„Chcemy tam wrócić za rok”
Lechia Gdańsk po pasjonującym spotkaniu pokonała wczoraj w Łodzi Widzew 3:2. Jak przyznają sami zawodnicy i trener Biało-Zielonych – Tomasz Kaczmarek, jest to pierwszy krok, aby ponownie zagrać za rok w europejskich pucharach.
Najgorsze dni w moim życiu
Wielu kibiców oraz dziennikarzy było bardzo ciekawych, jak podejdą do tego spotkania i jak zagrają w Łodzi piłkarze Lechii. Przypomnijmy, że podopieczni trenera Tomasza Kaczmarka w czwartek odpadli z eliminacji Ligi Konferencji Europy w dramatycznych okolicznościach przegrywając minimalnie z Rapidem Wiedeń 1:2. Jak podkreślali zawodnicy Biało-Zielonych pierwsze godziny, dni po meczu z austriacką drużyną nie były łatwe, ale teraz mają mowy cel. Chcą ponownie swoją ciężką pracą powrócić tam, gdzie byli w tym roku, czyli do europejskich pucharów.
– Nie ukrywam, że długo to we mnie siedziało, bo to było coś, na co ciężko pracowaliśmy przez ostatni rok. Dawaliśmy z siebie wszystko, to były nasze marzenia, ja sam pierwszy raz grałem w europejskich pucharach i chciałem, aby ta przygoda trwała dłużej. Był kac moralny, bo jakbyśmy przegrali 0:3 i byli lepsi, to byłby spory niedosyt. Jednak coś się kończy, coś się zaczyna i dzisiejszy mecz był najlepszym momentem, aby to pokazać. Będziemy chcieli grać, aby wrócić do europejskich pucharów. Zrobię wszystko, abyśmy grali tam jak najczęściej. – powiedział po meczu Łukasz Zwoliński.
W podobnym stylu wypowiadali się klubowi koledzy napastnika Lechii. Kapitan gdańszczan – Flavio Paixao przyznał nawet, że ostatnie dni były najgorsze w jego życiu.
– Te trzy ostatnie dni to były najgorsze dni w moim życiu. Nie miałem siły, nie chciałem grać – to był bardzo ciężki czas dla mnie. Jednak piłka nożna daje momenty, które Ty możesz od razu usunąć i dzisiaj wygraliśmy. – komentował Portugalczyk.
– To była ciężka noc, ciężki dzień dla nas wszystkich. To była również niełatwa podróż. Dzień przed meczem staraliśmy się o tym zapomnieć, ale to były trudne 24 godziny i każdy miał takiego moralnego kaca, że się nie udało. – mówił z kolei pomocnik Biało-Zielonych i autor pierwszego gola w Łodzi, Maciej Gajos.
Jednak jak przyznawali po meczu trener Lechii na konferencji prasowej i sami piłkarze Biało-Zielonych, teraz nadszedł czas na nowy etap i nowe wyzwania.
– Teraz zaczynamy nową podróż. Chcemy zagrać bardzo dobry sezon i powrócić tam (do europejskich pucharów) za rok. – komentował szkoleniowiec gdańszczan.
Jubileuszowy wieczór, kapitan przez duże K i parada kolejki
Spotkanie Widzewa z Lechią było najlepszym dotychczasowym spotkaniem w Ekstraklasie. Powrót ligowej piłki na łódzki stadion po ośmiu latach, 17 tysięcy kibiców tworzących fantastyczną atmosferę na trybunach, pięć goli. Fantastyczne zwroty akcji, jubileusze, dramaturgia do samego końca rywalizacji. A i tak o trzech punktach przesądza gol 38-letniego Flavio Paixao. Pewne rzeczy się jednak nie zmieniają. Niedzielne starcie w Łodzi to była fantastyczna promocja Ekstraklasy i bardzo ważne punkty zdobyte przez graczy Lechii.
– Trzeba podkreślić to, że cała drużyna zasłużyła na to zwycięstwo dzisiaj. Myślę, że gdy w drugiej połowie prowadziliśmy 2:1, to tak naprawdę kontrolowaliśmy w stu procentach ten mecz. Później idealne dogranie do napastnika i zrobił się remis. Wiadomo, że remis trzeba szanować, ale my przyjechaliśmy do Łodzi po trzy punkty. To się ostatecznie udało. – skomentował po meczu bramkarz Biało-Zielonych, Michał Buchalik.
