Zderzenie z ekstraklasową rzeczywistością
Lechia w trzech pierwszych meczach zdobyła tylko jeden punkt. Ekipa z Trójmiasta notuje najgorszy start w Ekstraklasie od 2015 roku.
Filip Trokielewicz
FOT. KRZYSZTOF POLACZYK / 400mm.pl
Nie tak w Gdańsku wyobrażali sobie powrót na najwyższy szczebel rozgrywkowy. Drużyna prowadzona przez Szymona Grabowskiego w poprzednim sezonie w bardzo dobrym stylu wywalczyła sobie awans do elity. Jak do tej pory ekstraklasowa rzeczywistość okazała się być jednak dla Lechii dość brutalna. Dość wszak wspomnieć, że klub z województwa pomorskiego zalicza aktualnie najgorszy początek od kampanii 2015/16.
Brak liderów
Jednym z największych problemów, z jakimi zmaga się beniaminek jest brak liderów. Do tej pory nie było widać w szeregach Lechii zawodników, którzy chcieliby wziąć na swoje barki ciężar odpowiedzialności zarówno za poczynania ofensywne, jak i defensywne. Małe plusy postawić można wyłącznie przy Camilo Menie i Dominiku Pile. Lekkim powiewem optymizmu dla fanów trójmiejskiego zespołu może powrót z igrzysk Maksyma Chłania.
Jeżeli Lechia szybko nie zaadaptuje się do warunków, jakie stawia Ekstraklasa, to może mieć poważne problemy. Na chwilę obecną trudno wskazać choćby jeden atut podopiecznych trenera Grabowskiego. W grze beniaminka z Gdańska pokutują błędy indywidualne. Lechia pod wieloma względami przypomina Ruch Chorzów albo ŁKS Łódź z poprzedniej edycji rozgrywek.
Przeciętne Zagłębie
Raczej nikt nie ma większych wątpliwości, że Zagłębie w trakcie bieżącego sezonu spróbuje zerwać z łatką ligowego średniaka, która przylgnęła do klubu z Lubina. „Miedziowi” latem nie przeprowadzili spektakularnych ruchów, a ich boiskowa postawa jest zwyczajnie przeciętna.
Po trzech seriach gier Zagłębie ma na swoim koncie cztery punkty. „Miedziowi” na inaugurację przegrali z Legią Warszawa, następnie podzielili się punktami z Pogonią, a w ostatniej kolejce odnieśli pierwsze zwycięstwo. Bramkę na wagę trzech punktów zdobył Igor Orlikowski.
Jakimś promykiem nadziei dla kibiców klubu ze stolicy polskiej miedzi może być właśnie postawa 18-letniego stopera, a także Tomasza Pieńki, który coraz częściej zaczyna osiągać wymierne, korzystając ze swoich atutów.
Pierwszy gwizdek arbitra w spotkaniu beniaminka z „Miedziowymi” wybrzmi punktualnie o godzinie 14:45.