Derby Anglii z walką o fotel lidera w tle
W meczu dziewiętnastej kolejki Premier League odbędą się derby Anglii! Liverpool zmierzy się na Anfield z Manchesterem United. W grze jest nie tylko prestiżowe zwycięstwo, ale i również fotel lidera angielskiej ekstraklasy na półmetku sezonu.
Liverpool na własnym stadionie nie przegrał z Manchesterem United od dokładnie pięciu lat. Będą nadal kontynuować swą serię? (fot. Reuters)
7. Tyle lat kibice Manchesteru United musieli czekać, aż ich klub zasiądzie w fotelu lidera Premier League w okresie po Nowym Roku. No i wreszcie się doczekali. Dzięki ubiegłotygodniowemu zwycięstwu nad Burnley (1:0), „Czerwone Diabły” znalazły się na samym szczycie angielskiej ekstraklasy na tym etapie rozgrywek po raz pierwszy od czasów sir Alexa Fergusona (!).
Mimo to podopieczni Ole Gunnara Solskjaera nie popadli w przesadne zadowolenie. „Nie otrzymujesz niczego za to, że znajdujesz się na szczycie ligi w styczniu, więc póki co nie ma mowy o żadnym świętowaniu. Liczy się tylko pozycja, na której będziesz się znajdował na koniec sezonu” – przekonuje trener rodem z Norwegii.
Gracze z czerwonej części Manchesteru ani myślą o detronizacji. Wręcz przeciwnie. Zwłaszcza że ich przeciwnikiem jest drepczący im po piętach Liverpool. Mistrz Anglii plasuje się na drugiej lokacie i traci raptem trzy punkty do upragnionego pierwszego miejsca. Niedzielna rywalizacja może mieć zatem istotne znaczenie w kontekście końcowego triumfu w rozgrywkach ligowych.
Jakichkolwiek wątpliwości w tym względzie nie ma Jurgen Klopp. „To spotkanie Liverpoolu z United i to samo w sobie sprawia, że ten mecz ma wielkie znaczenie. W jakimkolwiek miejscu na świecie bym się nie znajdował, jeśli miałbym dostęp do telewizora, oglądałbym to starcie. To jest właśnie mecz tego rodzaju” – przyznał szkoleniowiec liverpoolczyków.
Wydaje się, że za minimalnego faworyta uznać można Solskjaera i spółkę. „LFC” ostatnimi czasy notuje bowiem wyraźną obniżkę formy, czego najlepszym dowodem jest fakt, że za nim seria trzech ligowych meczów z rzędu bez zwycięstwa. Do tego należy dodać problemy natury zdrowotnej kilku piłkarzy z podstawowego składu i brak korzyści wynikającej z gry na własnym stadionie z racji na puste trybuny.
„W porównaniu do czasów, gdy jeździłeś na Anfield, a na trybunach czułeś ryk ich kibiców, myślę, że teraz mamy pewną przewagę” – argumentuje Solskjaer. Klopp jednak nie zgadza się z tym stwierdzeniem. „Tak?! Przekonajmy się!” – powiedział prowokująco Niemiec w nawiązaniu do swojego norweskiego odpowiednika.
jbro, PilkaNozna.pl