Kiedy zawodnik reprezentujący barwy klubu spoza tak zwanej Wielkiej Szóstki zostaje drugim najskuteczniejszym strzelcem Premier League, spekulacjom na temat jego rychłego transferu z reguły nie ma końca. Dlaczego w przypadku Danny’ego Ingsa jest inaczej?
Danny Ings stał się liderem Southampton i kandydatem do gdy w Reprezentacji Anglii. (fot. Reuters)
O ewentualnym odejściu Anglika z Southampton jest stosunkowo cicho, lecz nie głucho. – Jeśli Aubameyang opuści Emirates Stadium, zespół będzie potrzebował bramkostrzelnego napastnika, kogoś, kto pozwoli drużynie uwierzyć w zwycięstwo, a Ings potrafi to zrobić. Nie skreślałbym go. Postrzegam go jako piłkarza, którym Arsenal byłby zainteresowany [w razie transferu Gabończyka – przyp. MS] – stwierdził Martin Keown w rozmowie z talkSPORT. Wypowiedź byłego defensora Kanonierów kryje jednak część odpowiedzi na pytanie postawione w lidzie.
EPOKOWY SEZON
Rozgrywki 2019/20 były dla 28-latka najlepszym okresem w dotychczasowej karierze. W 42 występach zdobył 25 bramek i zanotował 3 asysty. Znakomita większość (22) jego goli padła na boiskach ligowych. O ile w rywalizacji o Złotego Buta nieznacznie, bo tylko o jedno trafienie, lepszy był Jamie Vardy, o tyle w klasyfikacji piłkarzy z największą liczbą piłek umieszczonych w siatce po strzałach nie z rzutu karnego nie miał sobie równych. – Danny’emu zabrakło jednego gola, zasłużył na Srebrnego Buta. Powinien się on jednak mienić złotem. Zdobycie 22 bramek w jednym sezonie gry dla Southampton jest zdumiewającym wyczynem – przyznał Ralph Hasenhuettl.
Szkoleniowiec Świętych ma całkowitą rację. Liczby i osiągnięcia Ingsa można określić mianem epokowych. Tylko Matt Le Tissier w sezonie 1993/94 (25) i James Beattie w rozgrywkach 2002/03 (23) zdobyli dla drużyny z St Mary’s Stadium więcej bramek na poziomie Premier League od niego. Ostatnim graczem, który strzelił ponad 20 goli ligowych reprezentując przy tym klub z dolnej połowy tabeli angielskiej ekstraklasy, był natomiast Darren Bent. Od wyczynu Anglika upłynęła dekada.
Choć trafienia Danny’ego stanowiły 43% całego ekstraklasowego dorobku strzeleckiego Southampton, nie były jedynymi owocami gry napastnika. Hasenhuettl widział w nim także pierwszego obrońcę. Tego, który dawał sygnał do kluczowego dla taktyki drużyny pressingu. Poza tym były zawodnik Burnley często cofał się po piłkę do strefy środkowej i pomagał w rozegraniu. Podaniami starał się łamać linie wytyczone przez ciała rywali. Niska skuteczność jego passów (61%) wynikała głównie z ich skomplikowanej natury oraz poziomu podejmowanego ryzyka.
W jednym z Keownem trzeba się zgodzić, Ings byłby idealnym następcą Aubameyanga. Nie dość, że obaj zdobyli w minionym sezonie tyle samo bramek w Premier League, to w dodatku Anglik jest dla Świętych tym, kim Gabończyk dla Kanonierów. Skutecznym, nowoczesnym snajperem, lecz przede wszystkim – liderem.
553 DNI I BASTA
Analizując osiągnięcia 28-latka nie sposób jednak pisać wyłącznie o jego umiejętnościach. Równie ważne okazało się bowiem zdrowie. Nie było przypadku w tym, iż przed startem rozgrywek więcej było tych, którzy zastanawiali się, ile meczów opuści z powodu urazów, niż rachujących jego przyszłe trafienia. Na przestrzeni wcześniejszych czterech sezonów Anglik spędził 553 dni w gabinetach lekarskich i salach rehabilitacyjnych. Kontuzje zahamowały jego rozwój i utrudniły pokazanie pełni możliwości w trakcie okresu spędzonego w Liverpoolu. Także Hasenhuettl mówił o tym, że na początku ich współpracy napastnik nie był fizycznie gotowy, by sprostać jego oczekiwaniom. Wraz z upływem 60. minuty meczu zwyczajnie opadał z sił.
Co sprawiło, że w rozgrywkach 2019/20 piłkarz Świętych wystąpił w 42 spotkaniach, z czego większość w pełnym wymiarze czasowym? Porządnie przepracowany okres przygotowawczy oraz lato spędzone pod okiem Alexa Parsonsa. Trener personalny, a prywatnie bliski przyjaciel Ingsa, wyćwiczył ciało Danny’ego na tyle, by dostosować je do wymagań opiekuna Southampton. Efekt był piorunujący. Piłkarz czuł „moc” od pierwszego dnia po definitywnej przeprowadzce na St Mary’s Stadium.
