Za nami kolejny weekend zmagań na niemieckich boiskach. Co wydarzyło się podczas 7. kolejki Bundesligi? Oto garść wniosków po ostatnich meczach przed reprezentacyjną przerwą.
Robert Lewandowski nie zwalnia tempa (fot. Łukasz Skwiot)
W klasyku bez zmian
Niby wszyscy kibice czekają z zapartym tchem na Der Klassiker, niby liczą na wielkie widowisko, ale podświadomie wiedzą jak taki mecz się skończy. W sobotni wieczór Borussia Dortmund zmierzyła się z Bayernem Monachium w klasyku ligi niemieckiej i chociaż emocji na Signal Iduna Park nie brakło, a sam mecz trzymał w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty, to na końcu wszystkich rachunków i tak ze zdobycia pełnej puli mogli się cieszyć Bawarczycy, którzy umocnili się na pierwszej pozycji w tabeli.
Licząc osiem ostatnich ligowych klasyków, Borussia była w stanie postawić się Bayernowi tylko raz. Miało to miejsce w listopadzie 2018 roku. Siedem innych starć niemieckich gigantów kończyło się z kolei wygranymi ekipy z Monachium.
Trzy setki Lewandowskiego
Sobotni klasyk był szczególny dla Roberta Lewandowskiego. Polski napastnik rozegrał swój mecz nr 300 o stawkę dla Bayernu Monachium i uczcił ten jubileusz kolejnym golem. „Lewy” ma ich już na koncie 259 i jest żywą legendą bawarskiego klubu.
Co ważne, Lewandowski pewnym krokiem zmierza po kolejny tytuł króla strzelców Bundesligi. W dotychczasowych siedmiu kolejkach (w jednym meczu piłkarz odpoczywał) udało mu się strzelić jedenaście bramek, co daje mu zdecydowane prowadzenie w klasyfikacji najskuteczniejszych.
Rekord Alaby
Wygrana nad Borussią Dortmund miała niezwykle słodki smak dla Davida Alaby. Austriak mógł się bowiem cieszyć ze zwycięstwa nr 200 w Bundeslidze i jak się okazało, ustanowił nowy rekord ligi. Obrońca Bayernu potrzebował na dobicie do tej magicznej granicy zaledwie 272 spotkań.
Światełko w tunelu dla Piątka
Krzysztof Piątek wraca do gry. Ligowy mecz z Augsburgiem polski napastnik rozpoczął co prawda na ławce rezerwowych Herthy Berlin, jednak w obliczu kontuzji Jhona Cordoby wszedł na boisko w przerwie. Jak się okazało, Piątek swoją szansę wykorzystał i zdołał wpisać się na listę strzelców, zdobywając tym samym premierowego gola w tym sezonie.
Trafienie 25-latka może się okazać dla niego jaskółką lepszych czasów w Niemczech. Po pierwsze, przełamanie ściągnęło z barków Polaka ogromną presję, co pomoże mu grać w kolejnych meczach z dużo większym luzem. Po drugie, uraz wspomnianego Cordoby jest poważniejszy, a to oznacza, że Piątek będzie w najbliższym czasie otrzymywał więcej szans. Tylko od niego zależy więc, czy uda mu się pójść za ciosem i odbudować swoja karierę po słabszym okresie.
Gelsenkirchen czeka na wyrok
Kryzys Schalke trwa w najlepsze. W sobotę Die Knappen mierzyli się z najsłabszym w stawce FSV Mainz i wydawało się, że jeśli mają się przełamać, to właśnie w starciu z takim rywalem. Spotkanie zakończyło się jednak remisem, a to oznacza, że Schalke pozostaje bez zwycięstwa w Bundeslidze od 23 meczów!
Na Veltins Arena nie pamiętają już, kiedy drużyna po raz ostatni mogła się cieszyć z wygranej, a na to co dzieje się w Gelsenkirchen z coraz większym zainteresowaniem spoglądają kibice Tasmanii Berlin. Stołeczny zespół podczas sezonu 1965-66 nie był w stanie odnieść zwycięstwa w 31 kolejnych meczach ligowych i niewykluczone, że ten niechlubny rekord zostanie już niedługo wymazany z tabel.
Gol sezonu został już zdobyty?
Czy po zaledwie siedmiu kolejkach mamy już pewniaka do miana gola sezonu w Bundeslidze? Wiele na to wskazuje. Podczas starcia Bayeru Leverkusen z Borussią M’Gladbach piękną bramkę strzelił bowiem Valentino Lazaro, który bez spoglądania w stronę bramkarza, przy wykorzystaniu zasłony obrońcy, popisał się cudownym uderzeniem tzw. „skorpionem”.
Zobaczcie zresztą sami. To ostatnie trafienie w poniższym skrócie.
Czołówka ucieka
Giganci niemieckiego futbolu nie zwalniają tempa i coraz jaśniej widać, że trudno będzie komuś spoza ścisłej czołówki włączyć się do walki o najwyższe lokaty. Bayern Monachium, Borussia Dortmund, Bayer Leverkusen i RB Lipsk coraz mocniej odjeżdżają reszcie stawki i wszystko wskazuje na to, że jeśli ktoś będzie mógł się jeszcze włączyć do gry, to będzie to wyłącznie Borussia M’Gladbach.
Pierwszy raz Gumnego
Robert Gumny jak do tej pory wchodził na boisko w roli zmiennika, jednak podczas ostatniej kolejki w końcu doczekał się szansy w pełnym wymiarze. Piłkarz Augsburga wyszedł w pierwszym składzie na mecz z Herthą Berlin, jednak nie miał zbyt wielu powodów do zadowolenia. Jego drużyna dość gładko przegrała (0:3), a sam zainteresowany przebywał na boisku od pierwszej do ostatniej minuty.
W tym samym spotkaniu zagrał również inny zawodnik Augsburga – Rafał Gikiewicz, a po drugiej stronie barykady z gola mógł się cieszyć Krzysztof Piątek.