Cecherz po objęciu Wieczystej. „Mogę pracować nawet bez kontraktu” [WYWIAD PN]
Media prześcigały się w wymienianiu nazwisk trenerów z pierwszych stron gazet, wśród których Wieczysta Kraków poszukiwała następcy zwolnionego Sławomira Peszko. Ku powszechnemu zaskoczeniu jednak 1 maja zespół objął Przemysław Cecherz, który w 2021 roku wprowadzał ten klub do czwartej ligi.
Dziękuję, że odebrał pan telefon, bo od czasu pańskiej nominacji na trenera Wieczystej wszystkie inne ważne numery w klubie milczą.
Jestem do dyspozycji, ale uprzedzam, że pewnie wszystkiego co chciałby pan usłyszeć, też nie powiem – mówi Przemysław Cecherz, nowy trener Wieczystej Kraków.
Długo myślał pan nad propozycją od Wojciecha Kwietnia, właściciela klubu?
Nie miałem czasu na zastanawianie się. A w ogóle to było zupełnie inaczej. Z Wojciechem Kwietniem, właścicielem klubu, byliśmy wcześniej w kontakcie. Zapraszał mnie, jeździłem na mecze Wieczystej czy to u siebie, czy na wyjeździe. Kiedy padła propozycja, pojechałem niejako z marszu i omówiliśmy szczegóły. Jak powiedzieli właściciel i dyrektor sportowy, Zdzisław Kapka, trzeba było reagować natychmiast.
Star Starachowice, który prowadził pan jeszcze przedwczoraj w trzeciej lidze, nie robił żadnych problemów?
W tym klubie jest stabilna sytuacja, ale wiadomo, że zostawienie go z dnia na dzień to zawsze jest trudny moment i mam trochę wyrzuty sumienia. Ale wcześniej zasygnalizowałem, że coś może się zdarzyć i pytałem czy mogę jechać. Dyrektor Sebastian Mazur powiedział: „Jedź, jakoś rozwiążemy sprawę”. Mogłem podpisać kontrakt w Wieczystej i to uczyniłem.
Wojciech Kwiecień zrekompensował Starowi ten transfer?
Nie mam pojęcia.
Podpisał pan kontrakt tylko do końca sezonu i ponoć bez opcji – przynajmniej pisemnej – przedłużenia nawet w wypadku awansu do pierwszej ligi?
To jest troszeczkę inaczej. Tak długo z panem prezesem Kwietniem się znamy, szanujemy i lubimy, że mogę pracować nawet bez kontraktu. Mamy pewne ustalenia pomiędzy sobą, ale o nich nie będziemy mówić.
Czyli nie pozostał ślad jakichkolwiek nieporozumień po pana odejściu z Wieczystej w czerwcu 2021 roku?
Nigdy takiego śladu nie było.
Jest pan na tyle zaznajomiony z zespołem, że wejście do szatni było w miarę płynne czy wchodzi pan do nieznanej rzeki?
Wspomniałem już, że jeździłem na mecze Wieczystej. Gdy nie mogłem, to oglądałem w telewizji, widziałem praktycznie wszystkie z wyjątkiem dwóch. Jeżeli chodzi o zespół, miałem ten handicap, że go znałem, tu nie było problemów, wiedziałem, co ostatnio grali. Teraz moim zadaniem jest szybko zdiagnozować problem i zareagować.
Po pierwszych treningach jest pan już w stanie powiedzieć gdzie jest istota kłopotów?
Wiele jest do poprawienia, potrzeba treningów, by zespół to załapał. Zadanie mamy utrudnione, bo przed najbliższym meczem z Wisłą Puławy mamy aż ośmiu kontuzjowanych zawodników, ale na pewno zareagujemy.
Tymczasem już w kolejny weekend jedziecie do wyprzedzającej was w tabeli Polonii Bytom, która jest żądna rewanżu po porażce jesienią w Krakowie 1:3 w kontrowersyjnych okolicznościach. To będzie mecz, który zdecyduje o bezpośrednim awansie czy nie ma aż tak dużej stawki?
Wiadomo, że stawka jest. Nawet zakładając, że w najbliższej kolejce żadna z drużyn się nie potknie, to porażka w Bytomiu zwiększy nasz dystans do sześciu punktów, co cztery kolejki przed końcem jest praktycznie nie do odrobienia i oznacza, że trzeba się szykować na baraż. To na pewno kluczowe spotkanie. Mam nadzieję, że przynajmniej kilku zawodników upora się do niego z kontuzjami i będziemy mieli cały tydzień, by się do niego dobrze przygotować. Przeszłość zaś, czyli poprzedni mecz, mnie nie interesuje, nie byłem wtedy trenerem. Skupiamy się na przyszłości. Wiemy, w jakiej jesteśmy sytuacji, musimy wygrać każdy mecz, by awansować bezpośrednio, inaczej przyjdzie nam to układać w innych okolicznościach.
Nowym piłkarzem Podbeskidzia Bielsko-Biała (2. Liga) został 27-letni ofensywny pomocnik, który ma na koncie 146 meczów w najwyższej klasie rozgrywkowej na Słowacji.