Nie ma mocnych na Manchester City w Pucharze Ligi. The Citizens sięgali po trofeum w każdej z minionych trzech edycji i wciąż im mało. Właśnie zameldowali się w półfinale.
Foden zdobył bramkę i zaliczył asystę. (fot. Reuters)
Serce ataku, szpica, wysunięty napastnik. Oto pozycja, która w przypadku The Citizens od kilku miesięcy woła o wzmocnienie.
Sergio Aguero ma już swoje lata, zdrowie coraz częściej szwankuje, a kontrakt wygasa w czerwcu przyszłego roku.
Gabriel Jesus również nie jest najbardziej odpornym na urazy zawodnikiem w kadrze drużyny z Etihad Stadium, a o jego nieskuteczności powstało więcej tekstów niż o skuteczności.
Mimo to, Brazylijczyk miewa dni i występy dobre, a nawet bardzo dobre. W poprzednim sezonie był absolutnie kluczowy dla wyeliminowania Realu Madryt przez Manchester City. Dziś nieźle wypadł na tle Arsenalu.
Jesus był ustawiony bliżej lewej strony boiska i sprytnie wykorzystywał przestrzeń między prawym a środkowym obrońcą Kanonierów. Gdyby był bardziej precyzyjny – znowu to samo – pierwszą połowę skończyłby z dubletem. Jeden gol, po 609 minutach posuchy, również był jednak w porządku.
Oprócz napastnika rodem z kraju kawy, dogodną okazję na zdobycie bramki zmarnował również Aymeric Laporte. Jedyną szansę gospodarzy wykorzystał za to Alexandre Lacazette i na przerwę obie strony udały się przy wyniku remisowym.
Krótko po powrocie piłkarzy na boisko goście ponownie objęli prowadzenie. Koszmarny błąd popełnił Runar Runarsson, a z trafienia bezpośrednio z rzutu wolnego mógł cieszyć się Riyad Mahrez. Kilka chwil potem pomyłkę zaliczył sędzia liniowy, który nie dostrzegł, iż Phil Foden spalił akcję bramkową na 1:3.
Kropkę nad i w słowie „zwycięstwo” postawił Laporte, który sfinalizował fenomenalne dośrodkowanie Fodena.
Kryzys Arsenalu trwa. Manchester City pewnym krokiem zmierza po kolejne trofeum.
sar, PiłkaNożna.pl