Co zostanie w Polsce po Euro U-21?
Wszystko, co najlepsze w turnieju o młodzieżowe mistrzostwo Europy, półfinały i finał, dopiero przed nami, ale już dziś można pokusić się o podsumowanie. Pod względem organizacyjnym jest to bowiem impreza przeprowadzona wzorowo, i nic już tej oceny nie zmieni. Nic nie wpłynie już także na postrzeganie drużyny Marcina Dorny, która wraz z Serbią i Macedonią dała dowody, że – biorąc pod uwagę poziom sportowy – rozszerzenie turnieju do 12 uczestników niekoniecznie było rozsądnym posunięciem UEFA.
Marcin Dorna został okrzyknięty głównym winowajcą klęski gospodarzy (fot. Piotr Kucza/400mm.pl)
ADAM GODLEWSKI
Co zatem zostanie w kraju po Euro U-21 2017? Poniżej ranking, oczywiście mocno subiektywny.
1. Narodowa trauma
Przed rokiem na przełomie czerwca i lipca przeżywaliśmy uniesienia związane z występem biało-czerwonych w Euro 2016 we Francji. Wydawało się wówczas, że wszystko, co najgorsze – czyli powtarzające się na dużych imprezach scenariusze zakładające mecz otwarcia, o wszystko i o honor – mamy już za sobą. Niestety, młodzieżówka Marcina Dorny przywołała najczarniejsze wspomnienia. Szybko okazało się, że jest nieprzygotowana pod żadnym względem do występu w Euro U-21: taktycznym, mentalnym, kondycyjnym, a nawet czysto piłkarskim. Nasi młodzi reprezentanci nie byli w stanie w żadnym spotkaniu utrzymywać się przy piłce dłużej od rywala i robić małej gry, która przekłada się na bramkowe sytuacje. Trzy strzelone gole to nie jest co prawda najgorszy wynik w turnieju, ale – poza tymi, po których padły otwierające bramki w starciach ze Słowacją i Szwecją – tworzone okazje nie wynikały z zaplanowanych i starannie przeprowadzonych ataków, nie wspominając o dominacji na boisku. Również w działaniach obronnych rządził głównie chaos, siedem straconych bramek to i tak najniższy wymiar kary. Anglicy mogli, zamiast 3:0, wygrać z biało-czerwonymi dwukrotnie wyżej, ale akurat dzień konia miał Jakub Wrąbel – bramkarz tyleż uzdolniony, co jednostronny. To znaczy świetny na linii i niedoszkolony, jeśli idzie o interwencje na przedpolu. No i zupełnie (jeszcze?) nieprzygotowany do pojedynków z atakującymi.
2. Wątpliwości dotyczące kompetencji trenera Dorny i jego sztabu
W 2012 roku Dorna osiągnął półfinał mistrzostw Europy juniorów w kategorii U-17. To była wielka sprawa, bo futbol młodzików zaniedbywano w tamtym czasie w PZPN konsekwentnie. Wydawało się zatem, że oto pojawił się szkoleniowiec, który nie tylko godnie zastąpi Michała Globisza, ale i pchnie szkolenie w związku na zupełnie inny poziom. I może tak by się nawet stało, gdyby Dorna nie dostał kopa w górę i nie zaczął pracować z kadrami U-21, gdzie prowadzi się już seniorów (na Euro U-21 przyjechali zawodnicy 23-letni). A to już nieco inna dyscyplina, o czym boleśnie swego czasu przekonał się choćby Edward Klejndinst – dla mnie guru, jeśli chodzi o prowadzenie juniorów. Świetny facet, nauczyciel, trener-pedagog z właściwą wiedzą, kompetencjami i podejściem. Kiedy jednak przeszedł do młodzieżówki, zabrakło przełożenia na dorosłych zawodników, błyskawicznie i bez sukcesu zakończył też przygodę z Zagłębiem Lubin. Okazało się, że bodźce, które działają na młodzików, są niewystarczające do prowadzenia ukształtowanych piłkarzy. Wydaje się, że problem Dorny, niewątpliwie równie dobrego edukatora, jest podobnej natury. Ba – identycznej. Podczas Euro U-21 nie zapanował nad grupą, nie tylko Krystian Bielik, ale i Krzysztof Piątek wymknęli się przecież spod kontroli, trudno było zresztą posądzać trenera o jakąkolwiek charyzmę.
