Liverpool znów stara się uciec konkurencji, Manchester City nadal nie przekonuje, Leicester City, Manchester United i Everton rosną w siłę, a Sam Allardyce ma twardy orzech do zgryzienia. Co jeszcze wiemy po czternastej kolejce Premier League?
Ole Gunnar Solskjaer znowu jest chwalony. (fot. Reuters)
Liverpool rozpoczyna ucieczkę.
The Reds roznieśli w pył Crystal Palace. Pierwszy raz w historii występów na niwie Premier League wygrali na wyjeździe różnicą siedmiu goli. Na Selhurst Park wychodziło im – a do bramki Orłów wchodziło – niemal wszystko. Odblokował się Takumi Minamino, dobrą passę kontynuował Roberto Firmino, kapitalne wejście z ławki zaliczył Mohamed Salah.
Podopieczni Juergena Kloppa znów są wielcy. Znów są liderami tabeli (spędzą w tej roli trzecie kolejne święta) i znów zaczynają uciekać reszcie stawki. W zeszłym roku mieli na tym etapie sezonu osiem punktów przewagi nad wiceliderem. Obecnie owa różnica wynosi cztery oczka, choć należy pamiętać, iż stojący na trzecim stopniu podium Manchester United rozegrał od Liverpoolu o jeden mecz mniej. Najbliższe tygodnie mogą okazać się kluczowe dla losów zmagań o tytuł mistrzowski. Jeśli peleton straci mistrza z zasięgu wzroku, może go już nie ujrzeć do mety.
Miły wyjątek od przykrej reguły.
Poprzednie rozgrywki były najlepszym okresem w karierze Danny’ego Ingsa. Anglik rozświetlał drogę partnerom z Southampton i do samego końca liczył się w rywalizacji o Złotego Buta. Kluczowe dla jego wysokiej dyspozycji było zdrowie. Pierwszy raz od dawna napastnik Świętych nie miał z nim większych problemów. Przeszedł przez sezon w pełni sprawną stopą.
Tego samego nie można jednak napisać o kampanii 2020/21. 28-latek stracił dotąd trzy spotkania z uwagi na uraz kolana i prawdopodobnie straci kolejne. Występ w rywalizacji z Manchesterem City zakończył przedwcześnie, wszak poczuł ból w ścięgnie podkolanowym. Niestety coraz więcej wskazuje na to, iż miniony sezon był tylko miłym wyjątkiem od przykrej reguły. Szkoda, bardzo szkoda.
Trzy punkty są, przekonania brak.
Manchester City zerwał z serią remisów i wywiózł z St. Mary’s Stadium trzy punkty. Dokonał tego dzięki wygranej najskromniejszej z możliwych, choć powinien był zwyciężyć pewnie, wysoko. Znów zawiodła jednak precyzja pod bramką rywala. Znakomite okazje na podwyższenie wyniku zmarnowali Bernardo Silva oraz Riyad Mahrez, a i Kevin De Bruyne mógł wpisać się na listę strzelców. The Citizens nadal nie przekonują. O ile w defensywie są mocni – najmocniejsi w całej lidze! – o tyle w ofensywie wciąż mają sporo do poprawy.
Everton broni, Everton wygrywa.
The Toffees wrócili z dalekiej podróży. Po bardzo przeciętnym, a momentami wręcz koszmarnym, listopadzie, grudzień układa się dla nich wyśmienicie. Z czterech dotychczasowych spotkań w tym miesiącu ekipa z Merseyside trzy wygrała i jedno zremisowała. Straciła zaledwie dwa gole. Właśnie w poprawie gry defensywnej Carlo Ancelotti upatruje klucza do sukcesu. – W tym momencie jesteśmy bardziej konsekwentni i dobrze bronimy. Zawsze utrzymujemy równowagę, a powodem tych trzech zwycięstw była poprawa aspektów obronnych – stwierdził Włoch po triumfie nad Arsenalem. Pozytywny zwrot w destrukcyjnych poczynaniach drużyny jest tym bardziej imponujący, że uraz wciąż leczy Lucas Digne, a Seamus Coleman dopiero wraca do pełni sił.
Święta na Goodison Park będą radosne. Pierwszy raz od 2004 roku Everton spędzi je jako jedna z czterech najlepszych drużyn w kraju.
Transfer lata.
Do tego miana z powodzeniem kandyduje Callum Wilson. W dwunastu występach ligowych w barwach Newcastle United Anglik zdobył osiem bramek. Jego forma strzelecka jest kluczem do dobrych wyników drużyny. Starczy napisać, że to dzięki jego trafieniom i asystom Sroki zremisowały z Tottenhamem i Fulham, a także pokonały Burnley, Everton i Crystal Palace. Symptomatyczne, że z siedmiu meczów, w których były napastnik Bournemouth nie skarcił defensywy rywala, zespół prowadzony przez Steve’a Bruce’a wygrał tylko jeden. Z pogrążonym w kryzysie West Bromem. Bez Wilsona ani rusz.
Za błędy trzeba płacić.
