Co Włodarski zbuduje wiosną w Lubinie?
W Zagłębiu Lubin zmieniają się działacze, trenerzy i piłkarze, lecz nie zmienia się jedno – drużyna od kilku lat jest synonimem przeciętniactwa. W odklejeniu łatki, która przylgnęła do klubu, pomóc ma Marcin Włodarski. Były szkoleniowiec młodzieżowych kadr Polski jesienią zebrał cenne doświadczenie, czy lubinianom pod jego batutą uda się jednak zrobić w rundzie wiosennej krok naprzód?
Filip Trokielewicz
fot. Tomasz Folta
Poprzeczka nie jest zawieszona wysoko. Kadencja Waldemara Fornalika w Zagłębiu była kiepska. Latem ubiegłego roku Miedziowi zdecydowali się na przedłużenie kontraktu z doświadczonym szkoleniowcem, mimo że niewiele wskazywało, że projekt zmierza w odpowiednim kierunku. Co ciekawe, już wtedy na liście życzeń działaczy klubu ze stolicy polskiej miedzi znajdował się Włodarski. Prolongata umowy Fornalika jawiła się jednak w głowach prezesa Pawła Jeża i ówczesnego dyrektora sportowego Piotra Burlikowskiego jako opcja bezpieczna. To duży kamyk do ogródka włodarzy Zagłębia, którzy bali się wówczas podjąć ryzyka, choć wiadomo było, że lubinianie prowadzeni przez byłego selekcjonera reprezentacji Polski zatrzymali się w rozwoju. Burlikowski po części za tę decyzję przypłacił zresztą później posadą. Nie jest tajemnicą, że latem niektórzy zagraniczni piłkarze postanowili odejść z zespołu, nie mając chęci kontynuowania współpracy z trenerem. Błędnie zinterpretowano wtedy klarowne sygnały płynące z szatni albo je zignorowano.
POWIEW ŚWIEŻOŚCI
Zagłębie od początku bieżącej edycji rozgrywek rozczarowywało, mimo że oczekiwania względem drużyny i tak były niskie. Ze świecą można było szukać zawodników, którzy spisywali się na miarę możliwości. Za dobry przykład posłużyć może Tomasz Pieńko, czyli największa nadzieja ekipy z Dolnego Śląska. 61-letni trener uparcie desygnował ofensywnego pomocnika do gry na skrzydle, podczas gdy 21-latek wcześniej sprawiał najlepsze wrażenie, operując jako wolny elektron za plecami napastnika. Z tonu spuścili też liderzy – Damian Dąbrowski, Aleks Ławniczak czy Mateusz Wdowiak. Brakowało w szeregach Zagłębia graczy, którzy wzięliby na swoje barki odpowiedzialność za poczynania zespołu.
Czara goryczy w kontekście pracy Fornalika oraz Burlikowskiego przelała się po wysokiej porażce 1:5 z Rakowem Częstochowa. Działacze doszli do wniosku, że w klubie nastąpić powinno trzęsienie ziemi.
Marcin Włodarski zaliczył osobliwy debiut. Poprowadził Miedziowych w pucharowym spotkaniu z Podbeskidziem Bielsko-Biała, choć nie przeprowadził przed nim ani jednego treningu. Już w drugim meczu zmienił formację z 1 4-2-3-1 na 1-3-5-2, zmieniły się też role niektórych zawodników. Choćby Pieńko zaczął funkcjonować w dwójce napastników z Vaclavem Sejkiem. Zmiana pozycji sprawiła, że wychowanek lubinian nieco odżył – w meczach z Radomiakiem Radom i Górnikiem Zabrze przechylał szalę na korzyść Zagłębia. Pieńko jest też jednym z graczy, którzy zaliczają najwięcej kontaktów z futbolówką w szesnastce przeciwników. Czecha natomiast w Lubinie już nie ma, ponieważ zdecydowano się skrócić jego wypożyczenie ze Sparty Praga.