Na domiar złego sztabowcy nie pomogli Dornie. Nikt nie zarządzał sytuacją kryzysową po wypowiedzi Bielika; zamiast metodycznego działania, albo zupełnego zlekceważenia gadki młokosa, nastąpiły niezborne próby nakłonienia piłkarza i jego agenta do podpisania się pod oświadczeniem przygotowanym przez kogoś z ekipy lub związku. Ostatecznie, po adiustacji Krystiana i jego menedżera, dokument ujrzał światło dzienne, ale niesmak pozostał. A to była tylko połowa kłopotu, bo trzeba pamiętać, że MME to turniej wyjątkowo zwariowany, w którym gra się co trzy dni. Tymczasem pierwsze oznaki zmęczenia nasi kadrowicze wykazali w drugiej części… pierwszej połowy inauguracyjnego meczu ze Słowacją. Pod względem motorycznym wyglądali kiepsko, Dawid Kownacki na świeżości błysnął w meczu ze Szwecją, ale już z Anglią – podobnie jak partnerzy – snuł się po boisku. Dlaczego zatem była tak mała rotacja w składzie, skoro podstawowi zawodnicy w trzecim występie tylko – i to nieudolnie – biegali za piłką, i tak naprawdę w większości nie kwalifikowali się do gry?
3. Skaza na naszej futbolowej dyplomacji
SSC Napoli skorzystało z przysługującego prawa i nie udzieliło zgody Arkadiuszowi Milikowi oraz Piotrowi Zielińskiemu na występ w MME – to prawda. Wcześniej jednak z ust najważniejszych piłkarskich decydentów można było usłyszeć, że skoro włoskie kluby zwolnią na turniej do Polski takiego asa jak Gianluigi Donnarumma, to nie będą miały wyboru – to znaczy Zielu i Milik także znajdą się w talii Dorny. Cóż, wyszło na to, że piłkarska federacja Italii ma większą siłę przebicia w Serie A. Co jest oczywiście naturalne i w pełni zrozumiałe, nie zmienia jednak faktu, że nasz związek nie pomógł Dornie tak, jak trener miał prawo oczekiwać. Zapewne z Piotrkiem i Arkiem w składzie też nie wygralibyśmy tego turnieju, ale trauma po występach grupowych nie byłaby z całą pewnością tak głęboka. A może w ogóle by się nie pojawiła…
4. Szacunek dla… Roberta Lewandowskiego i Adama Nawałki
Jeśli ktoś miał podejrzenie, że wraz z kadencją Nawałki nastał wspaniały czas dla polskiego futbolu, to w bolesny sposób wyzbył się złudzeń, że za generacją Lewego podąża kolejna, równie mocna. RL9 jest geniuszem, który pociągnąłby nawet tę młodzieżówkę, i największym problemem Dorny było to, że z przyczyn regulaminowych nie mógł z niego skorzystać. OK, żartuję, ale… nie do końca. Nawałkę też mamy przecież tylko jednego. To fachowiec, który z selekcyjnej nicości, w której obracał się także Dorna, stworzył COŚ. A po dotknięciach selekcjonera Bartosz Kapustka, Mariusz Stępiński, Karol Linetty i niesłusznie zgrillowany podczas MME Paweł Dawidowicz byli zupełnie innymi zawodnikami. Może największy błąd popełniony przed Euro U-21 w polskiej ekipie polegał na tym, że preparatore atletico od Nawałki nie zostali pół roku przed imprezą wypożyczeni do sztabu Dorny? Stawiam, że właśnie tak!
5. Duma z organizacyjnego rozmachu
W 2006 roku, przeprowadzając turniej ME U-19 w Wielkopolsce, dopiero raczkowaliśmy (PZPN i Polska) wśród organizatorów dużych piłkarskich imprez. Preludium wypadło jednak na tyle obiecująco, że w UEFA nikt nie miał obaw, że nasz kraj może nie udźwignąć finałów Euro 2012. Poradziliśmy sobie zresztą z przeprowadzeniem rywalizacji seniorów śpiewająco, podobnie jak z finałem Ligi Europy w roku 2015 oraz tegorocznym młodzieżowym Euro. Znów było przyjaźnie, bezpiecznie, kolorowo i fachowo. Przede wszystkim zaś – futbolowo. Okazało się, że Polska jest obecnie jedną z najbardziej przyjaznych piłce nożnej krain na świecie. I nie ma problemów z wypełnieniem widownią pięknych i nowoczesnych stadionów nawet wówczas, kiedy rywalizują kandydaci na supergwiazdy, które pełnym blaskiem mają dopiero rozbłysnąć.
TEKST ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W NAJNOWSZYM TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (26/2017)