90 minut z Dawidem Kroczkiem: Nie przesiaduję w klubie jak w kawiarni [WYWIAD]
Siedem kolejek przed końcem poprzedniego sezonu został rzucony na głęboką wodę. Utrzymał się w lidze, więc i na powierzchni. Teraz Cracovia prowadzona przez Dawida Kroczka zalicza start rozgrywek, jakiego w XXI wieku nie miała. – Nikt w klubie nie nosi głowy w chmurach i nie opowiada, jak to jest dobrze, gdy się wygra kilka spotkań – podkreśla jeden z najmłodszych trenerów w Ekstraklasie.
Zakładał pan konkretny szczebel kariery, na którym powinien się znaleźć w wieku 35 lat?
Trudno szczegółowo zaplanować przebieg drogi zawodowej, jak również postawić sobie konkretny cel na dany rok życia. Wielu trenerów myśli podobnie, zważywszy na to, jak bardzo nieprzewidywalny jest nasz zawód. Natomiast odkąd zacząłem pracę w seniorskiej piłce, chciałem zajść jak najwyżej.
Jaka była pańska reakcja na wiadomość, że to pan ma być następcą Jacka Zielińskiego?
W tamtym momencie wiele rzeczy przechodziło mi przez głowę. Informacja, że mogę pracować na najwyższym poziomie była ekscytująca, a zarazem budziła pewien niepokój. Jednak w życiu trzeba podejmować odważne decyzje. Wiele lat poświęciłem piłce oraz pracy trenerskiej na różnych szczeblach rozgrywkowych, więc postanowiłem docenić szansę, jaka została mi dana, i przyjąć propozycję.
Do kogo wykonał pan pierwszy telefon po nominacji na trenera seniorów Cracovii?
Do żony i rodziców. To zawsze pierwsze osoby, z którymi rozmawiam po ważnych wydarzeniach: czy to meczu, czy – jak w tym wypadku – propozycji pracy w Ekstraklasie.
Z perspektywy pięciu miesięcy może pan przyznać, że był wówczas gotowy do podjęcia wyzwania?
Należy zadać pytanie: czy kiedykolwiek ktoś – niezależnie od branży, w jakiej pracuje – może powiedzieć, że jest na coś gotowy. Myślę, że często tak nie jest, do wielu sytuacji trzeba się błyskawicznie adaptować. Nie miałem doświadczenia na tym poziomie, jednak wychodzę z założenia, że przede wszystkim nie można obawiać się porażki. Z takim nastawieniem rozpocząłem swój pierwszy dzień w roli trenera Cracovii.
Wpadł pan w wir pracy, analizował każdy, nawet najdrobniejszy detal, starał się wszystko zaplanować czy postawił pan na spokój i metody działania stosowane w poprzednich klubach?
Wszystko po trochu. Pracy jest bardzo dużo, niezależnie od tego, która to kolejka oraz jaki jest to moment dla drużyny. Kwestia podejścia i stylu działania. Zawsze zwracam uwagę na wiele szczegółów, ale równocześnie korzystam z doświadczenia ludzi, z którymi współpracuję. W Cracovii zastałem kompetentny i pracowity sztab, to było bardzo istotne.
Szkoleniowiec, którego poprzednim miejscem pracy była trzecioligowa Unia Skierniewice, doznaje szoku, przekraczając próg klubu z Ekstraklasy?
Jeszcze wcześniej zebrałem doświadczenie w pierwszej lidze. Nie mogłem, niestety, kontynuować współpracy z Resovią, ponieważ miałem za krótki staż, co uniemożliwiało mi dostanie się na kurs UEFA Pro. Musiałem bardzo szybko podjąć decyzję o przejściu na poziom drugo- bądź trzecioligowy, aby zdobyć potrzebne punkty. Unia zgłosiła się jako pierwsza, a ja, będąc jeszcze w Resovii i mając świadomość sytuacji, postanowiłem, że trzeba to zrobić. Poza tym, niezależnie od tego, w jakim miejscu byłem, standardy pracy mojego sztabu pozostawały takie same – różniły się natomiast potencjał finansowy i organizacyjny klubu oraz poziom zawodników.
W niższych klasach rozgrywkowych zadania trenera zazwyczaj wykraczają daleko poza prowadzenie drużyny. W jakim stopniu doświadczenie z tak szerokim zakresem obowiązków przydaje się panu dzisiaj?
Za wiele rzeczy odpowiada się samemu, ale należy to traktować jako inwestycję w siebie. Im w wyższej lidze pracujesz, tym większy masz sztab, pomagających w różnych aspektach ludzi obok siebie. Wówczas nie trzeba już bezpośrednio angażować się w wiele innych tematów, należy bardziej skupić się na wyznaczaniu kierunków.
Przyzwyczajenie do zajmowania się w klubie niemal wszystkim może przeszkadzać na poziomie Ekstraklasy?
Nie. To kwestia delegowania zadań pomiędzy członków sztabu i pracowników klubu. Zastanawiam się, czy nie warto odwrócić pytania: na ile to pomaga? Bo wiedza z zakresu skautingu, motoryki, organizacji pracy czy strategii klubu i poszczególnych działów zdecydowanie zwiększa kompetencje, pozwala na zrozumienie pewnych mechanizmów.
Pierwszoligowa Resovia stanowiła namiastkę Ekstraklasy czy różnica jest znacznie większa, niż mogłoby się wydawać?
Pod względem sportowym – myślę, że tak. Pracowałem z bardzo dobrymi zawodnikami, którzy równocześnie mieli silne charaktery. Natomiast pod kątem organizacji i funkcjonowania klubu różnica pomiędzy Cracovią a Resovią jest olbrzymia. Oczywiście na korzyść pierwszej.
