać żółtej kartki próbującemu wymusić faul Sterlingowi? Gdyby tak się stało, wtedy Anglik musiałby opuścić boisko, ponieważ byłaby to jego druga indywidualna kara podczas tego spotkania.
Momentem przełomowym meczu było to co wydarzyło się w 61. minucie, kiedy to za faul taktyczny drugą żółtą kartkę obejrzał Oleksandr Zinchenko. Osłabiony Manchester City został z kolei skarcony błyskawicznie, ponieważ już kilka chwil później Spurs zdobyli gola. Po dobrym dograniu w pole karne Steven Bergwijn znakomicie przyjął sobie piłkę na klatkę piersiową i od razu złożył się do strzału. Przymierzył idealnie i chociaż Ederson wyciągnął się jak długi, to nie dał rady sięgnąć futbolówki.
Tottenham poszedł za ciosem i na nieco ponad kwadrans przed końcem podwyższył prowadzenie. Przypomniał o sobie Heung-Min Son, który uderzył sprzed pola karnego, a piłka po delikatnym rykoszecie od nogi Fernandinho wpadła do siatki tuż przy słupku. Drugi strzał londyńczyków, drugi gol. Nieprawdopodobna skuteczność.
Kolejnych bramek w północnym Londynie już nie zobaczyliśmy i po końcowym gwizdku to gospodarze mogli się cieszyć ze zwycięstwa i bardzo ważnych trzech punktów. Jeśli zaś chodzi o Manchester City, to urzędujący mistrzowie Anglii muszą się powoli żegnać z marzeniami o dogonieniu Liverpoolu.
gar, PiłkaNożna.pl