Przejdź do treści
Artur Jędrzejczyk – Ligowiec Roku 2018

Polska Ekstraklasa

Artur Jędrzejczyk – Ligowiec Roku 2018

Ponoć dusza towarzystwa. Trudno to jednak sprawdzić, bo dla dziennikarzy to wyjątkowo niewdzięczny temat. Nie tylko nie zależy mu na kontakcie z mediami, ale wręcz dość skutecznie go unika. Przemawiać woli na boisku.

ZBIGNIEW MUCHA


Dlaczego on? Nie było lepszych? Na pewno byli lepsi technicy, skuteczniejsi strzelcy, bardziej finezyjni pomocnicy. Jędrzejczyk jednak przez cały rok grał w Ekstraklasie na równym, wysokim poziomie, zbierał pochwały za indywidualną postawę, przy okazji pomagał kolekcjonować Legii trofea. Nieco statystyk indywidualnych: 25 meczów na 36 możliwych na poziomie Ekstraklasy w ubiegłym roku. Z nim Legia straciła tylko 22 bramki, 11 razy grając na zero z tyłu. Kiedy go brakowało, drużyna zaledwie trzy razy potrafiła zachować czyste konto. Obdarzony właściwie bezgranicznym zaufaniem przez Ricardo Sa Pinto, wzmocnionym dodatkowo opaską kapitańską, wyrósł na mocny filar mistrzów Polski.

Tymczasem wcale tym filarem być nie musiał, bo ten rok mógł się dla niego różnie zakończyć. Wysoki kontrakt indywidualny, najwyższy w polskiej lidze, szacowany na 800 tysięcy euro rocznie, stał się ciężarem dla klubu. Doszło do dziwnej sytuacji – Legia pewnie miała wielką ochotę, by zniknął z klubowej kadry i listy płac, z tym że on akurat miał inne plany. Odkąd na stałe wrócił do stolicy w styczniu 2017 roku, nie uśmiechała mu się ponowna wyprowadzka, zatem oferty z Turcji, choć finansowo jeszcze lepsze niż „warszawskie”, nie mogły go zainteresować. Dariusz Mioduski rok temu w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” mówił: – Powinien rozważyć przejście do klubu, w którym będzie regularnie grał. Po sprowadzeniu Vesovicia w Legii będzie mu o to znacznie trudniej. Wydaje mi się, że wiosną będzie ciążyła na nim coraz większa presja. Wytworzą ją i kibice, i pozostali zawodnicy, bo od piłkarza, który ma najwyższe zarobki w klubie, wymaga się gry na najwyższym poziomie…

(…)

– Po trudnym początku sezonu wrócił stary, dobry Jędza – mówi Arkadiusz Malarz, bramkarz Legii. – Wyróżnia go niesamowita solidność w działaniach boiskowych. Gra dojrzale, na pełnej koncentracji, w sposób wyważony, nie daje się prowokować, dodatkowo potrafi stwarzać zagrożenie dla przeciwnika przy stałych fragmentach. Absolutnie kawał piłkarza, a przy tym niezwykle pozytywna jednostka. Buzia mu się nie zamyka, zaraża radosnym podejściem do życia. Jak masz gorszy dzień, spojrzysz na Jędzę i od razu czujesz się lepiej. 

Uniwersalność może być zaletą, może stać się przekleństwem zgodnie z zasadą – jesteś do wszystkiego, jesteś do niczego. W przypadku 31-letniego obrońcy każdy trener próbuje znaleźć pomysł, jak go zagospodarować, każdy wie również, że w przypadku czerwonego alarmu Jędza nie narobi w portki, zaprezentuje przyzwoity poziom w każdym bronionym przez siebie sektorze. Przekonał się o tym na Euro 2016 Adam Nawałka, kiedy legionista awaryjnie i z dobrym skutkiem zastąpił Macieja Rybusa na lewej obronie. Na mundialu w Rosji otrzymał szansę w jednym meczu, z Japonią, i znów dał radę. Z drugiej strony nie brak opinii, że gdyby został od samego początku zdefiniowany jako środkowy obrońca, dziś znajdowałby się w innym punkcie kariery. Bo to urodzony stoper – twardy, bezkompromisowy, nieustępliwy, wystarczająco szybki, silny i świetnie radzący sobie w powietrznych pojedynkach. W ten sposób widzi go Sa Pinto.

(…)


CAŁY TEKST MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (7/2019) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”




Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024