Pieńko duet dziewiątek tworzył będzie zatem z Dawidem Kurminowskim, który powrócił już do pełni sprawności po zerwaniu mięśnia półbłoniastego uda. Alternatywę stanowi także Daniel Mikołajewski. W kuluarach można usłyszeć również, że niewykluczone, iż Zagłębie zimą spróbuje ściągnąć jeszcze jednego napastnika.
Zmiana struktury była odważna. Trudno nie odnieść wrażenia, że Miedziowi niekoniecznie posiadają zasoby ludzkie, aby preferować system z trójką stoperów i wahadłowymi. To jeden z zarzutów, które można sformułować w stosunku do 42-letniego szkoleniowca. Model gry powinien być dobierany pod zawodników, a nie na odwrót. Za to Zagłębie kilkukrotnie w rundzie jesiennej zapłaciło.
Na lewym wahadle występował w rundzie jesiennej prawonożny Mateusz Wdowiak, piłkarz o inklinacjach głównie ofensywnych. O ile wychowanek Cracovii radził sobie raz lepiej, raz gorzej w ataku, o tyle nie wspierał Aleksa Ławniczaka w działaniach obronnych. Na Luisie Macie postawiony został krzyżyk, otrzymał wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu. Z kolei na prawym wahadle abonament na grę miał Mateusz Grzybek, ale w rywalizacji ze Śląskiem Wrocław na początku listopada doznał urazu, który wykluczył go z gry do końca rundy – nie będzie on też do dyspozycji w pierwszych spotkaniach na wiosnę. Bartłomiej Kłudka, który wskoczył do wyjściowej jedenastki pod nieobecność 28-latka, często popełnia błędy w ustawieniu, przez co rywale Miedziowych mają przestrzeń, aby przeprowadzać ataki bocznymi sektorami boiska. Świetnie wykorzystał to jesienią między innymi Widzew Łódź, przeprowadzając dwie akcje bramkowe prawą stroną Miedziowych.
Na papierze Zagłębie ma do dyspozycji pięciu wahadłowych – Grzybka, Wdowiaka, Kłudkę, Kajetana Szmyta oraz młodego Krzysztofa Kolankę. A przynajmniej tak twierdzą włodarze ekipy z Dolnego Śląska. Zaskakiwać może profilowanie Szmyta jako wahadłowego, jako że jest to zawodnik usposobiony mocno ofensywnie. Jak na dłoni widoczna jest w jego przypadku analogia z Wdowiakiem. Być może były piłkarz Warty Poznań, który stracił minioną rundę z powodu problemów zdrowotnych, rozwinie się na tyle, że będzie w stanie aktywnie i skutecznie wspierać kolegów z drużyny w defensywie, do tej pory nie dał się jednak poznać jako taki piłkarz.
BOLĄCZKA ZESPOŁU
Wiele wskazuje na to, że niebawem do Miedziowych dołączy kolejny ofensywny pomocnik. Do tej pory za kadencji Włodarskiego o grę na pozycji numer dziesięć rywalizowali Adam Radwański, Marek Mróz i Hubert Adamczyk. Ponadto występować tam może też Pieńko. Jeśli żaden z nich nie opuści Lubina, o miejsce za kierownicą walczyło będzie zatem najpewniej pięciu graczy. Na jednej pozycji trener Włodarski narzekać będzie mógł na kłopot bogactwa, na innej wyboru nie będzie miał praktycznie wcale. Nasuwa się więc pytanie: czy działacze Zagłębia uczą się na błędach?
Szkoleniowiec ekipy z Marii Skłodowskiej-Curie zwracał uwagę na to, że bolączką zespołu są fazy przejściowe. Z tego powodu kluczowe jest przemodelowanie środka pola, gdzie do tej pory na pozycjach sześć oraz osiem występowali Tomasz Makowski i Damian Dąbrowski, czyli zawodnicy niewystarczająco mobilni, aby odnaleźć się w modelu gry Włodarskiego, przewidującym szybkie przetransportowanie piłki pod bramkę po odbiorze. Mieli oni problem z zabezpieczaniem półprzestrzeni pod własną bramką, co było wodą na młyn dla oponentów.
