Przejdź do treści
2025.02.23 Poznan
Pilka nozna PKO Ekstraklasa sezon 2024/2025
Lech Poznan - KGHM Zaglebie Lubin 
N/z Mikael Ishak
Foto Tomasz Folta / PressFocus

2025.02.23 Poznan
Football PKO Ekstraklasa season 2024/2025
Lech Poznan - KGHM Zaglebie Lubin 
Mikael Ishak
Credit: Tomasz Folta / PressFocus

Polska Ekstraklasa

Czy Lech Poznań może jeszcze marzyć o mistrzostwie?

Marzyć tak, realnie myśleć – już niekoniecznie. Kolejorz, który do rundy wiosennej przystępował z dwupunktową przewagą nad wiceliderem z Częstochowy, w ciągu ośmiu kolejek zdegradował się do roli faworyta do miana największego przegranego sezonu.

Konrad Witkowski

Foto: Tomasz Folta/PressFocus

Rewanżowa część rozgrywek jak dotąd jest dla Lecha na wskroś przeciętna. Wielkopolska drużyna wywalczyła mniej punktów nie tylko od Rakowa, Jagiellonii czy Pogoni, w wiosennej klasyfikacji wyprzedzają ją także Korona, Radomiak oraz GKS Katowice. W 2025 roku zespół prowadzony przez Nielsa Frederiksena już dwukrotnie zaliczał dwie porażki z rzędu – jesienią nie przytrafiło mu się to ani razu. Na miarodajne porównania przyjdzie pora w czerwcu, jednak fakt, że w ośmiu meczach rundy wiosennej Kolejorz uzbierał o trzy punkty mniej niż w analogicznym okresie poprzedniego sezonu pod wodzą Mariusza Rumaka, przemawia do wyobraźni.

1,5

punktu na mecz zdobywa wiosną Lech. W pierwszej części sezonu średnia Kolejorza wynosiła 2,11.

LISTA GRZECHÓW GŁÓWNYCH

Nieudolność w starciach z bezpośrednimi konkurentami do mistrzostwa plus dwie przegrane na stadionach drużyn ze strefy spadkowej – oto przepis na przegotowanie mistrzowskich aspiracji. Lista poznańskich grzechów wydłuża się z kolejki na kolejkę: tegoroczny Lech nonszalancko broni (jedynie w Szczecinie potrafił zachować czyste konto), ma poważny problem z fazami przejściowymi po stracie, natomiast sposób budowania przez niego akcji ofensywnych stał się przewidywalny dla rywali.

Raków pokazał, że Kolejorz gubi się przy agresywniejszym pressingu, a kolejni przeciwnicy korzystają z tej lekcji. Z lepszym bądź gorszym skutkiem, ale nawet Zagłębie i Stal były w stanie przy Bułgarskiej zagrozić gospodarzom, wprowadzając w ich poczynania niemałą nerwowość. Powyższe mankamenty w połączeniu ze znacznie gorzej funkcjonującym środkiem pomocy przekładają się na nieporadność w atakowaniu.

Brak celnego strzału w drugiej połowie spotkania we Wrocławiu to już nie sygnał ostrzegawczy, lecz świadectwo drastycznego obniżenia standardów.

Płynnie przechodzący między liniami zespół, momentami wręcz porywający, oglądany w pierwszej części sezonu, niebezpiecznie zmierza w stronę ofensywnej przypadkowości. Rozwiązania stosowane przez Frederiksena zostały rozczytane przez resztę ligi.

BOKSER DO PIERWSZEGO TRAFIENIA

Najbardziej zastanawiająca w przypadku Lecha jest nieudolność w wyciąganiu wniosków. Mijają miesiące, a drużyna z Poznania pozostaje bokserem, dla którego pierwszy otrzymany cios równa się nokautowi. Tak było w listopadzie, w lutym, na początku kwietnia sytuacja jest identyczna. Sześć razy Kolejorz znajdował się w położeniu, gdy to rywal otwierał wynik zmagań. Nie wywalczył w takich okolicznościach choćby punktu.

– Koncentrujemy się wyłącznie na najbliższej przyszłości, czyli meczu z Koroną, nie na spoglądaniu w tabelę. Chcemy pokazać złość po dwóch porażkach – zapowiada trener Niels Frederiksen (foto: Paweł Jaskółka/PressFocus)

Kiedy tylko wydarzenia przybierają niekorzystny obrót, Lech zaczyna gubić się na wielu płaszczyznach. W chwilach prawdziwej próby w poznańskich szeregach uwidaczniają się niedostatki: odporności na presję, nieustępliwości, liderów gotowych do chwycenia za kierownicę. Zespół przejawiający tak niski poziom odporności mentalnej nie ma prawa myśleć o wygraniu ligi.

KOLEJNA DROGA PRZEZ CIERNIE?

Przy teoretycznie mocnej kadrze Kolejorz jest drużyną o kruchej strukturze. Wypadnięcie choćby jednego z kluczowych elementów układanki Frederiksena oznacza daleko idące trudności. Niemal wszystkie niepowodzenia Lecha – wyjątek stanowi porażka z Rakowem – są powiązane z absencjami ważnych postaci.

Kiedy przegrał z Motorem, w składzie brakowało Antonio Milicia; przeciwko Puszczy nie mógł wystąpić Patrik Walemark; bez Alexa Douglasa i Bartosza Salamona nie poradził sobie z Górnikiem; w Gdańsku dotkliwie odczuwalne były absencje Afonso Sousy oraz Walemarka; w rywalizacji z Jagiellonią zarówno Sousa, jak i Milić musieli opuścić murawę już przed przerwą. Najświeższy przykład to potyczka ze Śląskiem, w której bez Milicia oraz Radosława Murawskiego poznańska defensywa prezentowała się zatrważająco.

Absencja Afonso Sousy to największe, choć nie jedyne zmartwienie Lecha przed sobotnim spotkaniem (foto: Paweł Jaskółka/PressFocus)

W sobotni wieczór tylko na trybunach usiądzie pauzujący za żółte kartki Sousa. Portugalczyk miał w bieżących rozgrywkach bezpośredni udział przy 15 bramkach: to ponad 30 procent dorobku zespołu, lecz bez niego ofensywa Lecha traci jeszcze więcej. Konfrontacja z Koroną, choć rozgrywana w stolicy Wielkopolski, jawi się zatem jako kolejna droga przez ciernie.

Stawka jest wysoka. Gra idzie o to, by za moment nie zmienił się charakter całego sezonu Kolejorza. W przypadku braku zwycięstwa, zamiast marzyć o szczycie tabeli, Lech będzie musiał zacząć oglądać się za siebie.

guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Wbudowane opinie
Zobacz wszystkie komentarze
Zbyszek
Zbyszek
5 kwietnia, 2025 11:02

Z taką grą którą prezentuje popularny Kolejorz będzie niezwykle ciężko. Lech nie ma wcale takiej silenej kadry na mistrza Polski jak to niektórzy dzienikarze piszą. Owszem 11 ma ok ale ławka nie jest wcale dobra. Wiele transferów jest przestrzelonych a wychowankowie też już nie są tacy dobrzy jak kiedyś a Polaków jest jak na lekarstwo w składzie Lecha Poznań.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 13/2025

Nr 13/2025