Przejdź do treści
Cel osiągnięty. Została ostatnia prosta

Polska Reprezentacja Polski

Cel osiągnięty. Została ostatnia prosta

Porażka w tym meczu praktycznie sprowadzała nasze szanse na baraże do teorii. Ciśnienie było więc spore, podobnie jak oczekiwania. Niby rację miał Janusz Michallik pisząc, że o życie to można grać z Niemcami, a z Tirany trzeba po prostu przywieźć dobry wynik, ale niepewność i nerwy były, bo to była gra o być albo nie być. Zwłaszcza pamiętając o tym wszystkim, co w pierwszym meczu działo się na Narodowym.


Grzegorz Krychowiak błysnął dziś kilkoma, dobrymi interwencjami (fot. 400mm.pl)



Może i Albanii we wtorek brakowało ośmiu zawodników, może i mieli przetrącony kręgosłup, może i poszczególni kadrowicze mają problemy z grą w klubach, ale tworzą drużynę. Wiedzieli w jaki sposób powinni zagrać z Polakami: nie pozwolić na szybkie ataki (jak w Warszawie), oddać inicjatywę, przygnieść pressingiem, liczyć na błąd. I taka była niemal cała pierwsza połowa – szarpana, nerwowa, czasem chaotyczna. Żadna z drużyn nie potrafiła wypracować klarownej sytuacji. Niby Buksa miał piłkę do celnego uderzenia, gdy przypadkowo spadła nieopodal, niby po pomyłce Krychowiaka (nie licząc tego błędu, zresztą szybko naprawionego, bardzo dobry występ pomocnika Krasnodaru!) nakręcił się atak Albańczyków, ale nic z tego nie wynikało, nie były to sytuacje przygotowane. Pomysł taktyczny gospodarzy mógł się mimo wszystko bardziej podobać. Kiedy już dorwali piłkę potrafili ją szybko, na pierwszy kontakt rozegrać, zdobyć przestrzeń dzięki szybkości i technice. Tyle że Polacy zbyt wielu błędów nie popełniali. Defensywa stanowiła monolit.

Remis zbyt wiele naszym rywalom nie dawał, oni musieli wygrać z Polską, więc po przerwie zaatakowali. Osłabienia kadrowe były jednak zbyt duże, ataki słabe, obliczone bardziej na pohukiwanie, biało-czerwoni szybko opanowali sytuację, stali się stroną przeważającą. Szczęsny przez cały mecz pozostawał właściwie bezrobotny, gospodarze oddali tylko jeden celny strzał. Kapitalna akcja bramkowa dublerów Klicha i Świderskiego była potwierdzeniem naszej dominacji. Znów Paulo Sousa przeprowadził trafne zmiany. Jak podał Mateusz Święcicki – jego dublerzy zdobyli 12 na w sumie 32 zdobyte bramki.

A potem poleciały z trybun butelki w kierunku Polaków, mecz został na pewien czas brutalnie przerwany. Tak samo brutalnie jak – chyba! – nadzieje Albańczyków na drugie miejsce w grupie. Cel został więc osiągnięty. Przez dłuższy czas wydawało się, że to może być tylko plan minimum, czyli remis. W końcu większe umiejętności, cierpliwość i jednak siła drużyny wzięły górę. Wygrana 1:0 i została już tylko ostatnia prosta, sytuacja zdaje się być więc pod kontrolą. Mamy dwa punkty przewagi nad Albanią i trzy straty do Anglików. Trudno przypuszczać, by ta kolejność jeszcze się zmieniła.

Zbigniew Mucha

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024