Zimą skupiono się przede wszystkim na wzmocnieniu środka pola i obrony. Kierunek? Szwecja. Do Zagłębia trafili Ludvig Fritzson oraz Alexander Abrahamsson z Brommapojkarny. Ten pierwszy to środkowy pomocnik, mający poruszać się od własnego pola karnego do szesnastki rywali. Z kolei drugi ma stanowić trzyosobowy blok obronny z Ławniczakiem i Igorem Orlikowskim. To kierunek dość nieoczywisty. Za transferami stoi nowy dyrektor sportowy, który odpowiada również za akademię – Wojciech Tomaszewski. W przeszłości był związany z Wartą Poznań i Lechem Poznań, a także Polskim Związkiem Piłki Nożnej. Praca w seniorskim futbolu to jednak dla Tomaszewskiego zupełnie nowy etap kariery, więc śmiało stwierdzić można, że lubinianie zatrudnili sobie na to stanowisko kota w worku. Działania byłego selekcjonera reprezentacji Polski do lat 18 ocenić będzie można po części latem, obecnie należy się jej przypatrywać.
ATRAKCYJNE ZAGŁĘBIE?
Wiosną zobaczymy już Miedziowych w pełni Włodarskiego. Sam szkoleniowiec nie ucieka od takich deklaracji. To, co zaprezentowali do tej pory lubinianie za jego kadencji, było jedynie namiastką, ponieważ do sezonu Zagłębie przygotowywało się jeszcze pod okiem trenera Fornalika. Jacy będą zatem Miedziowi? Z całą pewnością nastawieni na atak. To ekipa, która plasuje się na czwartej pozycji pod względem kontaktów z piłką w polu karnym rywala. Dało się już zresztą zauważyć pozytywną zmianę w poczynaniach po tym, jak objął ich 42-latek. Zagłębie stało się bardziej proaktywne, co jest zgodne z filozofią Włodarskiego. Jeżeli Kurminowski i Pieńko zdołają wejść na odpowiedni poziom, są w stanie zagwarantować Miedziowym więcej niż dziesięć punktów w klasyfikacji kanadyjskiej.
Kluczem będzie także uporządkowanie gry obronnej, ponieważ Zagłębiu przydarzały się niewymuszone błędy, prowadzące do utraty bramek. Niefrasobliwości dobrze odzwierciedla statystyka oczekiwanych bramek straconych, gdyż gorsze od drużyny z Dolnego Śląska są pod tym względem jedynie dwa zespoły – GKS Katowice oraz Lechia Gdańsk.
wynosi statystyka xGA w przypadku Zagłębia. To trzeci najgorszy wynik w lidze.
Istotne będzie także to, kiedy do gry powrócą brakujące ogniwa, jak Radwański czy Grzybek. Jeśli rekonwalescenci szybko wyzdrowieją i wrócą na odpowiedni dla siebie poziom, mogą stanowić o solidności Zagłębia. Nie da się bowiem ukryć, że przetrzebiona kadra jesienią mocno pokrzyżowała Włodarskiemu plany na wylanie fundamentów pod budowę zespołu wedle własnej wizji.
W rundzie wiosennej nie należy spodziewać się fajerwerków ze strony Miedziowych. Zagłębie powinno zafundować nam jednak trochę radosnego futbolu. Takiego jak chociażby pucharowe 3:4 z Pogonią Szczecin. Trener Włodarski nie musi zrobić zbyt wiele, żeby zapewnić sobie spokojne lato i możliwość budowania czegoś na następny sezon. Wystarczy, że lubinianie nie będą drżeli o ligowy byt do ostatnich kolejek. Jeśli tak się stanie, szkoleniowiec, który dopiero buduje swoją markę w Ekstraklasie, będzie miał czas.