Czarny dzień dla katalońskiego giganta
Piątkowy wieczór 14 sierpnia 2020 roku już na stałe zapisze się na kartach historii europejskich pucharów. Dzień ten będą także wspominać w Barcelonie, która odpadła z Ligi Mistrzów w kompromitującym stylu.
Czarny dzień dla wszystkich związanych z Barceloną (fot. Reuters)
Początek meczu z Bayernem Monachium nie zapowiadał dla Katalończyków takiej katastrofy, jednak im więcej mijało czasu, tym coraz więcej wskazywało na to, że FC Barcelona nie będzie mieć w starciu z mistrzem Niemiec żadnych szans. Robert Lewandowski i spółka grali znakomity futboli, wykorzystując wszystkie słabości przeciwnika i już do przerwy było wiadomo, kto wyjdzie z tego starcia obronną ręką.
Po pierwszej połowie Bayern prowadził 4:1 i był to pierwszy taki przypadek podczas występów Barcelony w Lidze Mistrzów, kiedy straciła ona do przerwy aż cztery gole. Czas miał jednak pokazać, że koszmar podopiecznych Quique Setiena dopiero się tak naprawdę zaczynał.
Kiedy w 63. minucie piątego gola dla Bawarczyków zdobył Joshua Kimmich, Barcelona wyrównał swoje niechlubne osiągnięcie z… 1976 roku, kiedy to po raz ostatni straciła tak wiele bramek w jednym meczu. Poprzednio miało to miejsce w trakcie spotkania z Lewskim Sofia (4:5) w rozgrywkach Pucharu UEFA.
Mało? No to warto dodać, że po raz ostatni minimum siedem goli kataloński klub stracił podczas pojedynczego starcia jeszcze dawniej, bo w 1949 roku, a więc w czasach, które pamięta już niewielu żyjących. Barcelona uległa wtedy Valencii (4:7).
Jeśli zaś chodzi o tak wielki margines samej porażki, to ostatnia klęska różnicą sześciu trafień przydarzyła się ekipie z Camp Nou także w zamierzchłych czasach. W kwietniu 1951 roku Blaugrana poległa w derbach z Espanyolem (0:6).
Blamaż w starciu z Bayernem Monachium (2:8) nie był więc zwykłą porażką dla Barcelony. To jedna z największych – jeśli nie największa – kompromitacja klubu w historii i jedna z najczarniejszych dat w jego dziejach. Nie mogło więc dziwić, że bezpośrednio
po meczu prace stracić wspomniany Setien, a ze swoim stanowiskiem pożegnał się również
Eric Abidal, który do tej pory piastował funkcję dyrektora sportowego.
Prezydent Josep Maria Bartomeu już zapowiedział poważne zmiany i przeorganizowanie klubu. Dla kibiców katalońskiej drużyny jest w tym wszystkim z kolei mały promyk nadziei, ponieważ gorzej niż w spotkaniu z Bayernem już po prostu nie można grać.
Grzegorz Garbacik