Postępuje obniżka formy Tottenhamu. Koguty nie wygrały od trzech kolejek. Z pierwszej drużyny w stawce przeistoczyli się w szóstą. Wszystko to niejako na własne życzenie. Gdyby w potyczce z The Reds Steven Bergwijn i Harry Kane byli bardziej precyzyjni, Koguty niechybnie zainkasowałyby trzy punkty. Gdyby w minioną niedzielę defensywa byłaby bardziej skoncentrowana, a Serge Aurier nie popełniłby niepotrzebnego faulu we własnym polu karnym, być może piłkarze Jose Mourinho nie ulegliby Leicester City. Mądry londyńczyk po szkodzie, chciałoby się napisać. Za błędy trzeba płacić.
Brendan Rodgers wreszcie górą.
Przy ósmym podejściu Irlandczyk z Północy wreszcie pokonał Jose Mourinho. Wcześniej dwukrotnie z Portugalczykiem remisował, a aż pięciokrotnie uznawał jego wyższość. Tym razem wreszcie był górą.
– Na przestrzeni całego spotkania byliśmy znakomici i zasłużyliśmy na zwycięstwo – przyznał po ostatnim gwizdku sędziego Rodgers. Szczególnie mocno opiekun Lisów powinien wyściskać Jamiego Vardy’ego. W końcu to Anglik wykorzystał rzut karny, a następnie sprokurował trafienie samobójcze Toby’ego Alderweirelda.
Manchester United odwraca narrację.
Początek sezonu w wykonaniu Czerwonych Diabłów był bardzo niemrawy. Zespół był niczym więcej jak sumą indywidualności, które – z małymi wyjątkami – nie grały na miarę oczekiwań. Wyniki były niezadowalające, zasadność zaufania szefostwa do Ole Gunnara Solskjaera – podważana. Minęło jednak kilka tygodni, ekipa z Old Trafford złapała oddech i równowagę, nie przegrała siedmiu kolejnych spotkań ligowych i oto jest trzecią siłą Premier League. Kropkę nad i w słowie „wróciliśmy” postawiła w potyczce z Leeds United, które zdeklasowała 6:2.
Narracja została odwrócona. Te same osoby, które po pierwszych kolejkach sezonu odliczały dni do zwolnienia norweskiego szkoleniowca, dziś widzą w Manchesterze United kandydata do tytułu mistrzowskiego. Pochwały wygłaszają nawet najsurowsi recenzenci, jak chociażby Roy Keane. – Myślę, że Liverpool wciąż jest najlepszy, ale nie widzę powodu, dla którego United nie mogłoby myśleć o naciskaniu na Liverpool. […] Liverpool nadal jest najsilniejszy, ale United może stać się „the best of the rest” – prognozował w niedzielę Irlandczyk. Ole znów radzi sobie na kole.
Nowa miotła nie pozamiatała.
Po raz drugi w ekstraklasowej karierze Sam Allardyce przegrał pierwszy mecz w roli szkoleniowca nowej drużyn. West Brom zdecydowanie uległ Aston Villi. The Baggies nie byli w stanie zatrzymać Anwara El-Ghaziego, Bertrand Traore oraz Jacka Grealisha. W zasadzie żaden z filarów utrzymania autorstwa Big Sama (zachowywanie czystych kont, nietracenie piłki na własnej połowie, granie pierwszego podania do przodu, bycie lepszym w przejściowych fazach gry, dominowanie przy stałych fragmentach gry w obu polach karnych, wykorzystywanie słabości rywala, pokazywanie jakości w finalnej tercji boiska) nie został postawiony. Jeśli beniaminek nie chce wrócić do Championship, prędko musi się to zmienić.
Siła w rogach.
Chelsea pewnie pokonała West Ham, odbijając sobie niedawne niepowodzenia. Ton rywalizacji na Stamford Bridge nadało trafienie Thiago Silvy. Brazylijczyk umieścił piłkę w siatce po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, w czym nie było grama przypadku. Kornery stanowią bowiem bardzo istotną broń The Blues. Londyńczycy zdobyli w ten sposób aż osiem goli w tym sezonie ligowym. Nikt nie może się z nimi w tym aspekcie równać.
***
14 Kolejka
19 Grudnia: Crystal Palace – Liverpool 0:7 (Minamino 3, Mane 35, Firmino 44 i 68, Henderson 52, Salah 81 i 84), Southampton – Manchester City 0:1 (Sterling 16), Everton – Arsenal 2:1 (Holding 22 sam, Mina 45 – Pepe 35), Newcastle – Fulham 1:1 (Wilson 64 – Ritchie 42 sam);
20 Grudnia: Brighton – Sheffield United 1:1 (Welbeck 87 – Bogle 63), Tottenham – Leicester 0:2 (Vardy 45+4, Alderweireld 59 sam), Manchester United – Leeds 6:2 (McTominay 2 i 3, Fernandes 20 i 70, Lindelof 37, James 66 – Cooper 42, Dallas 73), West Brom – Aston Villa 0:3 (El-Ghazi 5 i 88, Traore 84);
21 Grudnia: Burnley – Wolrhampton 2:1 (Barnes 35, Wood 51 – Silva 89), Chelsea – West Ham 3:0 (Silva 10, Abraham 78 i 80).
Maciej Sarosiek