Jeszcze do niedawna miano gospodarza było pożądanym przywilejem. Własna szatnia, doskonale znana murawa, poparcie większości publiczności – wszystko działało na korzyść domowników. Teraz bywa zupełnie odwrotnie, czego najlepszym dowodem trzy tegosezonowe potyczki Manchesteru United z Manchesterem City. Co przyniesie czwarta?
Czy Manchester City znowu wygra na Old Trafford? (fot. Reuters)
Na świecie panuje epidemia koronawirusa, która coraz bardziej wpływa na środowisko sportowe. Letnie Igrzyska Olimpijskie stoją pod znakiem zapytania, w Japonii odwołano maraton, we Włoszech przekłada się mecze piłkarskie, a w Anglii zakazuje powitalnych uścisków dłoni między zawodnikami i sędziami. W odróżnieniu od Serie A, Premier League gra jednak dalej. I to z pełną mocą.
WSZĘDZIE DOBRZE, ALE NA WYJEŹDZIE NAJLEPIEJ
Niepodważalnym szlagierem nadchodzącej, dwudziestej dziewiątej kolejki są derby Manchesteru. Te odbędą się na Old Trafford, co wcale nie stanowi korzyści dla United. Zważywszy na rezultaty starć między obiema stronami w tym sezonie, jest wprost przeciwnie.
Na trzy dotychczasowe potyczki – jedna ligowa i dwie w ramach Carabao Cup – trzy wygrali piłkarze występujący wówczas w roli gości. Łatwo z tego porachować, iż bilans zwycięstw wynosi 2:1 dla podopiecznych Ole Gunnara Solskjaera. Zgodnie ze schematem, teraz pora na triumf Sergio Aguero i spółki. Biorąc pod uwagę formę Czerwonych Diabłów nie będzie to jednak proste.
Choć dwudziestokrotnie mistrzowie Anglii mierzyli się ostatnio z zespołami o znacznie mniejszym potencjale sportowym od siebie, by wymienić tylko Tranmere Rovers, Club Brugge oraz Derby County (z drugiej strony, mecze z tymi przeplecione były starciami z City, Wolverhampton i Chelsea), seria dziewięciu występów bez porażki może robić wrażenie. Na tę złożyło się sześć wygranych, trzy remisy i aż siedem czystych kont. Takim cyklem nie może się pochwalić żaden inny przedstawiciel angielskiej ekstraklasy.
The Citizens jednak nie gorsi i swoje pasmo sukcesów mają. To wyznacza pięć kolejnych zwycięstw (w tym z Aston Villą w finale Pucharu Ligi oraz Realem Madryt na Santiago Bernabeu), w skład których weszły trzy „na zero z tyłu”. Największym problemem Pepa Guardioli przed wizytą przy Sir Matt Busby Way jest potencjalna absencja Kevina de Bruyne. Ta stanowi swoistą przeciwwagę dla kłopotów zdrowotnych Harry’ego Maguire’a.
Mimo to, niedzielny hit zapowiada się pasjonująco. Który zespół będzie kontynuował obiecującą serię? Czy wygrana znowu padnie łupem przyjezdnych?
WIELKI POWRÓT CARLETTO
Mistrzostwo i wicemistrzostwo Anglii, puchar kraju oraz Tarcza Wspólnoty. Oto dorobek Carlo Ancelottiego z okresu jego dwuletnich rządów w Chelsea. W ten weekend Włoch wróci na Stamford Bridge – po raz pierwszy w roli przeciwnika – i postara się, by owa wizyta była miła tylko dla niego. Przynajmniej ze sportowego punktu widzenia.
O to, że zostanie powitany z należytą estymą, nie ma się co martwić. W końcu po dziś dzień pozostaje jedynym szkoleniowcem w blisko 115-letniej historii The Blues, który w jednym sezonie wzbogacił gablotę z trofeami o puchar za triumf w Premier League i FA Cup. Co więcej, zbudował wyjątkową więź zarówno z zawodnikami, jak i kibicami, a do tego zapewnił to, czego tak pragnął Roman Abramowicz: boiskową tożsamość.
Teraz 60-latek to samo robi w Evertonie, który nadal śni o europejskich pucharach. I o ile minione tygodnie nie były dla niego szczególnie udane pod względem punktowym – The Toffees przegrali z Arsenalem i zremisowali z Manchesterem United – o tyle w potyczkach z Chelsea wiedzie mu się ostatnio całkiem nieźle. Drużyna z Goodison Park dwukrotnie wygrała, tyleż samo razy zremisowała, zaś w celu odnotowania jej przegranej należy cofnąć się do roku 2017. Przed starciem z londyńczykami istnieją jednak dwa „ale”.
Pierwszym jest dyspozycja gospodarzy, którzy pokonali we wtorek Liverpool i awansowali do ćwierćfinału Pucharu Anglii. Drugim – fakt ich niegościnności w stosunku do byłych pracowników. Tylko w bieżących rozgrywkach przy Fulham Road porażkę poniósł Jose Mourinho, a podziałem punktów musiał zadowolić się Brendan Rodgers. Po ile oczek sięgnie Ancelotti?
