Bayern Monachium triumfatorem Ligi Mistrzów w sezonie 2019-20. Bawarczycy pokonali w wielkim finale na lizbońskim Estadio da Luz Paris Saint-Germain (1:0).
Robert Lewandowski wygrał upragnioną Ligę Mistrzów (fot. Reuters)
Dla obu drużyn mecz w Lizbonie był wyjątkowy. Bayern miał szanse na ustrzelenie potrójnej korony, dorzucając triumf w Lidze Mistrzów do wcześniej wywalczonego tytułu w Bundeslidze i krajowego pucharu. W drodze do finału Bawarczycy nie zamierzali zabierać ze sobą jeńców, o czym najboleśniej przekonała się FC Barcelona, która przegrała w ćwierćfinale aż (2:8). W Polsce śledzono poczynania Bayernu ze szczególną uwagą z powodu znakomitej formy Roberta Lewandowskiego, który już przed finałowym starciem był pewnym korony króla strzelców, ale stanął również przed szansą na pierwsze w karierze zwycięstwo w Champions League i potwierdzenie pozycji najlepszego obecnie piłkarza na świecie.
Jeśli zaś chodzi o PSG, to tu także można było mówić o przełomie i wielkiej szansie. Od momentu przejęcia klubu przez szejków paryżanie nie byli przebrnąć fazy ćwierćfinałowej, a kiedy w tym sezonie się udało, to drużyna Thomasa Tuchela zatrzymała się od razu na finale i przed decydującą rozgrywką wcale nie stała na straconej pozycji. Także w przypadku drużyny z Francji w grę wchodziła możliwość wywalczenia potrójnej korony.
Co więcej, szanse obu zainteresowanych drużyn oceniano w miarę równo. Po obu stronach barykady mogliśmy się spodziewać plejady wielkich gwiazd światowej piłki, co samo w sobie zwiastowało ogromne emocje. Jeśli dodać do tego fakt, że tak gracze Bayernu i PSG kochają grę ofensywną, to gwarancja jakości była tym większa.
Początek spotkania należał do graczy Paris Saint-Germain, którzy zaskoczyli przeciwnika wysokim i agresywnym pressingiem. Bayern, podobnie jak to miało w trakcie starcia z Lyonem w półfinale, zaczął ospale i tylko dzięki solidnej postawie w obronie zawdzięczał, że Manuel Neuer nie był w pierwszym kwadransie zmuszony do wykazania się swoimi umiejętnościami. Najlepszą szansę miał Kylian Mbappe, którego uderzenie zdołał jej ofiarną interwencją zablokować Joshua Kimmich.
Paryżanie zaczęli się rozpędzać i w 18. minucie niewiele brakowało, by wyszli na prowadzenie. Neuer popisał się jednak świetną podwójną obroną po strzałach Neymara, ratując skórę swoim kolegom.
Odpowiedź Bayernu mogła być zabójcza, a wszystko za sprawą Roberta Lewandowskiego. Po tym jak Polak dopadł do piłki w polu karnym, zdołał się odwrócić i oddać strzał. PSG uratował w tej sytuacji słupek, a gdyby „Lewy” przymierzył nieco lepiej, to Navas nie miałby żadnych szans na obronę. Minęło kilka minut, a już Lewandowski miał kolejną szansę. Tym razem najlepszy snajper tej edycji Ligi Mistrzów uderzał głową, ale bramkarz rywala stanął na wysokości zadania.
Im dalej w mecz, tym gra zaczynała się coraz bardziej wyrównywać, a szala powoli przechylała się na stronę Bawarczyków. Poza dwoma szansami Lewandowskiego nikt inny nie był w stanie zagrozić bramce Navasa, jednak dla Hansiego Flicka był to jasny sygnał, że po początkowym naporze przeciwnika, jego podopieczni zaczęli dochodzić do głosu. Nie przeszkodziła w tym nawet wymuszona zmiana Jerome’a Boatenga, którego na boisku zmienił Nicklas Sule.
Po zmianie stron obraz gry się nie zmienił. Bayern miał problem z tym by przedrzeć się przez obronne szyki rywala, natomiast Paryż czekał na swój moment i dobrą okazję, ot choćby taką jaką pod koniec pierwszej połowy miał Mbappe, który z bliska nie był w stanie dokładnie przymierzyć.
Wynik został w końcu otworzony po godzinie gry, a na listę strzelców wpisał się zawodnik, którego przymierzano do zmiany. Po ładnym odegraniu Lewandowskiego, piłka dotarła pod nogi Kimmicha, a ten idealne wrzucił w pole karne, gdzie wszytko celnym strzałem głową pokonał Navasa.
Im bliżej końca spotkania, tym w ekipie z Francji coraz więcej było nerwowości. Zawodzili liderzy PSG, którzy zamiast skupić się na grze, bezustannie prowadzili dyskusje z sędzią i okazywali frustrację. Efekt był taki, że Bayern spokojnie kontrolował mecz, nie pozwalając przeciwnikowi na rozwinięcie skrzydeł.
Fantastyczną partię rozgrywał Thiago Alcantara, który w środku pola był praktycznie wszędzie. Hiszpan nie tylko dyktował tempo rozgrywania akcji, ale świetnie spisywał się również w destrukcji, ciężko pracując na całej szerokości boiska.
Piłkarze Tuchela próbowali, ale nie byli w stanie złamać obrony Bayernu i pokonać fantastycznie dysponowanego Nauera. Ten był w stanie nawet wybronić okazję sam na sam z Mbappe w 89. minucie, czym ostatecznie potwierdził, że podczas tego wieczoru nie wpuści ani jednego gola.
Wynik zmianie już ostatecznie się nie zmienił i po finałowym gwizdku to Lewandowski i jego koledzy mogli wznieść ręce w geście triumfu.
gar, PiłkaNożna.pl