Borussia ośmieszyła FC Barcelonę, ale to za mało, by awansować
Borussia Dortmund zaprezentowała ogromną wolę walki i po pełnym emocji meczu pokonała FC Barcelonę, jednak nie zdołała odrobić strat z pierwszego spotkania.
To bez wątpienia był jeden z najgorszych – jeśli nie najgorszy – występ FC Barcelony w tym sezonie. Gdyby nie efektowna wygrana 4:0 w pierwszym spotkaniu, drużyna prowadzona przez Hansiego Flicka prawdopodobnie dziś pożegnałaby się z Ligą Mistrzów. Borussia Dortmund triumfowała 3:1, ale to Barcelona – dzięki wcześniejszemu rezultatowi – zameldowała się w półfinale.
Od pierwszego gwizdka Borussia ruszyła do ataku z ogromną determinacją, spychając Barcelonę do głębokiej defensywy. Grała wysoko, intensywnie i odważnie, starając się jak najszybciej zniwelować straty. Już w 11. minucie WojciechSzczęsny wpadł na jednego z graczy gospodarzy, a sędzia wskazał na jedenasty metr. Rzut karny bezbłędnie wykorzystał Serhou Guirassy.
Pierwsza połowa upłynęła pod znakiem dominacji Borussii – Barcelona była zupełnie bezradna. Szczęsny musiał wykazywać się refleksem i skutecznością, by powstrzymać kolejne groźne ataki.
W 49. minucie i on był jednak bezradny – Guirassy po raz drugi wpisał się na listę strzelców, tym razem uderzając głową z bliskiej odległości.
Nadzieję Blaugranie przywrócił gol samobójczy – w 54. minucie Ramy Bensebaini skierował piłkę do własnej bramki. Wejście na boisko Pedriego ożywiło grę Barcelony, która przez chwilę wyglądała lepiej, podczas gdy Dortmund wyraźnie odczuwał trudy intensywnej gry.
Niestety dla Katalończyków, gospodarze szybko odzyskali rezon. W 76. minucie Guirassy skompletował hat-tricka po katastrofalnym błędzie Araujo, który zagrał piłkę prosto pod nogi napastnika Borussii tuż przed własną bramką. Chwilę później do siatki trafił jeszcze Julian Brandt, ale gol został anulowany z powodu spalonego.
Barcelona ostatecznie awansowała do półfinału, ale zrobiła to w sposób daleki od przekonującego. Gdyby nie znakomita postawa Szczęsnego, Borussia mogłaby odwrócić losy tego dwumeczu. Warto dodać, że była to pierwsza porażka „Teka” w barwach Barcelony.
Real Madryt to słaba drużyna. Kto winny i co dalej?
Znajdowanie powodów, dla których przed meczem rewanżowym z Arsenalem należało wierzyć, że Real odrobi straty i przejdzie do półfinału Ligi Mistrzów, było karkołomnym zadaniem. Takich bowiem po prostu nie było. Rzeczywistość potwierdziła, że rację mieli sceptycy twierdzący, że Real to obecnie słaba drużyna.