Drugi sobotni mecz angielskiej Premier League i drugie zwycięstwo faworyta. Chelsea pokonała na wyjeździe Burnley (3:0) i awansowała na piąte miejsce w ligowej tabeli.
Chelsea wywiązała się z roli faworyta (fot. Reuters)
W pięciu ostatnich meczach ligowych Chelsea odniosła zaledwie jedno zwycięstwo i nic dziwnego, że presja spoczywająca na londyńczykach zaczęła niebezpiecznie rosnąć. Z tych pięciu spotkań drużyna Franka Lamparda przegrała co prawda zaledwie jedno, ale i tak na Stamford Bridge spodziewano się dużo lepszych wyników, szczególnie, że podczas letniej przerwy The Blues nie szczędzili środków na wzmocnienia.
Jak się okazało, zaimplementowanie tak wielu nowych graczy do zespołu nie jest procesem łatwym i szybkim, chociaż i tak z każdym kolejnym meczu widać poprawę. Najbardziej dało się to odczuć w departamencie obrony, gdzie za sprawą doświadczenia Thiago Silvy, a także doskonałej dyspozycji Edouarda Mendy’ego londyńczycy przestali tracić hurtowo gole, co do tej pory było normą.
Tak jak można było się spodziewać, Chelsea od początku narzuciła rywalowi swoje warunki gry, chcąc jak najszybciej otworzyć wynik. Burnley nie miał zbyt wiele do zaproponowania, jednak to wcale nie oznaczało, że łatwo oddał pole.
Defensywa gospodarzy została złamana dopiero w 26. minucie, kiedy to po dograniu piłki w pole karne, Tammy Abraham odegrał do Hakima Ziyecha, a ten strzałem między nogami jednego z defensorów zaskoczył Nicka Pope’a.
Jak się okazało, zdobyty gol nie sprawił, by Chelsea poszła za ciosem. Londyńczycy grali ospale i mimo tego, że przeważali nad rywalem pod względem czysto piłkarskiej jakości, to nie miało to przełożenia na ilość okazji bramkowych.
W drugiej połowie inicjatywę zaczęli z kolei przejmować gospodarze i nic na to nie wskazywało, Chelsea wyprowadziła tak upragniony drugi cios. W 63. minucie Mason Mount dośrodkował w pole karne Burnley z rzutu rożnego, a piłkę głową do siatki skierował kompletnie niepilnowany Kurt Zouma. Nie popisał się w tej sytuacji James Tarkowski, który nie przypilnował odpowiednio rywala.
Kiedy kilka minut później Zyiech wypuścił na pozycję Timo Wernera, a ten mając przed sobą tylko bramkarza dopełnił formalności, było już pewne, że Chelsea nie wypuści już rywala za swoich szponów.