Czy Marek Papszun podzieli los legendarnego polskiego trenera?
Wielu było trenerów, którzy osiągali sukcesy w naszej lidze, lecz nigdy nie otrzymali szansy poprowadzenia reprezentacji Polski. Czy taki los czeka również Marka Papszuna?
Zbigniew Mroziński
Od kilku lat jest on liderem wśród polskich szkoleniowców i już czterokrotnie był wybierany Trenerem Roku przez tygodnik „Piłka Nożna”. Samodzielnie wygrał nasz plebiscyt w 2020, 2021 i 2023 oraz wspólnie z Czesławem Michniewiczem w 2022 roku. Wszystkie zawodowe trofea otrzymał za sukcesy osiągane z Rakowem Częstochowa. Być może triumfowałby także w roku 2024, lecz wtedy dał sobie kilkanaście miesięcy odpoczynku z zamiarem podjęcia pracy zagranicą. Nic z tego nie wyszło, więc ponownie wylądował pod Jasną Górą z jasno określonym celem, jakim jest odzyskanie tytułu mistrzowskiego.
FAWORYT?
Papszun nadspodziewanie szybko odbudował zespół, który poprzedni sezon zakończył na dopiero 7 miejscu. Teraz częstochowianie są liderem i mają cztery punkty przewagi nad drugą w tabeli Jagiellonią. Znając konsekwencję szkoleniowca rodem z Warszawy, trudno się spodziewać, żeby jego zespół roztrwonił przewagę. A jeśli Raków zdobędzie mistrzostwo, to Marek Papszun znowu stanie się poważnym kandydatem do naszej nagrody, a także pewnie do funkcji selekcjonera reprezentacji Polski. Dotychczas przynajmniej dwukrotnie był wymieniany w gronie pretendentów, lecz ostatecznie PZPN stawiał na innych.
Przypomina to losy Huberta Kostki, który mimo osiągnięć z drużynami klubowymi, również nigdy nie został trenerem biało-czerwonych. W 1980 roku zdobył tytuł mistrzowski z Szombierkami Bytom, a w 1985 i 1986 z Górnikiem Zabrze. Trzykrotnie otrzymał nagrodę „PN” dla Trenera Roku. Tyle że kadry narodowej nigdy nie objął, chociaż pewnie przynajmniej dwa razy był rozważany jako kandydat do tej roboty. Może obawiano się jego silnego charakteru, że nie da nikomu wtrącać się w swoje kompetencje, w czym przypomina go właśnie Papszun? Kostka nie opowiadał zawodnikom bajek i nie mówił do nich wierszem, lecz wymagał ciężkiej pracy i żelaznej dyscypliny, bo wiedział, że tylko w ten sposób można osiągnąć satysfakcjonujące rezultaty.
ELITARNE GRONO?
W 1986 roku pan Hubert nie miał zamiaru brać udziału w dziwnym konkursie na selekcjonera i wkrótce pojechał do Szwajcarii, by prowadzić pierwszoligowy zespół FC Aarau. Po powrocie do Polski był chyba najbliżej przejęcia reprezentacji, lecz w 1989 roku PZPN postawił na Andrzeja Strejlaua. Kostka miał wtedy 49 lat, a więc tyle samo co Papszun, gdy półtora roku temu władze związku wybrały na selekcjonera Michała Probierza. Następnie Kostka ponownie wyjechał do Szwajcarii, tym razem kilka lat spędził w drugoligowym FC Grenchen. W sezonie 1993-94 był blisko wywalczenia kolejnego mistrzostwa z Górnikiem, a po raz ostatni w Ekstraklasie pracował od kwietnia do września 1997 roku w… Rakowie Częstochowa, gdzie po latach znalazł swoje miejsce na ziemi Papszun.
Nigdy nie dowiemy się, w jakim kierunku poszłaby nasza reprezentacja, gdyby kiedyś szansę poprowadzenia jej dostał Kostka. Jest w gronie bezkompromisowych szkoleniowców, którzy tego zaszczytu nie dostąpili, tak jak inni wyróżnieni tytułem Trenera Roku (i to nie raz) utytułowani szkoleniowcy, na przykład Leszek Jezierski, Orest Lenczyk czy Henryk Kasperczak, a z młodszych Maciej Skorża. Czy Papszun też skazany jest na pozostanie w tej grupie?