– Od teraz jestem tu na stałe, czuję się świetnie. Dbałem o siebie latem i palę się, by rozpocząć nowe rozgrywki. To dla mnie ważny sezon. Czuję, że będzie moim najbardziej ekscytującym. […] Nie mogę się doczekać i mam nadzieję, że wyniknie z tego coś wielkiego – mówił chwilę po podpisaniu kontraktu. Kilka miesięcy później słowa stały się ciałem.
OPCJA A
Innym niż statystyki miernikiem sukcesu 28-latka jest wymienianie jego osoby w kontekście powołań do kadry narodowej. Urodzony w Winchester piłkarz wystąpił dotąd w jednym spotkaniu Reprezentacji Anglii, w październiku 2015 roku. Jeszcze przed epidemią koronawirusa wielu – w tym Ralph Hasenhuettl i Brendan Rodgers – nie miało wątpliwości, iż Ings zagra na EURO 2020. W obliczu urazów Harry’ego Kane’a i Marcusa Rashforda, a także gasnącej formy Tammy’ego Abrahama, był w istocie jedynym kandydatem do dowodzenia linią ataku drużyny Garetha Southgate’a (Jamie Vardy od ostatniego mundialu skupia się na karierze klubowej).
Mistrzostwa Starego Kontynentu zostały jednak przełożone. Aby utrzymać zainteresowanie selekcjonera i spełnić swoje marzenie, zawodnik Świętych musi zaliczyć kolejny bardzo udany sezon. Ponownie zdobyć kilkanaście lub kilkadziesiąt bramek, lecz nade wszystko – zanotować jak najwięcej meczów w wyjściowej jedenastce. A to w barwach klubów z większym potencjałem sportowym od Southampton będzie niezwykle trudne, jeśli nie niemożliwe.
Ingsa nie wyklucza ani wiek, ani nawet dręcząca go do niedawna podatność na kontuzje. Tym, co stoi na przeszkodzie do transferu, są potrzeby potencjalnych nowych pracodawców. Żadna z ekip, które uplasowały się w czołowej ósemce tabeli Premier League, nie szuka napastnika do gry w pierwszym składzie. Liverpool ma Firmino, Manchester City Aguero i Jesusa, Manchester United Martiala, Chelsea Abrahama, Girouda i Wernera, Leicester Vardy’ego, Tottenham Kane’a, Wolverhampton Jimeneza, a Arsenal Aubameyanga oraz Lacazette’a. Większości przydałby się zmiennik, nie strzelba numer jeden.
Nie można naturalnie wykluczać roszad w wyżej wspomnianych drużynach. Najwięcej spekulacji na temat odejścia z klubu dotyczy snajperów Wilków i Kanonierów. W obu przypadkach Danny stanowi jednak opcję B – co potwierdza cytowana na początku wypowiedź Keowna – podczas gdy sam piłkarz chce i powinien być opcją A. Anglik zasługuje na drugą, po wspomnianym pobycie na Anfield, szansę w klubie z topu brytyjskiego futbolu. Po latach problemów ze zdrowiem jeszcze bardziej należy mu się jednak regularne wybieganie na boisko.
JESZCZE LEPSZY
Pozostanie na St Mary’s Stadium nie oznacza skazania się na ligową przeciętność. Wprost przeciwnie, po sezonach spędzonych na walce o utrzymanie w ekstraklasie Southampton zaczyna realnie aspirować do awansu do europejskich pucharów. Praca Ralpha Hasenhuettla przynosi efekty. Drużyna wreszcie nieźle funkcjonuje w ulubionym ustawieniu taktycznym Austriaka (4-2-2-2), nie ustaje w pressingu, prezentuje futbol intensywny i coraz częściej skuteczny. Sam szkoleniowiec podpisał niedawno nowy kontrakt, który zagwarantował mu większy wpływ na klub. Przejawem tego jest choćby fakt, iż zespoły młodzieżowe trenują według jego wskazówek, które skrupulatnie opracowywał w trakcie przymusowej izolacji związanej z wirusem.
Jedną z maksym byłego opiekuna RB Lipsk jest niepohamowana chęć rozwoju. Siebie i swoich podopiecznych. Ings również może na tym skorzystać. – Nie wiem, czy ponownie strzeli 20 goli. Nie widzę jednak powodu, dla którego nie mógłby stać się jeszcze lepszy. Nigdy nie przestaję rozwijać moich piłkarzy – przyznał Hasenhuettl w wywiadzie udzielonym Sky Sports.
Pod okiem 52-latka Danny Ings już wszedł na wyższy poziom. W nadchodzących latach może pokonać jeszcze wiele barier. Najbliższe cele? Ozłocenie Srebrnego Buta i udział w wielkim turnieju w koszulce z trzema lwami na piersi. W Southampton będzie o to zdecydowanie łatwiej niż w klubie z Wielkiej Szóstki.
Maciej Sarosiek