Przejdź do treści
Atletico – Real, czyli vendetta bandy Simeone

Ligi w Europie Liga Mistrzów

Atletico – Real, czyli vendetta bandy Simeone

24 maja 2014 roku, Lizbona. W późnych godzinach wieczornych madrycka grupa znana pod pseudonimem Los Blancos brutalnie rozprawia się z odwiecznym rywalem nazywanym w niektórych kręgach Los Colchoneros. Upokorzony gang Diego Simeone po niemal 11 miesiącach otrzymuje od losu okazję do vendetty. I zrobi wszystko, aby ją wykorzystać.

Mario Mandżukić strzelił gola w ostatnim ligowym meczu Atletico z Realem

Choć w ciągu niespełna roku drużyny Atletico i Realu Madryt zdążyły spotkać się na boisku już sześciokrotnie, to nikt nie ma wątpliwości – zbliżający się dwumecz będzie okazją do wielkiego rewanżu za finał Ligi Mistrzów 2013/14. W nim lepsi okazali się Królewscy, którzy pokonali rywala zza miedzy 4:1.

Ostateczny rezultat tamtej konfrontacji na to nie wskazuje, jednak Atletico było bardzo blisko sięgnięcia po najcenniejsze trofeum w europejskiej piłce klubowej. Zespół trenera Simeone od 36. minuty prowadził na Estadio da Luz po golu zdobytym przez Diego Godina. Od historycznego, pierwszego zwycięstwa w Lidze Mistrzów madrytczyków dzieliły sekundy: w trzeciej z pięciu minut, które arbiter Bjoern Kuipers doliczył do regulaminowego czasu gry, Sergio Ramos wykorzystał dośrodkowanie Luki Modricia i pięknym strzałem głową doprowadził do remisu. W dogrywce na boisku istniał już tylko Real – gole zdobyte kolejno przez Garetha Bale’a, Marcelo oraz Cristiano Ronaldo dały Królewskim dziesiąty Puchar Mistrzów, zaś Atletico pogrążyły w rozpaczy.


Los chciał, że w drugiej z rzędu edycji Ligi Mistrzów ponownie dojdzie do derbów stolicy Hiszpanii. Tym razem Atletico i Real zagrają ze sobą nie w finale, ale już o dwa etapy rozgrywek wcześniej. Ta para natychmiast została okrzyknięta najciekawszą spośród tych, które będą rywalizowały w ćwierćfinałach. Trudno jednak żeby było inaczej, skoro naprzeciwko siebie staną obrońca tytułu oraz aktualny mistrz Hiszpanii. Ten pierwszy marzący o przejściu do historii i powtórzeniu sukcesu sprzed roku, drugi żądny rewanżu, pragnący udowodnić na oczach całej Europy, kto panuje w Madrycie.

Od czasu triumfu w finale Ligi Mistrzów Real ani razu nie zdołał wygrać z Atletico, chociaż okazji miał ku temu sporo. W sierpniu 2014 roku Królewscy przegrali z drużyną Diego Simeone 1:2 w dwumeczu o Superpuchar Hiszpanii, zaś kilka miesięcy temu nie sprostali lokalnemu rywalowi w 1/8 finału krajowego pucharu (2:4 w dwumeczu). Również w Primera Division lepsi byli Los Colchoneros: we wrześniu ubiegłego roku zwyciężyli 2:1 na Santiago Bernabeu, a dwa miesiące temu przed własną publicznością rozbili podopiecznych Carlo Ancelottiego aż 4:0.


O tym, że Atletico nie jest wygodnym rywalem dla Realu, chyba nikogo nie trzeba przekonywać. Liczby mówią same za siebie: z ostatnich 12 konfrontacji tych zespołów (od maja 2013 roku) zaledwie trzy zakończyły się zwycięstwem Królewskich! Mimo tego, to właśnie Los Blancos są faworytami bukmacherów do awansu: kurs na to, że Real znajdzie się w półfinale Ligi Mistrzów wynosi tylko około 1.40, natomiast szanse Atletico oceniane są jako dwukrotnie mniejsze.

Podczas pierwszej odsłony bitwy o półfinał Champions League bossowie obu ekip będą mogli skorzystać z niemal pełnego arsenału swoich broni. W zespole gospodarzy nikt nie będzie pauzował z powodu kartek lub kontuzji. Z kolei w składzie drużyny Carlo Ancelottiego najprawdopodobniej nie znajdą się kontuzjowani Fabio Coentrao i Sami Khedira. Brak tych piłkarzy nie będzie dla Realu poważnym osłabieniem, bowiem obaj zapewne zajęliby miejsca tylko wśród rezerwowych. Dużo większym problemem byłaby absencja Garetha Bale’a – z powodu urazu kostki Walijczyk nie znalazł się w kadrze na sobotni mecz ligowy z Eibar (3:0), jednak 14 kwietnia ma być już w pełni gotowy do gry.

Wtorkowe starcie na Estadio Vicente Calderon zapowiada się arcyciekawie z wielu powodów. Jednym z nich jest fakt, że Atletico w tej edycji Ligi Mistrzów wygrało wszystkie cztery z dotychczas rozegranych spotkań przed własną publicznością – ba, podopieczni Diego Simeone nie stracili u siebie żadnej bramki, odprawiając z kwitkiem kolejno Juventus Turyn (1:0), Malmoe (5:0), Olympiakos Pireus (4:0), a ostatnio Bayer Leverkusen w 1/8 finału (2:0). Jak natomiast wiodło się do tej pory drużynie Realu na obcych stadionach? Równie dobrze, jak Atletico u siebie. Królewscy w trwających rozgrywkach zanotowali na wyjazdach komplet zwycięstw. Drużyna Carlo Ancelottiego zostawiła w pokonanym polu Łudogorca Razgrad (2:1), Liverpool (3:0), FC Basel (1:0) oraz Schalke Gelsenkirchen (2:0).


 

Czy zatem defensywa Atletico zatrzyma Cristiano Ronaldo i przed swoimi kibicami ponownie zagra na zero z tyłu? A może Real przełamie fatalną passę, pokonując lokalnego rywala po raz pierwszy od pamiętnego finału w Lizbonie? Kto okaże się sprytniejszy: szalona szajka Simeone czy wyrafinowani perfekcjoniści dowodzeni przez Ancelottiego? Odpowiedzi na te pytania poznamy już we wtorkowy wieczór. A rozwiązanie tej najważniejszej zagadki, czyli rozstrzygnięcie kwestii awansu do półfinału Ligi Mistrzów, nastąpi 22 kwietnia na Estadio Santiago Bernabeu.

Konrad Witkowski



Wtorek, 14 kwietnia (Vicente Calderon)
ATLETICO MADRYT – REAL MADRYT (20:45)

Sędzia: Milorad Mazić (Serbia)

Przewidywane składy:

Atletico Madryt: Jan Oblak – Juanfran, Miranda, Diego Godin, Jesus Gamez – Arda Turan, Gabi, Tiago, Koke – Fernando Torres, Antoine Griezmann.

Real Madryt: Iker Casillas – Alvaro Arbeloa, Sergio Ramos, Raphael Varane, Marcelo – Luka Modrić, Toni Kroos, Isco – Gareth Bale, Karim Benzema, Cristiano Ronaldo. 

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 45/2024

Nr 45/2024