W lutym pojawił się pan w krakowskim klubie jako trener przygotowywanych do reaktywacji rezerw. Rzeczywistość napisała inny scenariusz. Czy jednak pozostaje pan blisko rozpoczętego przez siebie projektu?
Naturalnie, jesteśmy w stałym kontakcie z trenerem Krzyśkiem Mordakiem. Drugi zespół ma pełnić dwie role. Po pierwsze służyć wprowadzaniu młodych, zdolnych zawodników na poziom dorosłej piłki, czyli być tak zwanym łącznikiem pomiędzy akademią a seniorami. Drugą funkcją jest możliwość rozgrywania meczów przez piłkarzy pierwszej drużyny, w sytuacji kiedy nie mogą wystąpić w spotkaniu Ekstraklasy.
Czwartoligowe rezerwy mają jak najszybciej awansować czy być miejscem na spokojne ogrywanie młodzieży?
Cele to awans do trzeciej ligi oraz wprowadzanie najzdolniejszych zawodników na poziom seniorski.
Czy łatwo jest być w Polsce młodym szkoleniowcem na najwyższym szczeblu?
Trudno powiedzieć, na razie nie słychać na ten temat zbyt wielu głosów w opinii publicznej. Według mnie nie ma znaczenia, kto ile ma lat, bardziej liczy się to, jak skutecznie pracuje. To jest kryterium, według którego powinien być oceniany każdy szkoleniowiec.
Istnieje w Ekstraklasie rywalizacja między starą a nową szkołą trenerską?
Z mojej strony na pewno nie. Wielu starszych szkoleniowców, z dużym doświadczeniem, cały czas jest w stanie skutecznie pracować na tym poziomie.
Pan jest typem trenera spędzającego w klubie po kilkanaście godzin na dobę czy dba pan o zachowanie względnej równowagi między pracą a życiem prywatnym?
To zależy od okresu, w jakim się znajdujemy. Wychodzę z założenia, że praca ma być zrobiona. Jeżeli sztab potrzebuje całego dnia na realizację danego zadania, to siedzimy cały dzień. Jednak jeśli wystarczy nam pięć-sześć godzin, to właśnie tyle spędzamy w klubie. Staram się unikać martwego czasu, czyli przesiadywania w klubie jak w kawiarni, gdzie zanim rozpocznie się pracę, rozmawia się o wszystkim niezwiązanym z piłką. W ten sposób uciekają godziny. Kiedy otwieramy dzień odprawą sztabu, rozpoczyna się praca. Od tego momentu, aż do omówienia dnia po treningu i planowania, co dokładnie czeka nas jutro, dajemy z siebie sto procent.
Czy przejmując drużynę, miał pan specjalny plan na ułożenie relacji z Kamilem Glikiem, piłkarzem o rok od pana starszym?
Relację z Kamilem mam taką samą, jak z każdym innym zawodnikiem. Myślę, że on sam nie oczekiwał tego, aby być traktowanym w odmienny sposób. To doświadczony gracz, który wiele w życiu widział, więc jakiekolwiek sztuczne zachowanie wyglądałoby dziwnie. Nie szukam dodatkowej atencji u piłkarzy, tak samo zawodnicy u mnie. Nikogo nie traktuję inaczej. Relacja powinna być oparta na sprawiedliwych decyzjach i rozmowie, ma być ukierunkowana w jednym celu – stworzyć jak najlepszy zespół, który będzie wygrywał.
Czy współpraca z zawodnikiem, który osiągnął tak wysoki poziom, stanowi szczególne wyzwanie? Zwłaszcza że dla pana to pierwsza taka sytuacja w karierze.
Praca z każdym piłkarzem jest wyzwaniem. Wszyscy mają oczekiwania i ambicje co do swojej roli w drużynie. I bardzo dobrze. Rolą trenera jest umiejętne zarządzanie całym zespołem; czyli w taki sposób, aby jak największa grupa zawodników czuła, że idzie do przodu, rozwija się sportowo. Ładnie to brzmi, lecz jest bardzo trudne do zrealizowania. Czasem rozmowy są wymagające, jednak dla nas, jako sztabu, priorytet stanowi dobro drużyny. Podejmujemy takie decyzje, które według nas są najlepsze na daną chwilę.
Szacował pan, ile punktów powinna mieć Cracovia podczas pierwszej w sezonie przerwy reprezentacyjnej?
Nie ustalaliśmy, ile punktów mamy mieć po pierwszej czy drugiej przerwie na reprezentacje. Przed sezonem wspólnie, na spotkaniu pionu sportowego, określiliśmy jasny cel dla zespołu – znalezienie się w pierwszej ósemce w końcowej klasyfikacji.
Tak udany start sezonu wymaga wzmożonej czujności? Ostatnie lata w Ekstraklasie dostarczyły przykładów drużyn, które świetnie zaczynały, a później – nie zawsze skutecznie – walczyły o utrzymanie.
Niezależnie od tego, czy zaczynasz sezon od wygrywania, czy masz problemy ze zdobywaniem punktów, twoja czujność przez cały czas musi być wysoka. Nikt w klubie nie nosi głowy w chmurach i nie opowiada, jak to jest dobrze, gdy się wygra kilka spotkań. Zdajemy sobie sprawę, że każdego tygodnia musimy udowadniać, iż potrafimy zwyciężać. W tym kierunku idziemy.
Jaka ma być Cracovia według koncepcji trenera Dawida Kroczka?
Ma być skuteczna. A to, w jaki sposób będziemy tę skuteczność osiągali, zależy od paru czynników: momentu, w którym się znajdujemy, najbliższego rywala oraz formy poszczególnych zawodników.