Przejdź do treści
Bez niespodzianki w Stężycy

Polska

Bez niespodzianki w Stężycy

Choć początek był nieco zaskakujący, to później wszystko odbyło się jednak bez niespodzianek. Piłkarze Lechii Gdańsk pewnie pokonali na wyjeździe Radunię Stężyca aż 4:1 (2:1) i awansowali do kolejnej rundy rozgrywek Pucharu Polski. Bardzo dobry mecz rozegrał Kacper Sezonienko, skrzydłowy Biało-Zielonych. 


Mecz od mocnego ciosu rozpoczęli gospodarze, którzy już w 4. minucie spotkania wyszli na prowadzenie. Szymon Nowicki dośrodkował piłkę z prawego skrzydła w pole karne, do której dopadł Jakub Letniowski, który wyskoczył najwyżej i głową skierował piłkę do siatki. Jest to kolejny gol w ostatnich tygodniach, który wynika z błędu obrony Lechii. Do rzutu rożnego, z którego padła bramka, doszło po błędzie rozegrania piłki na własnej połowie pomiędzy Michałem Buchalikiem a Joelem Abu Hanną.
 
Biało-Zieloni odpowiedzieli jednak trzy minuty później za sprawą akcji młodzieżowców. Kacper Sezonienko zagrał piłkę w pole karne, a tam doszedł do niej Jakub Kałuziński, który mocnym strzałem w lewy róg bramki doprowadził do remisu. To pokazało tylko, że spotkanie w Stężycy było otwarte już od samego początku, a obie drużyny szukały swoich szans na zdobywanie bramek. Później to jednak Lechia była częściej przy piłce, próbowała budować ataki pozycyjne i dochodzić do swoich sytuacji. Jedyne, czego brakowało gdańszczanom do pełni szczęścia, to skuteczność. Radunia natomiast koncentrowała się na dobrej organizacji gry w obronie i szukaniu swoich szans na przeprowadzenie kontrataku.
 
W 32. minucie rywalizacji Lechia wyszła jednak na prowadzenie. Sezonienko wgrał piłkę w pole karne, a tam dopadł do niej Łukasz Zwoliński i z bliskiej odległości wpakował ją do siatki. Chwilę później Zwoliński mógł mieć już dublet, ale trafił jedynie w poprzeczkę. Do końca pierwszej połowy goście mieli ten mecz pod kontrolą i do przerwy zasłużenie prowadzili.


Druga połowa mogła rozpocząć się znakomicie dla Lechii, ale Zwoliński przegrał w sytuacji sam na sam z Kacprem Tułowieckim. Mimo wszystko jednak w 50. minucie gdańszczanie dopięli swego. Zwoliński zgrał piłkę piętą do Rafała Pietrzaka, a ten strzałem, który odbił się od lewego słupka, podwyższył prowadzenie. Kilka chwil później było już 1:4. Conrado płasko wgrał piłkę w pole karne, a w odpowiednim tempie wbiegł Sezonienko i z bliskiej odległości podwyższył wynik. Biało-Zieloni zdecydowanie przeważali na boisku, a do tego w pierwszym kwadransie drugiej części gry byli zabójczo skuteczni.

Gospodarze starali się szukać swoich szans, ale nie mieli zbytnio pomysłu na zaskoczenie gdańskiej defensywy. To zbiegło się też w czasie z cofnięciem się pod własne pole karne Lechii, która oddała nieco przestrzeń do gry rywalom. Jednak goście mogli w 67. minucie rywalizacji podwyższyć wynik, ale Ilkay Durmus z bliskiej odległości trafił w poprzeczkę. Piłkarze Radunii też mieli swoją szansę, ale strzał jednego z graczy gospodarzy w 73. minucie został zablokowany przez Pietrzaka. Mogło być ich więcej, ale zawodnicy ze Stężycy byli bardzo niedokładni w swoich podaniach, przez co nie mogli wyprowadzić kolejnych akcji ofensywnych. 

W ostatnich minutach tempo spotkania znacząco spadło, ale goście mogli znowu podwyższyć prowadzenie. Jednak Durmus przegrał w sytuacji sam na sam z Tułowieckim. Gospodarze mogli odpowiedzieć chwilę później, ale strzał Eryka Sobkowa z dystansu trafił w słupek. Biało-Zieloni mimo wszystko nie pozwolili sobie na dekoncentrację i pewnie wygrali w Stężycy, choć początek starcia był bardzo nerwowy. Teraz przed Lechią mecz w poniedziałek w Lubinie, gdzie gdańszczanie w starciu z Zagłębiem poszukają trzeciego wyjazdowego zwycięstwa w tym sezonie w Ekstraklasie. Z kolei Radunia w weekend powalczy o ligowe punkty z Pogonią Siedlce. 

kczu/PiłkaNożna.pl


Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024