Już latem mógł zmienić otoczenie, ostatecznie jednak nie doszło do transferu. Mimo że pozostał w Dinamie Zagrzeb, to i tak raczej wcześniej niż później trafi za niemałe pieniądze do jednej z najsilniejszych lig Europy.
Wyobraźmy sobie sytuację, w której zdolny polski zawodnik terminujący w juniorskich zespołach Legii Warszawa lub Lecha Poznań, kapitan drużyny, w której występuje, mający na koncie debiut w drużynie narodowej odpowiedniej kategorii wiekowej, decyduje się na wyjazd z kraju uznając, że więcej skorzysta, jeśli chodzi o piłkarski rozwój i szybciej trafi do seniorskiej piłki w nowym, zagranicznym klubie. Brzmi dość rozsądnie. A co, jeśli ów reprezentant na miejsce nauki wybrałby na przykład Vardar Skopje (Macedonia Północna), Dinamo Tbilisi (Gruzja) lub Żalgiris Wilno (Litwa)? Czy oznaczałoby to, że zwariował?
Na tak zaskakujący krok, zachowując oczywiście odpowiednie proporcje, zdecydował się pięć lat temu Hiszpan Daniel Olmo. Wybrał Dinamo Zagrzeb, a więc miejsce, które w oczach Hiszpanów wygląda równie atrakcyjnie, jak dla nas wspomniany Vardar czy Żalgiris. A przecież do szesnastego roku życia uczył się piłkarskiego abecadła w FC Barcelona.
– Mówili, że jestem szalony, że zgadzając się na wyjazd, niszczę synowi dobrze zapowiadającą się karierę – wspominał w jednej z wypowiedzi ojciec młokosa, Miguel, który w przeszłości również grywał w piłkę, występował jednak jedynie w niższych ligach, a po zakończeniu kariery zajął się pracą trenerską. To właśnie po konsultacjach między innymi z nim Olmo junior zdecydował się na przenosiny do Zagrzebia. Szok i niedowierzanie wynikające z trudno wytłumaczalnej decyzji mimo upływu dni nie mijały. Tym bardziej że utalentowanego młodzieńca obserwowały, według medialnych doniesień, także oba kluby z Manchesteru. Minęło pięć lat i Hiszpan dziś jest podstawowym zawodnikiem ekipy z Zagrzebia i chętnie w swoich szeregach widziałoby wiele mocniejszych drużyn. Tylko w ostatnich miesiącach po stronie sukcesów Olmo mógł zapisać mistrzostwo Chorwacji, triumf w europejskim czempionacie z reprezentacją do lat 21 (był jednym z dwóch najmłodszych zawodników w kadrze Hiszpanii), a indywidualnie miano najlepszego piłkarza ligi chorwackiej i miejsce w jedenastce Euro U-21. Co ciekawe jeszcze kilka miesięcy temu spekulowano, że Daniel mógłby zostać członkiem reprezentacji… Chorwacji. Skoro przez kilka lat grał w miejscowej lidze, potrafi posługiwać się tamtejszym językiem i nie zagrał jeszcze w dorosłej kadrze La Roja, dlaczego nie spróbować namówić go do przywdziewania narodowych barw aktualnego wicemistrza świata – zastanawiano się w Zagrzebiu i okolicach. Czerwcowy występ w młodzieżowych mistrzostwach Europy w drużynie Hiszpanii chyba jednak definitywnie rozwiał marzenia Chorwatów o przekonaniu Olmo do zmiany reprezentacji.
Umiejętności i pasmo sukcesów spowodowały, że zawodnik już latem był bliski wyjazdu z Chorwacji. Zabiegał o niego Ajax Amsterdam, bacznie przyglądały mu się kluby z Anglii (Tottenham), padały także takie nazwy, jak AC Milan czy Atletico Madryt, ale Dinamo nie zamierzało jednak łatwo, a przede wszystkim tanio wypuścić z rąk najbardziej obiecującego gracza. Krążą pogłoski, że klub zażądał nawet 40 milionów euro, a więc kwoty niemal dwukrotnie większej od tej, za jaką odszedł dotychczasowy transferowy rekordzista ligi chorwackiej Marko Pjaca (Juventus Turyn trzy lata temu zapłacił około 23 miliony euro). Właśnie finansowe oczekiwania aktualnego pracodawcy były jednym z głównych powodów, dlaczego Hiszpan ostatecznie otoczenia nie zmienił. Młokos nie krył rozczarowania, iż nie trafił do mocniejszej ligi.
– Uważam, że klub dyktuje zbyt wysoką cenę. Nie chodzi o to, iż nie jestem tyle wart, po prostu gram w lidze chorwackiej, potencjalni nabywcy biorą to pod uwagę przygotowując ofertę transferową – narzekał Olmo junior po zamknięciu okienka transferowego.
Kluby z największych lig w Europie wciąż jednak bacznie przyglądają się Hiszpanowi, którego w bieżącym sezonie obserwować mogą także w zmaganiach Ligi Mistrzów. Kreatywny zawodnik z wizją gry, inteligencją boiskową, niezłym dryblingiem, najlepiej czujący się za plecami napastnika, ale potrafiący grać także na obydwu bokach pomocy jest łakomym kąskiem dla bogatych europejskich zespołów. Olmo, który jest jednym z głównych architektów awansu Dinama do grona 32 najlepszych drużyn w Europie, nie potrzebuje liczb w postaci strzelonych goli i zaliczonych asyst, by być chwalonym za grę. Choćby w spotkaniu z Atalantą Bergamo, inaugurującym zmagania w Champions League gole i asysty zapisywali na swoim koncie inni, a i tak wiele ciepłych słów popłynęło pod adresem Daniego. Według różnych statystyk aż czternastokrotnie decydował się na drybling i zdecydowana większość prób kończyła się minięciem rywala. Sposób, w jaki wyprowadził w pole defensorów ekipy z Włoch na początku spotkania (jeden z nich najwyraźniej doznał zawrotów głowy i przewrócił się w polu karnym) znamionują spore umiejętności, a każdy kolejny dobry mecz w jego wykonaniu powoduje, iż cena niedawno podyktowana przez Dinamo, staje się coraz bardziej realna w kontekście ewentualnego transferu.
W Chorwacji osiągnął już wszystko, co było do osiągnięcia. Aby jednak osiągnąć jakikolwiek sukces na europejskiej arenie, musi zmienić otoczenie. Pytanie, czy stanie się to już w styczniu (bardzo prawdopodobne), czy też może transfer dojdzie do skutku dopiero latem przyszłego roku. I druga zagadka – ile od tego momentu będzie wynosił rekord transferowy ligi chorwackiej? Bo o tym, że zostanie pobity, o ile piłkarza nie dopadnie pech w postaci poważnych kłopotów zdrowotnych, można być w zasadzie pewnym.
– Ci, którzy kilka lat temu pukali się w czoło i dziwili, dlaczego wybraliśmy Chorwację, a więc postawiliśmy na rozwój sportowy, zamiast skusić się na znacznie większe pieniądze w Anglii, dziś przyznają, że dokonaliśmy słusznego wyboru – mówi Olmo senior. Piłkarski świat stoi przed Danielem otworem, w najbliższym czasie należy spodziewać się zmiany otoczenia. Debiutu w seniorskiej reprezentacji już się doczekał i okrasił go golem, a kto wie, może znajdzie się w kadrze na Euro 2020? A wszystko to może stać się udziałem gracza, który pięć lat temu zdecydował się na nieoczywisty, wręcz szalony krok w postaci wyjazdu do Zagrzebia.
Łukasz Konstanty
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (nr 46/2019)