Kanada to królestwo hokeja na lodzie. Na dalszym planie są lacrosse, curling oraz lokalna odmiana futbolu amerykańskiego. Piłka nożna nie ma prawa konkurować z najpopularniejszymi dyscyplinami, choć nie jest wykluczone, że w niedalekiej przyszłości zgłosi takie aspiracje.
Alphonso Davies podczas pierwszego roku w Europie zaprezentował się więcej niż obiecująco (foto: Jan Huebner/Forum)
Drużyna narodowa spod znaku klonowego liścia nigdy nie była nawet lokalnym potentatem, choć w dziejach swej przeciętności zdobyła się na dwa zrywy. Pierwszy to lata 1985-86: zwycięstwo w mistrzostwach kontynentu i kwalifikacja (jedyna w historii) do mundialu rozgrywanego w Meksyku. Drugi złoty okres związany jest z triumfem w – nomen omen – Złotym Pucharze CONCACAF 2000 (o tym, że Kanadyjczycy wyszli wtedy z grupy kosztem Korei Południowej zdecydował rzut monetą) oraz awansem na rozgrywany rok później Puchar Konfederacji. Złoty medal igrzysk olimpijskich w 1904 roku to prehistoria, o której wypada wspomnieć tylko z kronikarskiego obowiązku.
Piłkarze stanowią najliczniejszą grupę zarejestrowanych przedstawicieli sportów drużynowych w Kanadzie, jednak nie idzie to w parze z zainteresowaniem kibiców. Trudno się dziwić, skoro pozostająca od dłuższego czasu na peryferiach światowego futbolu reprezentacja nie kreuje idoli. W latach 80. liderami zespołu byli Dale Mitchell, Igor Vrablić oraz John Catliff. Dwie dekady później o sile kanadyjskiej drużyny narodowej stanowili Carlo Corazzin, Craig Forrest czy Dwayne De Rosario. To jednak tylko regionalne gwiazdki, zaś w skali globalnej postaci anonimowe. Ostatnimi czasy tytuł piłkarza roku w Kanadzie seryjnie zdobywał Atiba Hutchinson (cztery razy z rzędu w latach 2014-17, łącznie sześciokrotnie). Defensywny pomocnik, występujący w takich drużynach, jak FC Kopenhaga, PSV, a ostatnio Besiktas, to jednak nijaki kandydat na ulubieńca tłumów. Kanada potrzebowała zawodników grających w mocnych, europejskich klubach, będących tam, gdzie skierowane są oczy piłkarskiego świata. I wszystko wskazuje na to, że właśnie się ich doczekała.
Nadzieje na ciekawą przyszłość kanadyjskiego soccera reprezentują rocznik 2000. Żadna z nich nie urodziła się w Kanadzie: Jonathan David pochodzi z Nowego Jorku, z kolei Alphonso Davies przyszedł na świat w zlokalizowanym w Ghanie obozie dla uchodźców – jego rodzice należeli do niemal 500 tysięcy ludzi, którzy uciekli przed wojną domową w Liberii. David miał do Kanady nieporównywalnie bliżej, Davies przeniósł się za ocean dopiero jako pięciolatek.
Dziś obaj 19-latkowie rozpychają się łokciami w poważnym futbolu. Davies zapisał się w historii MLS, jako pierwszy piłkarz z rocznika 2000, który wystąpił w tych rozgrywkach. Wówczas reprezentował barwy Vancouver Whitecaps. Teraz jest zawodnikiem Bayernu Monachium i w swoim premierowym roku w Europie rozegrał 19 spotkań w Bundeslidze, zadebiutował w Lidze Mistrzów, a przede wszystkim zrobił bardzo dobre pierwsze wrażenie. Jako lewy obrońca bądź skrzydłowy zdobył dwie bramki oraz zaliczył cztery decydujące podania. W grudniowym meczu z Freiburgiem asystę przy golu Roberta Lewandowskiego poprzedził 75-metrowym rajdem wykonanym w czasie 9,6 sekundy!
David ma większe obycie w europejskiej piłce. W KAA Gent, do którego przeniósł się z Ottawa Internationals SC, zadebiutował już w sierpniu 2018 roku. Na powitanie strzelił gola Zulte Waregem, a kilka dni później zdobył bramkę na wagę wygranej w Białymstoku z Jagiellonią w eliminacjach Ligi Europy. Szybko pokazał duży potencjał, a z czasem został podstawowym zawodnikiem Gent. W 30 meczach obecnego sezonu strzelił 13 goli, zaliczając ponadto aż dziewięć asyst. Półtora roku gry w Belgii wystarczyło Davidowi, aby stać się jednym z najbardziej wartościowych piłkarzy tamtejszej ligi.
W prowadzonej przez Anglika Johna Herdmana reprezentacji Kanady nastolatkowie mają pewne miejsce w składzie. Davies, który po raz pierwszy zagrał w drużynie narodowej jeszcze przed 17. urodzinami, jest najmłodszym debiutantem w historii. David może pochwalić się imponującym bilansem 11 bramek w 12 spotkaniach. Obaj mają wszelkie predyspozycje ku temu, by na długo liderować kadrze i doprowadzić ją do osiągnięć co najmniej takich, jak te sprzed 20 i 35 lat.
Bardzo zdolni przedstawiciele nowego pokolenia nie są jedynym zwiastunem lepszych dni. Drugi to mistrzostwa świata, które za sześć lat Kanada zorganizuje wspólnie z Meksykiem i Stanami Zjednoczonymi.
Konrad Witkowski