Zwycięski remis Zagłębia
Niemal całe spotkanie „Miedziowi” musieli radzić sobie o jednego piłkarza mniej po tym, jak czerwoną kartkę zobaczył Michał Nalepa. Cracovia już witała się z gąską, ale w doliczonym czasie gry bramka Jarosława Jacha zadecydowała o podziale punktów.
Filip Trokielewicz
fot. Krzysztof Porebski
Już na samym początku spotkania Tomasz Pieńko trafił do bramki. Sęk jednak w tym, że 20-latek znajdował się na pozycji spalonej. Nie było większych wątpliwości, że gol nie powinien zostać uznany.
Kilka minut, które wstrząsnęło „Miedziowymi”
Cracovia przyzwyczaiła w bieżącym sezonie, że kładzie nacisk na bezpośredni futbol. Piłkarze Dawida Kroczka imponują ofensywną grą – w pięciu ostatnich spotkaniach zdobyli aż 24 bramki.
Fatalnie rozpoczęło się dla lubinian piątkowe spotkanie. Michał Nalepa dał się już poznać jako stoper, który regularnie potrafi napytać sam sobie biedy. Kilka ostatnich występów było w wykonaniu 31-latka nie najgorsze, zatem można się było spodziewać, że w końcu coś wywinie. W 9. minucie środkowy obrońca sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Benjamina Kallmana. Arbiter Damian Kos początkowo pokazał Nalepie żółtą kartkę, lecz po analizie VAR zmienił decyzję i wyrzucił doświadczonego gracza z placu gry.
Chwilę później gospodarze objęli prowadzenie. Po dwójkowej akcji Fabiana Bzdyla oraz Davida Olafssona, zaledwie 16-letni wychowanek klubu z Kałuży wpisał się na listę strzelców. Grający w osłabieniu lubinianie, nie mieli w pierwszych 45 minutach zbyt wielu argumentów, aby zagrozić bramce strzeżonej przez Henricha Ravasa. Cracovia przejęła kontrolę nad przebiegiem boiskowych wydarzeń. Aktywni byli Kallman, Olafsson, Bzdyl, Ajdin Hasić czy Mikkel Maigaard. Ten ostatni miał jedną z najlepszych okazji, aby podwyższyć prowadzenie Cracovii. Po uderzeniu 29-latka, który był jedną z najjaśniejszych postaci na boisku, Dominik Hładun sparował futbolówkę na słupek.
Druga połowa była właściwie kopią tej pierwszej. „Pasy” nie forsowały zanadto tempa, po prostu pykały sobie przez większość czasu na połowie lubinian. Zagłębie z kolei nie miało zbytnio pomysłu na to, jak się odgryźć. Niezłe sytuacje, aby po raz drugi skarcić „Miedziowych”, mieli Kallman, Hasić, Maigaard czy Mateusz Bochnak. Podopieczni Dawida Kroczka nie potrafili jednak znaleźć drogi do bramki gości. W doliczonym czasie gry Filip Rózga trafił na 2:0, ale chorągiewka sędziego asystenta poszybowała w górę, w związku z czym trafienie zostało nieuznane.
Niedługo później po uderzeniu Marka Mroza i interwencji Ravasa do siatki trafił Jarosław Jach, który ustalił wynik spotkania na 1:1. Krakowianie mogą pluć sobie w brodę ze względu na liczbę niewykorzystanych okazji. Mieli ich wszak naprawdę mnóstwo, ale ich celowniki były często rozkalibrowane.