MIĘDZY MŁOTEM A KOWADŁEM
Trzy przegrane na przestrzeni czterech spotkań to bilans typowy dla ekip walczących o utrzymanie lub zwyczajnie wegetujących w najwyższej klasie rozgrywkowej. Liverpoolowi daleko jest do którejkolwiek z wyżej wymienionych kategorii, a jednak niniejsze zestawienie stanowi jego dzieło. Jeśli The Reds marzą o czymś więcej niż tytuł mistrzowski, muszą czym prędzej wrócić na właściwe, dobrze znane tory.
Miniony tydzień był dla podopiecznych Jurgena Kloppa więcej niż trudny. Nie dość, że ci zaprzepaścili szansę na miano „The Invincibles”, to w dodatku położyli kres aspiracjom do sięgnięcia po potrójną koronę. Podwójna także wymknie im się z rąk, jeśli w najbliższą środę nie odrobią strat z pierwszej części dwumeczu z Atletico Madryt, od którego zaczęła się zła passa Mohameda Salaha i spółki. Z tej perspektywy potyczka z Bournemouth jawi się jako doskonała okazja na poprawę morale. Tym bardziej, że sześciokrotni zdobywcy Pucharu Europy wygrali wszystkie z ostatnich pięciu starć z Wisienkami, notując nieskazitelny bilans bramkowy – 17:0. Należy przy tym zaznaczyć, że z uwagi na uraz Alissona i ostatnie „popisy” Adriana, o kolejne czyste konto może być trudno.
JEDENASTOETAPOWY MARSZ
Łatwego czasu nie ma również Arsenal. Wprawdzie Kanonierzy przegrali tylko jedno z ostatnich dwunastu spotkań, lecz trafiło akurat na to kluczowe. Zarówno w kontekście tego, jak i przyszłego sezonu.
Chodzi rzecz jasna o nieszczęsną potyczkę z Olympiakosem, która zakończyła przygodę londyńczyków z Ligą Europy. Jedyna ścieżka do Ligi Mistrzów, a tym samym do korzystniejszych transakcji w letnim oknie transferowym, wiedzie więc przez Premier League. Biorąc pod uwagę pozycję zawodników Mikela Artety, przebycie tej nie będzie proste. Jedenastoetapowy marsz rusza w sobotę.
W tę na Emirates Stadium zawita odzyskujący grunt pod stopami West Ham. Młoty najpierw sprawiły masę problemów Liverpoolowi, a następnie pewnie pokonały Southampton. Dobrą formę utrzymuje Robert Snodgrass, coraz lepiej radzi sobie Pablo Fornals, udane wejście do zespołu zaliczył Jarrod Bowen, a i Sebastien Haller udowadnia, iż sprowadzenie go do Anglii nie było złym pomysłem. Do uzyskania utrzymania wciąż daleko, lecz na London Stadium przybywa pozytywnych sygnałów. Czy tych w swoim byłym domu doświadczy również Łukasz Fabiański?
KOGUTY I INNE NIEDOLOTY
Podobnie jak Arsenal, o kształt najbliższej przyszłości walczy jego odwieczny przeciwnik – Tottenham. Cztery porażki z rzędu, w tym ta skutkująca odpadnięciem z rywalizacji o Puchar Anglii, z pewnością tego nie ułatwiły. Wyjazdowa potyczka z dobrze radzącym sobie Burnley także nie zwiastuje udanego wieczoru.
Oprócz tej, w dwudziestej dziewiątej serii gier przebudzone Crystal Palace podejmie opromieniony pokonaniem Liverpoolu Watford, trzymające wysoki poziom Sheffield United zmierzy się z odzyskującym wigor Norwich, szukające rytmu Southampton stanie w szranki z niepewnym swego Newcastle, goniące czołówkę Wolverhampton sprawdzi się na tle pogrążonego w marazmie Brighton, natomiast równie mizernie radzące sobie Leicester spotka się z zepchniętą na przedostatnie miejsce w tabeli Aston Villą.
Uścisków dłoni zabraknie, emocji nie powinno. Kiedy rozgrywki wkraczają w decydującą fazę zwyczajnie nie może być inaczej.
***
Liverpool – Bournemouth
Typ PN: 1
Arsenal – West Ham
Typ PN: x
Crystal Palace – Watford
Typ PN: 2
Sheffield United – Norwich
Typ PN: 1
Southampton – Newcastle
Typ PN: 1
Wolverhampton – Brighton
Typ PN: 1
Burnley – Tottenham
Typ PN: 1
Chelsea – Everton
Typ PN: x
Manchester United – Manchester City
Typ PN: 2
Leicester – Aston Villa
Typ PN: x
MACIEJ SAROSIEK