Zresztą sam Buchalik, który wskoczył do bramki w miejsce kontuzjowanego Dusana Kuciaka, kapitalną interwencją w końcówce spotkania został bohaterem Lechii w Łodzi. Jak sam przyznaje niełatwo było wejść w takim momencie do bramki (po kontuzji Kuciaka i porażce z Rapidem) i nie wie, jak udało się wybronić tę sytuację w ostatnich minutach meczu.
– Dzień po meczu z Rapidem wiedziałem, że Dusan musi troszeczkę odpocząć i mam teraz swój czas, aby to wykorzystać i pokazać, że jestem gotowy, aby go zastąpić. Trzeba to powiedzieć, że jest to jeden z najlepszych bramkarzy w Ekstraklasie. – o wejściu do bramki Biało-Zielonych.
– Nie wiem, jak to się udało wybronić. Wiem tylko, że za pierwszym razem obroniłem nogą. Potem trochę odbiła się niefortunnie od Mario (Malocy – przyp. red.). Za drugim razem gdzieś tam to z Rafałem (Pietrzakiem – red.) wybroniliśmy. Nie jest to jednak akurat ważne. Ważne jest to, że wywozimy z Łodzi trzy punkty. – o paradzie obronnej na wagę trzech punktów.
O trzech punktach przesądził gol (po raz kolejny) kapitana Lechii – Flavio Paixao. Jest to niebywałe, czego dokonuje podczas swojej gry w Gdańsku Portugalczyk. Pod wrażeniem tego byli też jego klubowi koledzy.
– Flavio to Flavio. Jak jest na boisku, to zawsze jest groźny. Cieszymy się, że przedłużył kontrakt i dalej gra z nami. W ważnym momencie zdobył megaładną i bardzo ważną bramkę. – komentował Gajos.
– Na szczęście Flavio błysnął i wygraliśmy. – skomentował z kolei Buchalik, dodając, że ta bramka padła w bardzo ważnym momencie spotkania.
W związku z tym pytaliśmy też Paixao czy może jest szansa, aby przemyślał swoją decyzję o zakończeniu kariery po tym sezonie. Odpowiedź Portugalczyka była jednak jednoznaczna.
– Nie ma na to szans. Ważne jest to, że wygraliśmy to spotkanie. Zwłaszcza po tym trudnym meczu z Rapidem. – powiedział Paixao.
W niedzielny wieczór w Łodzi doszło też do dwóch ciekawych jubileuszy w wykonaniu piłkarzy Biało-Zielonych. Łukasz Zwoliński strzelił swojego 50. gola na ekstraklasowych boiskach, a Maciej Gajos zanotował jedenasty sezon z rzędu ze zdobytą bramką w Ekstraklasie. Jak te wyczyny skomentowali obaj piłkarze?
– Nie wiem, ile osób to zrobiło wcześniej. Póki gram to przymykam na to oko, bo szczerze mówiąc nie liczę tego i nie przykładam do tego większej wagi. Miło jednak, że udało nam się wygrać i pomóc drużynie w odniesieniu zwycięstwa. – mówił Gajos.
– Bardzo mnie to cieszy. Na te 50 bramek złożyło się też wiele wspaniałych asyst od moich kolegów. Mam nadzieję, że tak jak Flavio dobiję do klubu 100 bramek w Ekstraklasie. Jest to wspaniały jubileusz, ale to dopiero początek sezonu, więc dopiero zaczynamy liczenie. – skomentował z kolei Zwoliński.
„Ten mecz dedykuję swojemu synkowi”
Jeden z bohaterów wczorajszego meczu był też z pewnością jeszcze bardziej zdeterminowany, aby się dobrze zaprezentować na boisku. Michał Buchalik niedawno po raz drugi został tatą. Bramkarz Biało-Zielonych zadedykował tę wygraną swojemu nowo narodzonemu synkowi i kibicom.
– Szczerze powiedziawszy, gdy urodził się mój pierwszy synek – Mikołaj, to miałem chyba jeden z najlepszych okresów w piłkarskiej karierze. Teraz liczę na to, że po urodzeniu mojego drugiego synka – Igora będzie tak samo. Ten mecz dedykuję jemu, ale także całej drużynie i naszym kibicom, bo zostawiliśmy dzisiaj kawał serducha. – powiedział Buchalik.
Okazja na kolejne trzy ligowe punkty dla Biało-Zielonych już w najbliższą sobotę. Rywalem Biało-Zielonych będzie Korona Kielce. Początek spotkania w Gdańsku o godzinie 15:00.
Kacper Czuba